W Zakopanem wrze wokół uchwały o taksówkach. "To parodia konsultacji, a nie reforma"

Emocje, oskarżenia i burzliwa dyskusja - tak wyglądała komisja ekonomiki w Zakopanem, gdzie omawiano projekt uchwały regulującej przewozy taxi w mieście. Choć dokument powstał po konsultacjach z częścią środowiska, większość kierowców mówi dziś wprost: "Nie zgadzamy się na stawki maksymalne. To uderzy nas po kieszeni". Radni zdecydowali o usunięciu kontrowersyjnych zapisów z projektu, ale problem chaosu w miejskim transporcie nadal pozostaje nierozwiązany.
Projekt uchwały, nad którym debatowano podczas komisji ekonomiki, miał uporządkować rynek przewozów taxi w Zakopanem. Zakładał m.in. wprowadzenie maksymalnych stawek: 11 zł opłaty początkowej i 8-9 zł za kilometr. Za godzinę postoju - 50 zł. Choć na papierze wszystko wyglądało na efekt "szerokich konsultacji społecznych", taksówkarze stanowczo się od tego odcinają.

- To bzdura. Konsultacje były pozorne. Nikt nie słuchał tych, którzy naprawdę tu pracują - mówi jeden z kierowców. - Porównujecie nas do Warszawy czy Krakowa, gdzie jeździ się przez cały rok. My mamy sezon 5-6 miesięcy i zupełnie inne realia - teren, długość kursów, powroty na postój.

"Nie jesteśmy w stanie konkurować z Uberem i Boltem"

Zdaniem taksówkarzy największy chaos wywołują aplikacje przewozowe. - Kiedy przyjeżdża ITD, kierowcy Ubera i Bolta zdejmują koguty i udają prywatne samochody - opowiada inny z uczestników spotkania. - Mamy ustalać maksymalne stawki, a oni i tak jeżdżą, jak chcą. Aplikacja pokazuje 50-70 zł za dwa kilometry z Krupówek na dworzec, mimo że cennik mówi 4 zł za kilometr.

Dodatkowo, jak mówią kierowcy, firmy aplikacyjne oferują dumpingowe stawki, a ich pracownicy są zatrudniani na minimalnych warunkach. - Jak mamy płacić podatki, licencje, kontrolować taksometr, skoro konkurencja tego nie robi i nikt ich nie rusza? - pytają.

Radni wycofują kontrowersyjne zapisy

Wobec narastających kontrowersji, radni przegłosowali wniosek o usunięcie zapisów o stawkach maksymalnych z projektu uchwały. Jak przyznał radny Wojciech Tatar, już wcześniej do urzędu wpłynęło pismo podpisane przez 20 przedsiębiorców, którzy sprzeciwiają się takim regulacjom.

- Na kilkadziesiąt osób zawsze trafi się czarna owca, ale nie można karać całego środowiska. Paragony grozy są też w restauracjach. Uchwała w tej formie tylko pogłębi nierówności - argumentował Tatar.

Z projektu pozostawiono natomiast zapisy o identyfikatorach kierowców oraz lepszym oznakowaniu pojazdów, co ma poprawić transparentność i komfort pasażerów.

Urząd: "Nie mamy narzędzi, by walczyć z nieuczciwymi przewoźnikami"

Burmistrz Zakopanego, Łukasz Filipowicz, tłumaczył, że celem uchwały było uporządkowanie rynku i walka z nieuczciwą konkurencją.

- Mamy bardzo dużo reklamacji. Stara uchwała ma kilkanaście lat. Chcieliśmy zadbać o wizerunek miasta i uczciwych przedsiębiorców. Stawki maksymalne miały być formą ochrony turystów - mówił.

Jednocześnie przyznał, że miasto nie ma skutecznych narzędzi, by walczyć z Uberem czy Boltem. - Inne gminy również nie poradziły sobie z tym problemem. Nie mamy podstaw prawnych, by odmówić wydania licencji. Oczekujecie od nas cudów, a my nie jesteśmy w stanie ich spełnić.

Co dalej? Spór trwa

Projekt uchwały będzie dalej analizowany, ale bez zapisów o maksymalnych stawkach. Kierowcy domagają się realnych działań wobec aplikacji, które - ich zdaniem - psują rynek. Miasto obiecuje kolejne konsultacje.

- Jesteśmy otwarci na rozmowę - zapewnił burmistrz. - Ale potrzebujemy rozwiązań systemowych, nie tylko doraźnych decyzji.

W Zakopanem licencję na przewozy taxi posiada dziś 456 przedsiębiorców. Ich przyszłość - podobnie jak jakość transportu w mieście - nadal pozostaje niepewna.

em/r

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 28.05.2025 21:32