Co dzieje się w rabczańskim szpitalu? Mobbing, zastraszanie, przesłuchania? A może to dezinformacja?

Ostre słowa prezesa rabczańskiego szpitala pod adresem szefowej związku pielęgniarek i nie mniej bezpardonowa reakcja. Budynek szpitala pięknieje, ale co z atmosferą wśród pracowników?
W minionym tygodniu odbyło się spotkanie części pracowników rabczańskiego szpitala z radnymi. Powodem była, jak przekonują pielęgniarki, fatalna atmosfera i niezrozumiałe działania prezesa. Witold Latusek mimo zaproszenia na spotkanie nie przyszedł. Tłumaczył się innymi obowiązkami kolidującymi z nagłą zmianą terminu spotkania, które pierwotnie miało odbyć się w czerwcu. Przesłał za to obszerne pismo, w którym sprowadził problem do sporu personalnego między nim, a przewodniczącą związku pielęgniarek Grażyną Gaj. Już w pierwszym zdaniu informacje szefowej związku nazwał "kłamliwym donosem". Ona sama także nie szczędzi ostrych słów pod jego adresem.

Po wyjaśnieniach pielęgniarek radni uznali, że potrzebne jest kolejne spotkanie, 24 czerwca. Ma to być spotkanie wszystkich - związków, prezesa i radnych.

Donos za donos


Prezes Latusek atakując szefową pielęgniarskiego związku Grażynę Gaj, przewodnicząca Międzyzakładowej Organizacji Związkowej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych nie przebierał w słowach.

"Pani Grażyna Gaj, od lat, jest znana w środowisku związkowym. Jej ostatnia praca na "odcinku" miała miejsce kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt lat temu. Długowieczną, etatową pracę zawodowego działacza związkowego traktuje jako trampolinę do kolejnych, najczęściej nieudanych, startów w wyborach parlamentarnych i samorządowych. Narzędziami do tego są różnego rodzaju kłamstwa, donosy, np. do PIP albo publiczne insynuowanie zarzutów, które mają zwiększyć Jej wiarygodność. Sama natomiast ukrywa jakiekolwiek dokumenty potwierdzające jej wybory na stanowisko przewodniczącej MOZ w kolejnych kadencjach" - napisał Witold Latusek, prezes rabczańskiego szpitala w odczytanym podczas spotkania piśmie.

- Pan prezes zarzuca mi, że skarżę go do inspekcji pracy? Mam taki ustawowy obowiązek i prawo! Uważam, że pozostałe związki w tym zakresie oddały pola panu prezesowi - ripostuje szefowa związku pielęgniarek.

Fundusz socjalny, czyli zrzutka na spółkę


Zarzewiem konfliktu okazało się odebranie pracownikom świadczeni z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych. O ile Prezes w piśmie podkreśla, że tegoroczna kontrola PIP nie wykazała nieprawidłowości, to szefowa związku sprawę widzi zupełnie inaczej.

- Prezes wymyślił, że pieniędzmi z funduszu socjalnego, które po kontroli PIP musi zwrócić za 2023 i 2024 rok, będzie regulował bezkosztowo kolejne lata aż do 2028. Ten fundusz jest tak okrojony, że połowy go nie ma, ale tamte dwa związki na to przyzwoliły. My się z tym nie zgadzamy, stąd chcieliśmy to wykrzyczeć. Prezes przeznacza na Fundusz rocznie ponad 200 tys. zł, a powinien pół miliona! - przekonuje Grażyna Gaj.

Prezes jednak ocenił działania Grażyny Gaj jako próbę oczerniania go. "Na jej apel kolportowany wśród pracowników spółki odpowiedziała jedna osoba, zresztą osoba, która była powodem "ściągnięcia" do spółki obcego związku we wrześniu 2023 r." - pisze Latusek.

Związek zły i związki dobre


Do swojego pisma do radnych Witold Latusek dołączył kolejne, z kwietnia, które kierował do pracowników szpitala. Tu podkreśla dobrą współpracę z pozostałymi dwoma organizacjami związkowymi - Solidarnością i ZZ Pracowników Administracji.

