O co chodzi? Jak zwykle - o pieniądze.
Bo nie można korzystać z własnej działki
- Trasa została wytyczona w większości po terenach prywatnych, bez uzgodnienia z właścicielami tych gruntów. Problem w tym, że na wszystkich portalach na podstawie regulaminu trasy jest przyzwolenie na korzystanie w okresie zimowym tylko i wyłącznie przez narciarzy biegowych - tłumaczy Łukasz w liście przesłanym do redakcji prosząc o zachowanie anonimowości.
Jak przekonuje, tym sposobem właściciele nie mogą przejechać drogą wiodącą przez ich działkę quadem czy skuterem śnieżnym. Niemożliwa jest też zrywka drewna.
Na gębę
- Od 12 lat jeżdżą ratrakiem jeżdżą po prywatnych gruntach, żadne umowy nie są podpisane. Było kiedyś "na gębę" pytanie, gdzieś pod sklepem, czy można będzie przejechać ratrakiem. Zgoda, ale to miało być na rok, a nie, że korzystają tyle czasu i my ani grosza z tego nie mamy. Rozmawialiśmy z wójtem, powiedział, że to są prywatne posesje i jak powiemy nie, to nie i dziękujemy za trasę - przyznaje syn właściciela działki, który zawęził drogę. On także nie chce upubliczniać swoich personaliów.
Mieszkaniec Obidowej dodaje, że trasa narciarska utrudniła korzystanie mieszkańców ze swojej własności.
- Wnet byśmy nie mogli się ruszyć z dziećmi, nic nie mogą zrobić w zimie, bo turysta jest ważniejszy. Jak mamy jechać po drewno zimą jak są trasy założone? To jedyny dojazd. Podobnie sprzeciwia się wspólnota leśna i większość mieszkańców. Jest sprzeciw, póki tego nie uregulują - podkreśla.
Czekając na propozycję
Właściciele zaproponowali, by gmina płaciła za dzierżawę gruntu podobnie jak płaci nadleśnictwu. Była też propozycja wykupienia drogi, ale dotąd nie było żadnego odzewu ze stronę gminy.
- Niech dadzą jakąś propozycję. Kupili ratrak, a nie mają po czym jeździć. To trzeba było robić na odwrót. Każdy się śmieje, bogaci, ludzie mają piękne pensje, bo po prywatnych jeżdżą. Tam jest 400 metrów polany, to nie jest mało.
Nie powinno się tak dziać
Zofia Faron - wówczas jako sołtyska - była pomysłodawczynią i założycielką trasy.
- Nie wiem czy chcę to komentować. Uważam, że to nie powinno się wydarzyć. Jeśli Obidowa nie chce się rozwijać, chce się cofać, jak się od roku cofamy, to wróćmy do pieleszy. Cóż, nie można nikogo ciągnąć do przodu na siłę. Trasa ma swoją wyrobioną markę, ale jak ktoś chce to zniszczyć to trudno, ale nie powinno się tak dziać... - przyznaje z żalem w głosie.
Obecny sołtys Witold Koperniak przekonuje, że trzeba się spotkać i uzgodnić z właścicielami czego chcą - rekompensaty, wykupu czy umowy. Ale podkreśla, że porozumienie ma się wyłonić podczas zaplanowanego na 10 września o godz. 18. zebrania wiejskiego.
- Trasa jest potrzebna i jestem przekonany, że dojdziemy do porozumienia - podkreśla.
Zostaliśmy zaskoczeni
Na porozumienie liczy także Krzysztof Łapsa, zastępca wójta gminy Nowy Targ.
- Wyjaśniamy sprawę, było spotkanie z przedstawicielami wsi, wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze do porozumienia. Chcemy zagospodarować i uporządkować drogę na dole wzdłuż potoku Lepietnica. Teraz zostaliśmy zaskoczeni przygradzaniem. Jeśli te działania są nieprawne to chcemy sprawę uregulować. Chcemy dojść do porozumienia i użytkowania, by ta atrakcja, która służy głównie Obidowej jednak miała swą kontynuację - zapewnia.
Problemem jest ustalenie prawidłowego przebiegu drogi w ewidencji. Chodzi nie tylko o sam jej przebieg, ale i szerokość. Zdaniem wice wójta została zawężona do niespełna 3 metrów, a w ewidencji gruntów ma blisko 4 m. Trwa sprawdzanie czy można było postawić płot wzdłuż niej.
To nie jest komercyjna trasa
Czy jednak gmina bierze pod uwagę możliwość wypłacanie dzierżawy za użytkowanie drogi przebiegającej przez ich działki?
- To nie jest komercyjna trasa. Mówimy o sporych wydatkach gminy, która ponosi duże koszty w jej utrzymaniu. Ratrak i jego praca nie są za darmo. To wkład gminy w atrakcję, która służy głównie Obidowej. Wszyscy, którzy tu mieszkają mogą z niej korzystać za darmo. Nikt też nie robi problemu, by zagospodarować miejsca parkingowe, otwierać noclegi czy prowadzić gastronomię. To elementy, które powstają dzięki tej inicjatywie. Ale podchodzenie do tego jak do komercyjnej trasy, na której ktoś zarabia ogromne pieniądze to nieporozumienie - podkreśla Krzysztof Łapsa.
Jak podkreśla, pobierana opłata za korzystanie ze śladu przez turystów to jedynie częściowa partycypacja w kosztach utrzymania trasy, a nie czerpanie zysków.
Skoro nadleśnictwo może...
Odnosząc się do zarzutu o utrudnienia korzystania w zimie zastępca wójta podkreśla, że chodzi o krótki czas w sezonie, jakieś cztery tygodnie w roku, kiedy jest wystarczająca ilość śniegu.
- Te argumenty podnoszą także np. osoby, które nie mają tam działek, lasu tylko chciałyby jeździć tam quadem. Jeśli mamy atrakcję, to powinniśmy wspólnie o nią dbać. Niestety nieograniczona jazda quadem po trasie, z której korzystają także biegacze, w mojej ocenie stanowiłaby duże zagrożenie dla użytkowników. A jeśli chodzi o zrywkę drewna to nadleśnictwo, które prowadzi tam gospodarkę leśną, jest w stanie prowadzić ją poza sezonem narciarskim.
Nadzieja w zebraniu
Czy uda się dojść do porozumienia? Obydwie strony wiele obiecują sobie po zebraniu sołeckim, które zaplanowane zostało na 10 września o godz. 18 w remizie OSP. Organizatorzy liczą na jak największą frekwencję mieszkańców, by jak najszerzej przedyskutować sprawę i znaleźć rozwiązanie, które zadowoli wszystkich.
Józef Figura


























