NOWY TARG. Jan Kirschbaum, organizator gali walk, które odbyła się w czerwcu na nowotarskim lodowisku, twierdzi, że nie chciał oszukać zawodników i niebawem wypłaci im nagrody pieniężne. – Wróciłem z Marsylii i zabieram się za uregulowanie spraw związanych z galą – mówi w rozmowie z „Gazetą Krakowską”.
W połowie lipca „Tygodnik Podhalański” ujawnił, że po czerwcowej gali Kick boxingu w Nowym Targu wybuchł skandal. Organizator imprezy Jan Kirschbaum nie wypłacił zawodnikom nagród – m.in. zdobywcy drugiego miejsca Marcinowi Różalskiemu - i zniknął. Zawody były nielegalne – zdaniem Polskiego Związku Kick boxingu.
Kirschbaum tłumaczy, że po gali nie miał całej sumy na wypłatę nagród i zaproponował zawodnikom część, jednak menedżer Różalskiego zgłosił to jednak policję i chciał całej sumy. – Nigdzie też nie uciekłem po gali – mówi. – Po prostu cztery dni po finałowej walce otrzymaliśmy propozycję dla Łukasza Jarosza wzięcia udziału w K1 w Marsylii. Z takiej gratki nie mogliśmy nie skorzystać. (…) Od razu wyjechaliśmy do Wiednia, by dobrze przygotować się do tego startu. Wróciłem z Marsylii i zabieram się za uregulowanie spraw związanych z galą. Różalski dostanie pieniądze, które mu się należą, tak szybko jak to będzie możliwe. – zapewnia.
Jan Kirschbaum zapewnia też, że gala była legalna. – Mam pismo z resortu sportu, departament prawno-kontrolny, ze stycznia tego roku, wyrażające zgodę na przeprowadzenie imprez na terenie Polski przy akceptacji władz samorządowych – zapewnia.
- To nic innego tylko zazdrość –broni swojego promotora Łukasz Jarosz z Rabki, zwycięzca nowotarskiej gali. – Jeśli komuś coś się uda, zacznie odnosić sukcesy, to trzeba go zgnoić.
- Między mną a panem Janem nie ma zgrzytów – zapewnia Jarosz. – Nasza współpraca nadal układa się wyśmienicie i przynosi sportowe sukcesy.
Więcej w „Gazecie Krakowskiej”