Artur Bocianowski: Stworzę wam raj! Raj na gnoju. Moim gnoju... REPORTAŻ (film)

RABA WYŻNA. Kontrowersyjny biznesmen znów zaskakuje. Toczy wizję budowy - obok oprotestowanej biogazowni - ośrodka sportowego z basenami i hipodromem. Tymczasem zaglądamy tam, gdzie śmierdzi. A przynajmniej śmierdzieć powinno.
Pomysł budowy biogazowni oprotestowany został przez sąsiadów, nagłośniony był niemal na cały kraj. Były protesty, blokowanie drogi, przedwyborcze apele do polityków. Tłumaczenie, że centrum wioski, odór, bałagan i niszczenie życia sąsiadom.

Zaglądamy więc z kamerą do obory, podpatrujemy hodowlę i dopytujemy, czy będzie śmierdzieć czy nie bardzo. A przy okazji - podpatrujemy, jak robot doi krowy, a komputer typuje, kiedy dopuścić do niej byka. Niezwykłego byka. Z bańki...

Po drugiej stronie stołu, paszowego stołu


Nowoczesna obora stoi nieopodal podupadłego pałacyku w Rabie Wyżnej. Nie rzuca się w oczy z wyjątkiem dwóch wysokich silosów na paszę. Wiejską drogą pokrytą pokrzywionymi płytami zajeżdżamy na obszerny plac jakby niepasujący do podupadającego otoczenia. Wybetonowane równo podwórze, wielka hala, na której przebywa blisko setka krów. Jest pora obiadowa zajadają ze - jak to nazywają zootechnicy: "stołu paszowego".

To, co ląduje po drugiej stronie krowiego przewodu pokarmowego jest dyskretnie zsuwane. Robi to specjalny zgarniacz- urządzenie automatycznie przeciągane na linach pod krowimi nogami, by zebrany gnój zrzucić na końcu obory do podziemnych zbiorników. Zwierzęta zdają sobie z tego sprawę i spokojnie przekraczają go, gdy tylko przechodzi pod ich nogami.

- Wszyscy zdają sobie sprawę, że smród wywołuje niewłaściwie składowane. Ten materiał można zagospodarować i przetworzyć na energię elektryczną - przekonuje do swego pomysłu Artur Bocianowski, właściciel stada i dzierżawca niemal 150-hektarowego gospodarstwa.

Gówno z rękawa


Zasada ma być prosta - 3-4 razy dziennie do zbiornika miałby podjeżdżać traktor z szczelną beczką, do której wpompowana byłaby zawartość zbiornika będąca rzadką pulpą. Traktor z ładunkiem przejeżdżałby gminną drogą jakieś 300 metrów dalej, by w przyszłej biogazowni podłączyć się do szczelnego rękawa, którym zawartość byłaby wypompowywana do dalszej obróbki, by pozyskać prąd i ciepło.

Od początku największe protesty mieszkańców budziła obawa, że cały proces będzie generował smród. Pojawiły się też pogłoski, że do biogazowni będą trafiać resztki poubojowe z całego Podhala.

- To trzeba zdementować. To jest niemożliwe, do tej instalacji może trafiać jedynie obornik i ewentualnie niewykorzystane resztki z balotów z kiszonką. To wszystko! A zapachy? Znajdujemy się na terenie wiejskim, tu hoduje się bydło i ludzie żyją na innych zasadach niż w mieście - podkreśla Artur Bocianowski zarzekając się o braku jakiejkolwiek uciążliwości instalacji dla otoczenia.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że właściciel i protestujący mówią o dwóch innych światach. Gdy on oprowadza po nowoczesnej i skomputeryzowanej oborze oni koncentrują się na miejscu, gdzie biogazownia ma powstać. A tam reszta wydzierżawionego terenu ze starą, nieczynna kotłownią węglową i rzędami popadających w ruinę potężnych chlewów.

Zajrzyjmy najpierw tam, gdzie rządzi nowoczesność.

Byczek z bańki


Centrum dowodzenia potężnej obory to nieduże biuro. Jedynie widok przez wielką szybę na halę przypomina, że jesteśmy w oborze.

