Musze tylko podać miejscowość. Strzelam: Skawa koło Rabki.
Wujek w Ameryce? No problem!
- Robimy to w ten sposób, że po zamontowaniu oni mają trzydzieści dni na wypłatę panu kasy. W praktyce to 14-16 dni. To nie jest robione przez urząd tylko bezpośrednio przez Czyste Powietrze Warszawa. Przez Wojewódzki Urząd Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie*. I ma Pan większe dotacje, bo gmina nie daje tak dużych dotacji. Gmina, nie wiem, dlaczego, choć 14 lat pracuję, ale gmina zabiera połowę dotacji. Ktoś na pompę powinien dostać 55 tys. 600, a dostaje 35 tys. zł.
Pani K. chętnie mi pomoże. Nie poddaje się, mimo że zaczynam piętrzyć trudności. Że to domek babci, ale współwłaścicielem jest wujek, który siedzi w Stanach i nie ma z nim kontaktu.
Ale pani K. wystarczyło krótkie pytanie: czy jestem w księdze wieczystej. Kłamię, że tak.
To pani K. jak z nut kłamie, że nie jest to żaden problem. Bo wystarczy, by jeden z właścicieli zgłosił się po dotacje. Wtedy ten drugi, jak się zgłosi po dotację, to już nie dostanie. Trzeba więc być tym pierwszym. Już oczyma wyobraźni wyobrażam sobie minę nieistniejącego wujka w Ameryce, że to ja dostałem dotacje na nieistniejący domek w Skawie, którego żaden z nas nie jest współwłaścicielem.
Papiery? Wyciąg z konta wystarczy
Dopytuję więc co dalej.
- Najpierw muszę przyjechać, zobaczyć co pan ma, jak ma i wtedy panu powiem - tłumaczy rezolutnie.
Zapewniam więc, że nie ma problemu, zapraszam. Ale jakie dokumenty muszę przygotować? Bo znając realia polskiej biurokracji, zapewne konieczny będzie ich cały stos.
- Pan na emeryturze czy pracuje?
- Pracuję - rzucam nieopatrznie, bo zaraz czuje jakby entuzjazm mojej rozmówczyni stopniał.
- Wyciąg z konta, ostatnie sześć wpływów wystarczy, nic więcej - tłumaczy Pani K.
- A Państwu co się z tego należy, ile prowizji pobieracie? - zgłaszam wątpliwość co do całej finansowej operacji.
- Nie, nie, nie - trzykrotnie zaprzecza Pani K. Wszystko na miejscu załatwimy - zarzeka się Pani K.
- To może pieniądze trafią na konto jakiejś firmy mającej zamontować kocioł ekologiczny? - zaczynam przejawiać wątpliwości.
- Skąd! Firmy dostają prefinansowanie i to się załatwia wtedy przez gminę, ale tylko wtedy, gdy dochód na członka rodziny nie przekracza 1300 zł. Wtedy pan nie dostaje pieniędzy do ręki, tylko płaci VAT - wyjaśnia rozmówczyni.
Ale protokół musi być. I zdjęcia
Szatańska myśl rodzi mi się w głowie, którą natychmiast dzielę się z Panią K.: czyli jakbyśmy się dogadali, to dostałbym pieniądze na konto i nawet nie musiałbym kopciucha wymieniać?
- No nie -śmieje się Pani K. - musimy mieć protokół odbioru, musimy zrobić zdjęcia, Ale może sobie pan to potem odłączyć. Chyba, że sobie pan do kopciucha podłączy pompę ciepła, to będzie pan miał dwa źródła ciepła - przekonuje.
Dowiaduje się jeszcze, że firma, której przedstawicielem jest Pani K. czyli Europejskie Partnerstwo Energetyczne z Poznania robi wszystko od A do Z. czyli załatwia formalności, przeprowadza audyt, montuje nowy kocioł, pompę ciepła czy co tam sobie wymarzę, a ja zostaję potem sam na sam z moim wymarzonym ekologicznym źródłem ciepła.
Może ktoś powie tu prawdę?
Po wzajemnej wymianie kłamstw, bogaty o nową wiedzę dzwonię do operatora Czystego Powietrza w Nowym Targu. Z pretensjami. Bo jak oni działają, skoro za dwa tygodnie mogę mieć pieniądze na koncie?
Sylwester Magiera, kierownik Referatu ds. Ochrony Środowiska nowotarskiego Urzędu Miasta, który jest jednocześnie operatorem programu Czyste Powietrze zapewnia, że to niemożliwe, by pozyskać pieniądze wcześniej niż za pół roku.
- Domyśla się pan, że to kolejna firma, która chce takimi tekstami pozyskać klientów? - ostrzega mnie. - Bo to wszystko jest nierealne. Żeby złożyć wniosek trzeba wykonać audyt energetyczny, a przy dzisiejszej ilości zainteresowanych ciężko znaleźć audytora. W najlepszym przypadku to już miesiąc. A potem jeszcze trzeba przygotować wszystkie dokumenty. Przy najniższym poziomie dofinansowania, czy bez prefinansowania na średnim poziomie, mieszkaniec może sam złożyć wniosek, w pozostałych przypadkach tylko przez operatora - tłumaczy Sylwester Magiera.
Dopytuję więc, gdzie tkwi haczyk? Na czym firma może zarabiać, jeśli wszystko robi za mnie i nie chce za to nic?
- Ciężko powiedzieć, bo firma firmie nierówna. Przede wszystkim pisanie wniosku to często tylko zachęta. Potem okazuje się, że firma ma swoich instalatorów i urządzenia, które montuje. I bywa, że ceny, które mieszkańcy wówczas muszą zapłacić są zdecydowanie wyższe, niż gdyby mieszkaniec sam wybrał swojego instalatora - zauważa naczelnik.
I zwraca uwagę na istotny szczegół jakim jest umowa wstępna. Ta nierzadko skutkuje tym, że jest się uwiązanym do końca i skazanym na określoną realizację za niemałe pieniądze. I wychodzi na to, że choć wszystko jest niby w zgodzie z prawem to efekcie nie będzie ani szybciej, ani taniej.
There is a problem, a big problem!
Na pytanie o nieistniejącego wujka z Ameryki i łączącą mnie z nim współwłasność rzekomo nie będącą problemem, naczelnik wydziału ochrony środowiska odpowiada krótko: - Nie ma szans, bez oświadczenia współwłaściciela, by złożyć wniosek do Czystego Powietrza.
Józef Figura
* Nie ma takiej instytucji jak Wojewódzki Urząd Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie.
Ludzie jednak mają tendencję do wierzenia w to co chcą usłyszeć.