Kandydat na prezydenta w Łopusznej. Rafał Trzaskowski: "Przyjechałem tu naładować baterie" (zdjęcia i film)
ŁOPUSZNA. Było wiele o pojednaniu i szacunku, łączeniu zamiast dzielenia, szukaniu prawdy wbrew przepowiedniom "fałszywych proroków". Zaczęło się od zgrzytu, bo ledwo, gdy uczestnicy spotkania zaczęli się schodzić, przed bramą Tischnerówki, witała ich siedmioosobowa "bojówka" wyposażona w białoczerwone flagi, wuwuzele i strażacką syrenę. Ale nikt nie dał się sprowokować, co najwyżej padło parę mocniejszych słów z obu stron, a jeden z dziennikarzy został szturchnięty drzewcem z narodową flagą.
Przyjaciół mamy wielu
- Bardzo się cieszę, że po kilku latach znów jestem w Tischnerówce. Przyjaciół mamy wielu, także na Podhalu. Tu ładujemy baterie, przypominamy sobie nauki księdza profesora. By nie dać się dzielić, być ze sobą, nie wierzyć fałszywym prorokom, a skupić się na tym co najważniejsze - na tym co nas łączy. Wyzwań przed nami mnóstwo, trzeba więc szukać wspólnoty, mimo, że czasami mamy różne poglądy łączy nas to, że jesteśmy Polkami i Polakami i mamy szacunek dla tradycji - podkreślał kandydat na prezydenta podczas spotkania w wypełnionej po brzegi sali Tischnerówki.
Drogami Tischnera
Kandydat przywitany został przez gospodynię tego miejsca Józefę Kuchtę jak i Kazimierza Tischnera, brata ks. profesora. - Można powiedzieć, że Warszawa przyjechała do Łopusznej, aby rozpocząć nowy rok, Rok Tischnera, rok marszu Drogami Tischnera. My idziemy wieloma drogami. Każdy ma różne poglądy, pomysły, ale jeden cel nas łączy - to co mówił, przekazywał brat: Nadzieja, Miłość, Szacunek. I chciałbym, by ten Rok Tischnera był rokiem pojednania, rokiem szacunku. Jak było ogłoszenie 29 października w senacie Roku Tischera jakież to było wspaniałe, że wszyscy jednogłośnie opowiedzieli się za! - nie krył entuzjazmu Kazimierz Tischner.
A dla dziennikarzy - briefing
Niestety, gdy zaczynała się dyskusja z zebranymi i pytania z sali, dziennikarze zostali wyproszeni do pomieszczenia obok, gdzie mieli czekać na zapowiedziany briefing prasowy. Podczas spotkania z dziennikarzami prezydent Warszawy wracał do mówienia o ufności i unikaniu podziałów w państwie.
Padły też pytania polityczne: o komisję wyborczą, Ruch Obrony Wyborów powołany przez Przemysława Czarnka, o Zbigniewa Ziobro i domniemane represjonowanie sędziów, czy kampanię konkurentów oraz wystąpienie byłego wiceministra PiS w telewizji białoruskiej. O tym wszystkim w naszej relacji wideo.
Ja tu jeszcze wrócę
Pytany, czy w ramach kampanii pojawi się jeszcze na Podhalu, Rafał Trzaskowski przyznał: - Dzisiejsza wizyta ma dla mnie wymiar symboliczny. To czas, który sprzyja zadumie, stąd tu jestem, bo wielu z nas czerpie natchnienie z nauczania ks. Tischnera. Kampania zacznie się zapewne w połowie stycznia, będzie trwała wiele miesięcy, więc jestem absolutnie przekonany, że będę tu nie raz. Zwłaszcza, że brat mojego dziadka był starostą w Myślenicach, więc samo to mnie predestynuje, by być tu jak najczęściej. I będę wracał tutaj, by rozmawiać z tymi wszystkimi, którzy otwarci są na dialog - podkreśla kandydat na prezydenta.
Na co Pan liczy w bastionie PiS?
Odpowiadając na pytanie dziennikarki Polsatu, czy kandydat chce przekonać choć małą grupę przeciwników, czy jest to raczej próba zmiany wizerunku dla wyborców wielkomiejskich i ukłon w stronę mieszkańców mniejszych miejscowości - Trzaskowski zaczął z przekąsem: - Bardzo lubię rozmowę o bastionach jakichkolwiek. Jestem tu na zaproszenie pani poseł i wójta Nowego Targu. Ze wszystkimi trzeba rozmawiać. Pamiętacie moje wystąpienie z Gliwic, gdy prezentowałem mapę 140 miast, które tracą swoje funkcje społeczno - gospodarcze? Będę w tych regionach dużo częściej. W 2020 też to robiłem, ale wtedy tego czasu było dużo mniej. Od kiedy ruszyła prekampania, na moim szlaku często pojawiały się mniejsze miejscowości. To naturalne - podkreśla.