Bezpański pies tygodniami nie dawał spokoju mieszkańcom Pyzówki. Wójt zaprzecza, że jest jego. "Cwaniak i spryciarz"

Dorośli bali się wychodzić, dzieci z klasowego spaceru wracały polami, a sołtys zachodził w głowę jak psa złapać. Przy okazji dostało się i wójtowi.
Fama poszła, że z obcym, dużym, brązowym rozbójnikiem pęta się także pies gminnego włodarza. Wiesław Parzygnat, na co dzień mieszkaniec Pyzówki, przekonuje, że pies jest nie jego, tylko jego mamy, a poza tym zawsze jest uwiązany. Problem w tym, że skumplował się z większym i bardziej agresywnym przybłędą. I stanęło na tym, że wójta pies grasuje po Pyzówce.
A jak było naprawdę?

Bo to cwaniak i spryciarz był


Samego wójta sprawa zaczyna irytować. Wiesław Parzygnat przekonuje, że są ważniejsze sprawy w gminie niż jego pies, który właściwie nie jest jego. Zresztą, sprawy już nie ma, bo bezpański pies, który siał postrach we wsi, został już odłowiony i trafił do schroniska. Namierzony został także jego właściciel - mieszkaniec Morawczyny.

Józef Tazik, komendant nowotarskiej straży gminnej dobrze zna całą sprawę. Strażnicy długo próbowali złapać przybłędę, ale ten był wyjątkowo przebiegły. Specjalna klatka, w którą wyposażyli się mundurowi, nie dała efektu. Zwykle psy się łapią na coś do jedzenia. Nie tym razem. A jak nie pomaga klatka, to efekt przynosi podrzucony przy drodze kawałek mięsa ze środkiem usypiającym. Nie pomogło ani jedno, ani drugie. Do zwabienia próbowali podstępnie wykorzystać nawet psa wójta. Wiadomo było, że sierściuchy się skumplowały, więc dla niepoznaki koło klatki stanął pies mamy włodarza. Nie uśpiło to jednak czujności Obcego. Nie podszedł.

- To był wyjątkowy duży cwaniak i spryciarz - podkreśla komendant z pewną nutka szacunku w głosie.

Problem jest szerszy


Sołtys Pyzówki, Dariusz Mucha przyznaje, że problem istnieje i głównie dotyczy wolno biegających psów, które od lat pojawiają się falami, co jakiś czas. Niekiedy zbijają się w watahy i wówczas są jeszcze groźniejsze. To bolączka nie tylko Pyzówki, ale niemal każdej wsi na Podhalu, Spiszu czy Orawie.

- To trudne okresy. Publikuję komunikaty na naszym sołeckim Facebooku, także ksiądz z ambony ogłasza, by każdy pilnował swego psa. Jeśli wiem, czyje to zwierzę, to dzwonię do właściciela i sprawa wcześniej czy później jest załatwiona - staram się rozwiązywać problemy dialogiem, a zgłoszenia do służb mundurowych stosować, gdy druga strona nie wykazuje chęci współpracy. Trudność pojawia się, gdy pies jest bezpański, a do tego agresywny. Nikt nie chce takiego zwierzaka złapać! - zauważa sołtys Pyzówki.

Gdy rakarz sądu się boi


Pozostało więc ostatnie wyjście - wezwanie fachowca.

- My tu nie mamy rakarza. Nie tylko w gminie, ale całej okolicy. Ci co byli, to trafiali do sądu czy na policję oskarżani przez obrońców zwierząt o nadużycie przemocy. A nikt nie chce się tłumaczyć z wykonywanej pracy - rozkłada ręce komendant.

Konieczne okazało się więc sprowadzenie specjalisty niemal z drugiego końca Polski, bo aż z Warki. Ten psa uśpił, złapał, a potem odstawił do schroniska. Za złapanie jednego psa trzeba każdorazowo wyłożyć od 1,5 do 3 tys. zł. A to w ostatnich latach czwarty raz, gdy specjalistę wzywała gmina Nowy Targ.

A co z psem mamy wójta, oskarżanym o współudział w procederze siania postrachu we wsi?
- E, to taki ciapciuś jest, nikomu krzywdy nie zrobi. Czasem ucieknie, ale zagrożenia nie robi - przyznaje komendant.
Józef Figura

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 22.05.2025 19:10