Nokaut_ Psychiatryczne rozważania 1. Before. Na kozetce u psychoterapeuty. Dlaczego?
/Fantástico Chico Blanco/
- Panie doktorze, jedynie pan może wyjaśnić to, o czym chcę panu opowiedzieć. Proszę sobie wyobrazić, że moje życie przypomina paradoks jeżozwierza. Rozumie pan, o co mi chodzi?
- Na razie nie. - Odparł doktorek kręcąc głową.
- Kiedy jeżozwierzowi jest zimno, zbliża się do stada, ale wtedy kolce innych osobników zaczynają go kłuć i musi się odsunąć. Znowu jest sam i ponownie jest mu zimno... Cała tajemnica tkwi więc w tym, aby odnaleźć właściwy dystans między własnymi i cudzymi kolcami, a ja tego nie potrafię. Bo albo jest mi zimno, albo kłują mnie cudze kolce, a może nie jest mi wcale zimno a moje kolce kłują innych. Nie potrafię tego stwierdzić. Otóż przywiódł mnie do pana, jak sądzę, brak umiejętności znalezienia balansu. Pewnie dlatego nie mam przyjaciół, bo albo jestem dla nich zbyt chłodny, albo zbyt gorący. Mam nadzieję, że spróbuje mi pan wyjaśnić ten problem i wskaże ścieżkę jak szukać rozwiązania. Proszę sobie wyobrazić, że wszystkim wydaje się, że jestem kukłą, plastikowym metroseksualnym pajacem, ukształtowanym z najbardziej elastycznych tworzyw, gumową lalką. Oprócz tego zarzuca się mi to, że mam dwie lewe ręce i że nie potrafię się nimi posługiwać. Ciekawe, że ten zarzut stawiają mi ci, którzy nigdy ze mną nie zamienili słowa. Twierdzą, iż jestem mięczakiem, kojarzę się im ze słabym niemęskim charakterem. Widzą hetero, ale mówią homo. Uważają, że jak się nosi obcisłe spodnie to krew nie dopływa do mózgu. Taki tam, męski odpowiednik przysłowiowej blondynki. Bo jak się ma dobre maniery, schludną fryzurę, zadbane dłonie i fajne ciuchy, to od razu jest się lalusiem?
- Proszę mówić dalej. - Zagadnął terapeuta, jakby od niechcenia, bardziej skupiony na swoich paznokciach niż na pacjencie.
Jego połyskująca w świetle słońca jedwabna koszula w kolorze écru, cudownie komponowała się z idealnie wprasowanymi w kant szarymi spodniami z gabardyny nabytej na Savile Row w Lądku - Zdroju i takąż samą kamizelką.
- Nie jestem ładny, po prostu mam oryginalną twarz.
Na chwilę zapanowała niezręczna cisza. Kapnął się, że go lustruję, ale olał to. Zmieniłem pozycję na kozetce, bo miałem wrażenie, że wyglądam jak banan. Taki trochę zielony i żółty, i taki trochę psychicznie przegnity jakby wyjęty z lodówki, i do tego jeszcze wygięty na kształt profilu kozetki. Ten ruch na kilka sekund przywrócił jego uwagę. Swoją drogą, skąd on wytrzasnął taką pokraczną kozetkę? Bananowy kształt! Jakiś zagadkowy wybryk meblarskiej architektury!
Już po kilku zdaniach wiadomo było, że urodziłem się dziwolągiem i że nadal rozwijam się w tym kierunku. Miałem przeświadczenie, że moja pokręcona psychika nosiła znamię, a jakże, zbyt obcisłych spodni w szkocką kratę bez elastanu, wpijających się boleśnie w genitalia. Kurde, coś w tym jest. Walczyłem dalej ale gadając miałem wrażenie, że jeszcze bardziej się pogrążam.
- Jeżeli sposób wysławiania się jest poprawny, to nie od razu musi się być lalusiem czy żółtodziobem. Przecież potrafię pracować fizycznie i wcale się przed tym nie wzbraniam. Jeśli trzeba...
Monolog przerwało pochrapywanie. Bożesz... Głowa terapeuty wtuliła się mimowolnie w ramiona i groteskowo zawisła na klatce piersiowej, pulsującej równomiernym sennym oddechem.
- Halo, czy pan mnie w ogóle słucha?
- Ależ tak, oczywiście, proszę mówić dalej. - Odrzekł sennie, wyrwany z drzemki terapeuta, pomlaskując i mamrocząc jak uczący się słów zasmarkaniec.
Najwyraźniej nie przejął się moją wcześniejszą obserwacją i miał mnie głęboko w dupie.
- Manners maketh man. - Wyszeptałem.
- Co pan powiedział, nie zrozumiałem? Proszę powtórzyć.
- Maniery czynią człowieka! - Powtórzyłem dobitniej i doprecyzowałem. - Dobre wychowanie i kultura sprawiają, że jesteśmy ludźmi.
