Długa droga uzgodnień
Uchwała przygotowana przez nowotarską gminę, mimo zapowiedzi wójta, wciąż jeszcze czeka na uchwalenie.
- Uchwała jest na końcowym etapie, wyszły dodatkowe korekty w związku z uzgodnieniami z różnymi instytucjami. Najwięcej uwag wniósł urząd marszałkowski, poprawiliśmy to, co zasugerował, trzeba to jeszcze raz uzgodnić zapisy z konserwatorem zabytków, a potem przeprowadzić debatę publiczną - podsumowuje Stanisław Żółtek, naczelnik Wydziału Gospodarki Przestrzennej i Inwestycji nowotarskiego Urzędu Gminy.
Dwieście metrów nadziei
Uchwała ma 4 strony tekstu z załącznikiem graficznym. Dzieli ona gminę na dwa obszary - otoczenie nowej zakopianki i resztę.
W pierwszej z nich, czyli strefie A, obowiązywać ma zakaz stawiania reklam w pasie 200 metrów od krawędzi jezdni w jedną i druga stronę. W pozostałej części zakaz obejmuje 200 metrów poza terenem zabudowanym, a w zabudowanym - po 50 m z każdej strony drogi. Uchwała określa jakie można stawiać obiekty małej architektury, reklamy, płoty, szyldy. Będzie też określona stawka opłaty reklamowej jaką trzeba będzie odprowadzić do budżetu gminy oraz ewentualne kary za naruszenie przepisów. To wszystko jednak będzie przyjęte w oddzielnej uchwale.
Zanim nowe przepisy wejdą w życie obowiązywać będzie okres przejściowy. Właściciele reklam będą mieli rok, by do dostosować się do nowych przepisów. Ale już chcąc postawić nową reklamę, trzeba będzie respektować nowe zasady. Już teraz można przypuszczać, że nie obejdzie się bez protestów nie tylko ze strony firm montujących reklamy, ale i właścicieli działek, którzy mogli tym sposobem liczyć na zarobek.
To prawdopodobnie samowole. Ale co z tego?
Urzędnicy gminni reagują także na nowe konstrukcje, kierując sprawy do nadzoru budowlanego. Podejrzewają oni naruszenia prawa budowlanego i liczą na szybką egzekucję.
Jak przyznaje Gabriela Przystał, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Nowym Targu - jej służby prowadzą już postępowanie w tych sprawach. Ustaleni zostali właściciele działek oraz inwestorzy, którymi są zwykle duże firmy reklamowe z całej Polski.
- Widać, że obiekty zostały postawione z naruszeniem prawa budowlanego. Wszczęte zostały postępowania, każdy przypadek trzeba traktować osobno. W pierwszej kolejności - jeśli jest to możliwe, wystąpimy z wnioskiem o zalegalizowanie samowoli. Wiąże się to każdorazowo z opłatą wynoszącą 125 tys. zł. - podkreśla.
Wcześniej inwestor musi w takim przypadku przedstawić dokumenty, zgody i projekt, by uniknąć możliwości przedłużania postępowania. Jeśli jednak okaże się, że PINB wyda nakaz rozbiórki, często dotychczas okazywało się, że dany inwestor, owszem, rozbiera konstrukcję. Ale wkrótce stawia ją w innym miejscu i cała "zabawa" zaczyna się od nowa.
Wielkie firmy i rzesze prawników
- Niestety, liczenie na to, że PINB ukróci proceder wydaje się karkołomne - zauważa Gabriela Przystał. - Firmy mają duże zaplecze prawne, doświadczenie i to trochę nierówna walka. Jeśli w uchwale jest zakaz, a nie ma za tym idących konsekwencji finansowych to się tego nie ukróci. A to kierowanie tego do nadzoru przyniesie taki skutek jak dotąd - przekonuje.
Antyreklama i pytanie do Was
Czy urzędnicy zdążą z przepisami zanim wyrośnie las reklam, podobny jak na odcinku Szaflary - Zakopane? Wydaje się to wątpliwe, a nielegalne reklamy już powstają jedna po drugiej. A może w końcu reklamujący się na takich banerach właściciele firm sami dojdą do wniosku, że to nie reklama, ale antyreklama ich działalności?
Czy ktoś kupił cokolwiek na podstawie jakiejkolwiek reklamy wiszącej przy zakopiance?
Józef Figura