- Sadze na Kopernika. Mieszkańcy oskarżają kotłownię i zapowiadają, że nie odpuszczą. "Przegięli pałę"
Prezes przyznaje, że tej nocy odbywała się zamiana pracujących kotłów - jeden wygaszano, drugi rozpalano. To z tego pochodził czarny dym. - Jeśli wtedy wydostaje się jakiś pył, to jest on stosunkowo niewielki. Przy czyszczeniu kotłów można zaobserwować dym unoszący się z komina. Same filtry są czyszczone w sposób uniemożliwiający emisję pyłu do atmosfery - mówi.
Grzegorz Ratter uważa, że teoretycznie pył mógłby pochodzić ze składowiska węgla, skąd mógł go unieść i roznieść np. podmuch wiatru. - Ale pył ma inną strukturę, nie są to grube, tłuste płaty, więc jest to dla mnie dziwne. Tym bardziej, że pracujemy 12 miesięcy w roku, a ten pył na samochodach pojawił się dopiero teraz - twierdzi.
Prezes, pytany jak wytłumaczy to, że taka sadza pojawia się tylko w okolicy kotłowni, a nie ma jej w innych częściach miasta, odpowiada, że sprawa wymaga wyjaśnienia.
Więcej o sprawie pisaliśmy w artykule pt. Sadze na Kopernika. Mieszkańcy oskarżają kotłownię i zapowiadają, że nie odpuszczą. "Przegięli pałę"
r/