Nie byłem pewien, czy zrozumiał. Niezdarnie przetarł dłonią oczy i ziewnął. Walczył ze snem tak bezskutecznie jak na homilii znanego arcybiskupa i to było od niego mocniejsze. Kurwa, ależ musiałem go nudzić.
- O czym ja to mówiłem? Aha, już wiem. - Kontynuowałem. - Jeśli trzeba, biorę łopatę do rąk i pracuję. Nie straszne jest żadne narzędzie pracy. Sam radzę sobie ze wszystkimi problemami, prócz tego jednego, który jest powodem mojej u pana wizyty. Dla ludzi jestem lalką. Jeśli na przykład zagwiżdżę na palcach to członkowie tego wielce tolerancyjnego społeczeństwa patrzą na mnie ze zdziwieniem, zadając sobie pytanie, to on umie gwizdać? Jeśli tak, to jest prostacko ordynarny! Już sobie z tym przestaję radzić. To wszystko jest dla mnie zbyt wielkim ciężarem. Nim ktoś mnie pozna, zdąży mnie ocenić i odrzucić. Cokolwiek się wydarzy, jestem ignorowany. Ludzie nie szanują tego, kim jestem i co robię. Nikt nie traktuje mnie poważnie. To zaczęło się już w szkole i ciągnie po dziś dzień. I pogłębia się. Wciąż jestem ignorowany. Dlaczego? Dlaczego mnie nikt nie szanuje? Przecież mam niemal wszystko, czego człowiek może chcieć. A jednak czegoś nie mam. Czego mi, więc brakuje? Panie doktorze, czego mi brakuje, proszę mi powiedzieć! - Wydusiłem z siebie okrzyk rozpaczy.
- Co, co proszę? Niedosłyszałem, czy mógłby pan powtórzyć? - Pytanie wyrwało terapeutę z regularnego snu. - Aaaa, tak, tak. W ogóle to, kim jest pan z zawodu?
Żachnąłem się z wściekłości. Przyszedłem do niego z problemem a ten mnie olewa. Przecież bierze ode mnie niemałą kasę! Co za fiut! Mógłby chociaż udawać! Mimo wszytko grzecznie odpowiedziałem.
- Jestem żigolakiem. - Zrobiłem sugestywną pazę. - Moje pracodawczynie też mnie nie szanują, ale im się trudno dziwić. To jednak nie powinno mieć znaczenia w dzisiejszym zliberalizowanym świecie. Panie doktorze, jestem przekonany, że mi po prostu czegoś brakuje? Tylko nie wiem, czego. Proszę mi pomóc, bo dłużej tego stanu nie zniosę.
- Proszę pana, proszę mi nie mówić o przekonaniach. - Odparł lekceważąco terapeuta. - Przekonania to, po pierwsze luksus tych, którzy stoją z boku, a po drugie pan raczej nie ma ich wcale, bo jak można je mieć, kiedy się nie wie, czego chce?
- Jak to, przecież mam przekonania!
- Nie bądź pan babą, weź się pan w garść, czas wracać na ulicę. Niech się pan wreszcie ogarnie, taki jest pański los. I niech pan zbalansuje wszelkie za i przeciw.
- Jakie za i przeciw?
- Dość tego na dzisiaj. Aha i rachunek za wizytę niech pan przed wyjściem uiści gotówką u recepcjonistki. - Terapeuta wdał z siebie pomruk niezadowolenia i zwirował nerwowo na obrotowym fotelu.
Wstał. Trzęsącymi rękoma zapalił papierosa i zademonstrował mi swój chudy zad, stając do mnie tyłem. Podszedł do okna wychodzącego na parking i je uchylił. Ani razu już na mnie nie spojrzał.
- Naturalność jest bardzo ważna bo pomaga stwierdzić, czy ktoś nas lekceważy czy nie. - Powiedziałem wychodząc.
Nie usłyszałem odpowiedzi, nawet nie miałem pewności, czy mnie usłyszał. Wciągał dym całym sobą i nic poza tym nie było ważne. Jego napuszona postawa, nie wiedzieć czemu, skojarzyła mi się usiłowaniem podrywu striptizerki w prowincjonalnym nocnym klubie przez podstarzałego bezrobotnego komika. Po prostu farsa. Całe to zdarzenie nie naprawiło mojej idiotycznej sytuacji i nie dało odpowiedzi na moje pytania. Wyszedłem załamany zająć się nicnierobieniem, bo nie wiedziałem co począć. Po tej komedii jednakże coś w moim życiu się zmieniło, porzuciłem fach żigolaka.
Skontaktuj się z nami
+48 796 024 024
+48 18 52 11 355redakcja@podhale24.pl
m.me/portalpodhale24
Adres korespondencyjny
Podhale24.pl
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
ul. Krzywa 9
34-400 Nowy Targ
Informacje
Obserwuj nas