28.03.2015 | Czytano: 1280

Od 4:0 do 4:7 (+zdjęcia)

- Daliśmy ciała, podobnie jak w zeszłorocznym finale. Mieliśmy mecz pod kontrolą, mogliśmy sprawić niespodziankę, ale z własnej winy jej nie sprawiliśmy – mówi kapitan Szarotki, Lesław Ossowski.

Jego drużyna przegrała pierwszy półfinałowym pojedynek o mistrzostwo Polski w unihokeju z aktualnym mistrzem, chociaż prowadziła już 4:0. Wicemistrzowie Polski w ciągu 60 minut przeszli ogromną metamorfozę. Ich katem okazał się Antoniak, który zdobył sześć goli!

- Pracujemy w obronie. Nie napalamy się do przodu, gramy spokojnie. Zabezpieczamy tyły – takie komendy wydawał z ławki Lesław Ossowski.

Mocna obrona i kontry lub wrzutki piłeczki na bramkarza. Ta taktyka zdawała egzamin w pierwszej tercji. Szarotka realizowała ją bezbłędnie. Nie pozwalała na zbyt dużo obrońcom mistrzowskiego tytułu. Używając bokserskiej terminologii trzymała rywala na dystans. Ten – jak to w unihokeju – miał swoje okazje, ale nie na tyle klarowne, by mogły zaskoczyć Batkiewicza, a strzały z dystansu nie robiły większego wrażenia na golkiperze Szarotki. Tymczasem już pierwsza kontra przyniosła gospodarzom prowadzenie. Chlebda pięknie ją wykończył. Drugi go padł dość przypadkowo. Hamrol uderzał na bramkę i trafił w Ossowskiego, ten się odwrócił i posłał ażurowy przedmiot do siatki. Potem Antoniak stracił piłeczkę na środku boiska i Chlebda sytuacji sam na sam nie zmarnował.

W drugiej tercji mistrzowie przyspieszyli grę, mocno dali się we znaki defensywie Szarotki. Zagrali bardziej agresywnie i kontry górali już nie były takie groźne jak w pierwszych 20 minutach. Tylko jedna została wykorzystana. Chlebda był faulowany i Ligas wykorzystał rzut karny. Gdy Ossowski siedział na ławce kar Antoniak zdobył gola.

- Worek z bramkami się otworzył. Teraz my zaczynamy grać. Unikać głupich błędów – mówił do chłopaków trener Zielonki, Robert Deska.

Rzeczywiście za chwilę Antoniak po raz drugi pokonał Batkiewicza, a równo z syreną kończąca odsłonę Michał Sieńko po raz trzeci trafił niemal z połowy boiska do bramki gospodarzy. Sędziowie jednak gola nie uznali, twierdząc, że zdobyty został po czasie.

Faulować się nie opłaca, bo goście na początku trzeciej tercji zdobyli kontaktowego gola. Rozklepali defensywę Szarotki i Antoniak trafił do odsłoniętej części bramki. – Głowa do góry, przecież wygrywamy – mobilizował kolegów bramkarz Batkiewicz, bo ci jakoś zmarkotnieli. Impet Szarotki osłabł, ale też dlatego, że za często odwiedzali ławkę kar. Nie wyciągnęli żadnych wniosków w ubiegłorocznej finałowej konfrontacji. Zapomnieli o konsekwencji, o realizacji założeń taktycznych. Wybronili co prawda podwójne osłabienie, ale goście złapali rytm. Wysoko atakowali nie pozwalając zawiązywać akcji ofensywnych. W efekcie na 5 minut i 53 sekundy przed końcem trzeciej tercji Antoniak kolejny raz trafił do siatki. Za chwilę wykorzystał rzut karny, a dobił miejscowych trafiając do pustej bramki (gospodarze wycofali bramkarza). Jego wyczyn powielił Michał Sieńko.

- Mecz wyglądał identycznie jak zeszłoroczny finał – mówi Lesław Ossowski. – mieliśmy rywala rozpracowanego, wiedzieliśmy co mamy grać. Broniliśmy bardzo dobrze, a przeciwnik nie miał sytuacji przez pół meczu. Nagle zaczęliśmy wędrować na ławkę kar, łapaliśmy kary za bzdurne rzeczy. Praktycznie cała trzecią tercję graliśmy w osłabieniu i potem zabrakło sił. Nasza wina, bo mieliśmy mecz pod kontrolą. Przy stanie 4:2 mogliśmy dograć piłeczkę do pustej bramki, nie zrobiliśmy tego i posypały się kary. Przeciwnik odwrócił losy spotkania. Kary rozbiły nas. Plujemy sobie w brodę, bo mogliśmy sprawić niespodziankę.

Worwa Szarotka Nowy Targ – MUKS Zielonka 4:7 (3:0, 1:2, 0:5)
Bramki dla Szarotka: Chlebda 2, Ossowski, Ligas (karny).
Stan rywalizacji (do dwóch wygranych) w play off 0:1
Worwa Szarotka: Batkiewicz – Zacher, Ligas, Chlebda, Augustyn, Luberda – Lech, Barszczewski, Hamrol, Jachymiak, Ossowski oraz Słowakiewicz, Ryś, Panek, Kowalczuk, Sawina.

Stefan Leśniowski
Zdjecia Andrzej Pabian

Komentarze







reklama