Na dobrą sprawę wystarczyłby fotoreportaż z tradycyjnego spotkania noworocznego establishmentu Królewskiego Miasta Nowego Targu, ale nasz redakcyjny operator obrazu tym razem poprzestał na inwokacji, bez zagłębiania się w kuluary kulturalnego centrum miasta, bo miał inne, ważniejsze obowiązki i jest usprawiedliwiony...
Nie byłbym jednak sobą (Sową), gdybym nie włożył swoich trzech groszy. A właściwie trzech kolorów i nawiązał to wydarzenie coś na kształt obrazów Krzysztofa Kieślowskiego. Choć od tamtej produkcji minęło już ponad trzydzieści lat, pewne zamysły nie tracą na aktualności; w naszym grodzie na pewno. Co prawda do rewolucji nam daleko, a trudno porównać rozbiórki rudery przy Szaflarskiej do zburzenia Bastylii, jednak jakieś analogie by się znalazły.
Najpierw była biel - blanc to nawiązanie do wolności, bo przecież w wolnych i demokratycznych wyborach mamy jednak naszą władzę. Przemówił burmistrz i wzniósł toast szef rajców. Czerwień i błękit to na wojennych mapach kolory przeciwników, ale przecież symbolizuje równość i braterstwo i patrząc z góry, okiem obiektywu kolegi Gębacza, tak widzę uczestników tego tradycyjnego rautu.
Skąpy fotoreportaż dokumentuje fakt, że dress code obowiązywał w szeregach uczestników, spośród których w strojach funkcyjnych, obok Marcina Kudasika i Wielebnego, wystapił także komandor Giżycki i przedstawiciele służb mundurowych, z których największy sentyment czuję do strażaków, kolegów Jaśka Łapsy. Tytuł lidera elegancji przyznałbym Staszkowi Kowalczykowi, bo prymat toalet żeńskiego parytetu Urzędu Miasta był niepodważalny.
Jednak w tym gronie ujęło mnie najbardziej co innego. Otóż, bez wymieniania nazwisk, adwersarze z miejskiej sali obrad, potrafili tego wieczoru stuknąć się musującą lampką, bez musujących emocji. Nikt się nie czepiał burmistrza i nawet radny MJ był uśmiechnięty. Blue mieszało się z rouge i było fraternite; nawet momentami przypominało to Blaugranę, czyli barwy Barcelony, która mimo zawirowań, zawsze będzie wielka. I tak z polityki przeszliśmy do sportu, a więc mego ulubionego tematu. A o tym pogadaliśmy sobie przy okazji z możnymi naszej nowotarskiej rzeczywistości, chcąc rozwijać miejską piłkę kopaną, ale nie pozwolić na dalsze kopanie naszego ukochanego hokeja.
Zagłuszane przez kolędującą orkiestrę kuluarowe dyskusje były przyjazne, a wszelkiego rodzaju animozje zasypał gęsto padający śnieg, który znów napędzi nam ślizgających się po okolicy ceprów i kolejnych kłopotów. Ale póki co, spróbujmy ze sobą rozmawiać, nie tylko podczas rautów. Szczęśliwego Nowego Targu!
Jacek Sowa