Alarm ekologiczny. Sztandary zapłonęły jak 32 lata temu (video)

Niecodzienny happening artystyczny miał miejsce w Nowym Sączu. Miał na celu zwrócenie uwagi na problemy ekologiczne. I był ukłonem w stronę Władysława Hasiora, artysty związanego z Zakopanem, który tego rodzaju instalacje przedstawiał niegdyś w swojej twórczości. Wydarzenie miało także podhalański akcent.
Sztandary przygotowane przez uczniów nowosądeckich liceów zapłonęły na dziedzińcu Małopolskiego Centrum Kultury "Sokół".

- Ogłaszamy alarm ekologiczny w celu ratowania naszego "domu", miejsca do życia - mówiła
Alicja Gołyźniak, specjalistka ds. organizacji wystaw w Galerii Sztuki Współczesnej BWA Sokół.

Przypomniała, że happening "Żarliwe sztandary" został przeprowadzony przez Władysława Hasiora na rynku głównym w Nowym Sączu dokładnie 32 lata temu - również 7 listopada. 

Tropem Hasiora

- Młodzież z sądeckich liceów stworzyła swoje artystyczne wypowiedzi, które są manifestami w imię lepszego świata i dotykają problemu wyzysku ekosystemu. Jak uchronić świat przed wojną i degradacją? Dziś idąc tropem Hasiora podpalamy sztandary jako symbol nieuchwytnej idei. Pożegnania starego porządku - chciwości i okrucieństwa, i apelując o nowy porządek - empatii, współczucia i troski. Sztandar, jak powiedział niegdyś Hasior, czy to na polu bitwy, czy chorągiew kościelna na procesji, czy flaga państwowa w pochodzie - to przedmiot, którego nigdy się nie opuszcza. Nie opuszczajmy ich idei - mówiła Alicja Gołyźniak.



Sztandary płonęły przy dźwiękach syreny. Podczas happeningu nie zabrakło podhalańskich akcentów. Na piszczałce, trombicie oraz na kozie zagrał Krzysztof Gocał, regionalista, artysta, muzyk.

Akcja odbyła się jako finał projektu "Alarm ekologiczny. Hommage - Hasior".  Wydarzenia związane z twórczością artysty odbywały się od 18 października.


Sztuka z ogniem

Władysław Hasior urodził się w Nowym Sączu, a związany był z Podhalem i Zakopanem. Jego sztuka często była manifestem o charakterze ekologicznym. Chciał zwrócić uwagę na postępującą degradację środowiska. Przygotowywał instalacje w plenerze i często posługiwał się ogniem. Palił sztandary, martwe drzewa. Przy jednej z takich akcji w latach 90. był strażak z Bukowiny Tatrzańskiej Stanisław, który pracował wówczas w zawodowej straży w Zakopanem. W stolicy Tatr odbyła się jedna z odsłon "Alarmu ekologicznego" Władysława Hasiora. Artysta przymocował wówczas do uschniętej jabłoni ręce z manekinów i całość podpalił.

- Pojechaliśmy wtedy samochodem strażackim jako zabezpieczenie akcji. Przyglądaliśmy się temu z bliska. Do dzisiaj mam wspomnienie Władysława Hasiora, jak chodził obok tego drzewa, przyglądał mu się jak płonie. Przyjechaliśmy w momencie, kiedy przymocowywał ostatnie "ręce" do gałęzi, a później je podpalił - opowiada Stanisław.



mp/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 09.11.2024 09:54