Anna Surówka, zootechnik, zarządza życiem swoich ryczących podopiecznych zza biurka. Na wielkim ekranie ma podgląd z kilkudziesięciu kamer, a w komputerze szczegółowe dane o każdej krowie. Wie, ile mleka dziś dała, kiedy przeżuwa, kiedy ma ruję, kiedy jest poddenerwowana, a nawet na podstawie odczytu przewodności elektrycznej mleka może stwierdzić, czy krowa nie ma stanu zapalnego.

Sztuka nr 121, która daje średnio 30l mleka dziennie. Dziś ma ruję, a komputer wykazuje największą chęć do zapłodnienia. Wkrótce będzie więc miała inseminację. A byczek? Wszystkie pożądane cechy zostaną przekazane krowie nr 121 ze stojącej w kącie biura specjalnej bańki z najlepszym, rodowodowym nasieniem.

A jak wygląda dojenie stada odbywające się nawet trzy razy dziennie? Tu też rządzi komputer i robot, a wszystko można podejrzeć na monitorze.
Krowa do strefy udojowej przechodzi kuszona serwowanym jej przysmakiem. Gdy znajdzie się w ciasnym boksie - robot skanuje wymiona, myje je dokładnie, masuje, a potem przystępuje do swojej czynności. Na koniec znów mycie, bramka się otwiera i zwierzę idzie dalej.

Genomowanie z muzyką w tle


Co ciekawe, w gospodarstwie będzie produkowane mleko bez laktozy. Nie dzięki chemicznym zabiegom w obróbce, ale dzięki odpowiednej pracy hodowlanej i stworzeniem krów z odpowiednimi genotypami. Prace z uniwersytetem rolniczym są zaawansowane, pierwsze sztuki już rosną.

- Na wiosnę będziemy genomować nasze stado i sprawdzimy, które z naszych krów posiadają te geny. Już wiemy, że byk, którego nasienie mamy tutaj, ma odpowiednie monogeny, a wiosną będziemy wiedzieć, które z naszych krów mają właściwe geny-tłumaczy zootechnik.
Opuszczamy biuro i oborę, w której z głośników leci muzyka jaką krowy lubią.

Ruiny z perspektywami


Jedziemy tam, gdzie kontrowersyjna biogazownia miałaby powstać. Tu wszystko w stanie zastanym i od lat popadającym w ruinę. Stara kotłownia miałaby zostać zastąpiona kotłem kogeneracyjnym biogazowni.

- Wystarczy sobie wyobrazić, ile węgla trzeba by do tego pieca wsadzić, żeby te wszystkie budynki ogrzać - zauważa Bocianowski. - Te budynki są w stanie katastrofalnym. Włożyłem już kilkanaście milionów, by naprawić obory, A przecież biogazownia otwiera ogromne możliwości.

Przekupstwo zwizualizowane albo marketing mix dla sąsiadów


- Mam takie marzenie, by zrobić z gówna raj - przekonuje Artur Bocianowski wychodząc z samochodu w pobliżu miejsca, gdzie chciałby wybudować biogazownię. Po drugiej stronie rozciągają się ogromne pola, które dzierżawi. I przekonuje, że ma iście rewolucyjny pomysł. Następnym elementem po budowie biogazowni byłyby baseny ogrzewane jej ciepłem. Ale nie tylko. Pokazuje przygotowane wizualizacje z fantastycznymi obiektami.
Coś w rodzaju przekupstwa mającego skłonić mieszkańców do ustępstw?

- Raczej taki marketing mix. Pora na to, bym swój plan przestawił. To będzie unikat na skalę Polski. Baseny z wodami borowinowymi, solankowymi czy siarkowymi. Infrastruktura sportowa, basen pływacki z wieżą do skoków, lodowisko, jazdę konną, zawody w powożeniu,.. - roztacza swoją wizję biznesmen.

Jak wylicza - całość mogłaby kosztować 65 mln zł, plus 18 mln zł na budowę biogazowni. Przekonuje, że ma zapewnione finansowanie. Ale czy skusi tą wizją sąsiadów do ustępstw? Czas pokaże. Na razie liczy, że choć uda się usiąść do rozmów.
Józef Figura

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 18.01.2025 18:00