"W przeciwieństwie do Pani Gaj próbują wyważyć racje pracowników i argumenty spółki, które nie pozwolą jej upaść. Wszyscy zapewne wiedzą, jak wygląda finansowanie ochrony zdrowia w Polsce. Informuję, że od lat umowy naszego szpitala z NFZ są mocno zaniżone, a od 2022 r. podwyżki limitów nie pokrywają coraz większych podwyżek wynagrodzeń dla pracowników. To ogromne wyzwanie dla każdego Szpitala, również naszego" - zauważa Witold Latusek.

Prezes przekonuje, że w negocjacjach z pracownikami dał do wyboru dwie opcje - albo ograniczenie odpisów na ZFŚS w wysokościach zaspokajających potrzeby pracowników, albo ograniczenie corocznych podwyżek.
"Finanse kierują się prostymi regułami matematycznymi. Decyzje finansowe podejmowane są w oparciu o realne możliwości budżetowe, ponieważ środki na ZFŚS to konkretne środki finansowe, które szpital musi najpierw wypracować" -tłumaczy Prezes.

Jednak szefowa związku ma odpowiedź także w tym zakresie.

- Żeby zacząć budowę trzeba wiedzieć, że ma się pieniądze. Rozumiem, że to będzie perełka, budynek jest okazały. Nie mam nic przeciwko, ale chcąc budować musi wiedzieć, że ma na to pieniądze, a nie, że pracownicy będą się na to składać. Nie może tak być, by pracownik był zawsze na kolanach - irytuje się szefowa związku pielęgniarek i położnych.

Strach na dyżurze


Grażyna Gaj nie szczędzi ostrych słów odnośnie do sytuacji panującej wśród pracowników szpitala.

- W życiu nie widziałam, żeby ludzie się tak okropnie bali. Panicznie! On jest tak despotyczny, widać tam nacisk, mobbing - wspomina. - Prezes przysyła samochód po pielęgniarkę i zawozi ją na przesłuchanie, bo tego nie można inaczej określić. Siedzi tam pięć osób w tym kilku dyrektorów, bo ten szpital ma tylu funkcyjnych i przesłuchują pielęgniarkę. Każdą z osobna. One muszą odchodzić od łóżka pacjentów, by pojechać na przesłuchanie. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację na oddziale, gdzie trzeba zostawić pacjentów, "bo pan prezes wzywa". To jest sytuacja niebezpieczna, one wracają zdenerwowane, z wysokim ciśnieniem, a muszą pracować z pacjentem, któremu trzeba podawać ogromnie ważne leki! - podkreśla Grażyna Gaj.

Kto kogo nie słucha?


Do jej zarzutów o despotyzm i mobbing Prezes w swym piśmie się jednak nie odniósł. Za to Witold Latusek przekonuje, że jest zwolennikiem "otwartego i rzeczowego dialogu społecznego". O ile prezes podkreśla, że rozmowy z przewodniczącą Grażyną Gaj były trudne, bo nie stawiała się ona na rozmowy w szpitalu, to ona przedstawia także i tę sprawę diametralnie inaczej.

- Sytuacja jest tak zaogniona tylko dlatego, że gdy przed rokiem prezes wezwał wszystkie pielęgniarki Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych, a ja byłam ich przedstawicielem, więc mogę iść na takie spotkanie. Pan prezes mnie wyprosił ze spotkania, bo jestem niemile widziana. Od tego momentu zaczęła się ta mała wojenka między panem prezesem a OZZPiP - zauważa.

Ludzie odchodzą...


W rozmowie z dziennikarzem Grażyna Gaj przekonuje, że szczuplejące szeregi jej związku i nie tylko, to zasługa głównie działań prezesa.

- Pielęgniarki odchodzą z tego szpitala, zwalniają się, bo nie wytrzymują presji. To nie jest prywatny zakład, gdzie pracownika można szmacić, stresować i upodlać. Radni pytali, ile mam ludzi w związku. Na początku było ich 67, ale tak prowadzono działania, że się pielęgniarki przestraszyły i zostało mi ich 10. I jeszcze wśród tych, które pozostały próbuje zasiać strach. To jest nieprawdopodobne.

A pytana o zarzuty prezesa pod swoim adresem nie wyklucza podjęcia kroków odwetowych. - Przekazałam sprawę prawnikowi, będzie oceniał to pismo, które Prezes wystosował do radnych. Ja za długo pracuję w związkach, by pozwolić się tak traktować - mówi szefowa OZZPiP.

Józef Figura

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 26.05.2025 19:00