20.02.2015 | Czytano: 1531

Kwadrans wystarczył(+zdjęcia)

Było to jedno z tych spotkań, po których określenie ekstraklasa wydaje się być mocno przesadzone. Oba zespoły robiły wszystko, by zniechęcić widza do oglądania. Chaos panoszył się na tafli. Mnóstwo niecelnych podań, jednym słowem plątanina myśli.

„Pasy” szybko ustawiły sobie mecz. Były po prostu lepsze w wykorzystywaniu prezentów górali (czytaj straty krążka przy wyprowadzaniu go z własnej tercji) oraz liczebne przewagi. Po 12 minutach było 3:0 i kolejne minuty pierwszej odsłony były konsekwencją tego co się później działo na lodowej tafli.

- Mecz się dobrze dla nas ułożył – przyznał trener gości Rudolf Rohaczek. – W drugiej tercji nie wykorzystaliśmy mnóstwa dobrych sytuacji. W trzeciej tercji Podhale walczyło, miało także swoje sytuacje, ale Radziszewski dobrze bronił.

Rzeczywiście w ostatniej tercji górale walczyli, mieli trzy wyśmienite sytuacje, ale skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Niestety przez większą cześć meczu „szarotki” były bezsilne. A najczęstszym pytaniem padającym z trybun było: „panowie o wy gracie?” Zbyt wolne i niedokładne wyprowadzanie krążka z własnej tercji, podania na kij przeciwnika. Nawet grając w przewadze, „szarotki” nadziewały się na kontry. Na szczęście nowotarskiej świątyni strzeże Raszka, który jedyny trzymał poziom i naprawiał błędy kolegów.

- Nie wiem dlaczego tak źle weszliśmy w mecz – dziwi się kapitan Podhala, Jarosław Różański. – Nie graliśmy tego, co sobie założyliśmy. Martwi mnie, że słabo gramy w defensywie. Od tego całe zło się zaczęło. Dziwi, że stało się to po dobrym meczu w tyłach z Jastrzębiem. Pierwsza tercja w naszym wykonaniu wołała o pomstę do nieba. Przegrywając 0:3 trudno było odwrócić losy spotkania. Szacunek dla drużyny, że walczyła do końca. Jedyne co jest pocieszające, że w trzeciej tercji pokazaliśmy namiastkę dobrej gry.

- Szybko zdobyliśmy trzy gole i w miarę kontrolowaliśmy wydarzenia na tafli. Stanęliśmy w trzeciej tercji. Cieszy, że zagraliśmy na zero w tyłach -powiedział Damian Słaboń.

Gospodarze mogą się usprawiedliwiać szalejącą w ich obozie grypą. Część zawodników wróciła do gry, inni położyli się do łózek. Dziubińskiego (kontuzja dwugłowego uda) widzieliśmy tylko w pierwszej tercji. W drugiej tercji krążkiem dostał Sulka i już nie pojawił się na lodzie.

- Dręczą nas problemy kadrowe – powiedział Marek Rączka, który nadal zastępuje chorego Marka Ziętarę. – Rozbity został pierwszy atak, dlatego nie można było oczekiwać od nas ładnej gry. Cracovia wykorzystała przewagi, nam osłabienia słabo ostatnio wychodzą. W trzeciej tercji stworzyliśmy sytuacje, ale zabrakło szczęścia.

MMKS Podhale Nowy Targ – Cracovia 0:3 (0:3, 0:0,0:0)
0:1 Spady – Stoklasa – Drzewiecki (4:19 w przewadze)
0:2 Słaboń – S. Kowalówka – A. Kowalówka (9:55)
0:3 McCauley - Liotti (11:16 w przewadze)

Sędziowali: Tomasz Radzik – Tomasz Przyborowski (obaj Krynica) i Wojciech Młynarski (Kraków).
Kary: 14-14 min.
Widzów 1000

Podhale: Raszka; Haverinen – Sulka, Luczka (2) – Tomasik, Imrich (4) – Mrugała (2); Omeljanenko – Dziubiński – Różański (4), Kmiecik - Bryniczka – Damian Kapica, Wielkiewicz (2) – Wronka – Michalski Zarotyński - Daniel Kapica – Olchawski. Trener Marek Rączka.
Cracovia: Radziszewski; Noworyta – A. Kowalówka, Liotti – Wajda (2), Kruczek – Spady, Maciejewski – Kolosow; S. Kowalówka (2) – Słaboń – Jaros (2), McCauley (4) – Rusnak – Kulas, Stoklasa – Pasiut – Drzewiecki (2), Kisielewski – Fraszko – Kokavec (2). Trener Rudolf Rohaczek.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama