Obwodnica niepewności. Mieszkańcy Zakopanego boją się o swoje domy

Mieszkańcy północnych dzielnic Zakopanego żyją w napięciu. Na ich działkach pojawiają się geodeci, krążą pogłoski o wyburzeniach, a w przestrzeni publicznej pojawił się kontrowersyjny dokument z wizją sześciopasmowej drogi i wielkiego ronda. Lokalne władze zapewniają, że żadne decyzje jeszcze nie zapadły, ale ludzie czują się pomijani i zdezorientowani.
Zaniepokojenie rośnie. Na prywatnych posesjach pojawiają się ekipy pomiarowe, mieszkańcy donoszą o odwiertach i pracach geologicznych, jednak nikt nie potrafi im jasno powiedzieć, co właściwie się dzieje. Wśród lokalnej społeczności pojawia się coraz więcej pytań - i coraz mniej odpowiedzi.

- Ludzie są przestraszeni, bo geodeci wchodzą na ich teren, a nikt im nie tłumaczy, co to oznacza - mówi radny Paweł Strączek. - Na niewielkim odcinku mówi się o wyburzeniu ośmiu domów. Do tego sześć pasów jezdni i olbrzymie rondo, które mieszkańcy nazwali ?podpaskowym". To nie może się dziać w ciszy.

Projekt, którego nie ma - ale niepokój już jest

Władze miasta próbują tonować nastroje, podkreślając, że obecnie trwają jedynie analizy i przygotowania do uzyskania decyzji środowiskowej. Według wiceburmistrza Zakopanego, Bartłomieja Bryjaka, jest jeszcze za wcześnie, by mówić o konkretnym przebiegu drogi.

- Nie toczy się żadne wytyczanie. Projektant miał za zadanie przygotować kilka koncepcji - było ich około sześciu, każda z wariantami. Nie można więc mówić, że jest już gotowy plan - wyjaśnia Bryjak. - Pokazywanie pojedynczych propozycji wprowadza tylko niepotrzebny niepokój.

Jak dodaje, obecnie toczy się proces przygotowywania wniosków o decyzję środowiskową, do czego potrzebne są przynajmniej trzy różne warianty przebiegu drogi.

Miliardowe koszty, zero pewności

Planowana północna obwodnica Zakopanego to inwestycja o potencjalnej wartości około 1 miliarda złotych. Problem w tym, że w budżecie województwa nie przewidziano na nią żadnych środków. Wiceburmistrz podkreśla, że dopiero po uzyskaniu decyzji środowiskowych będzie można ubiegać się o dofinansowanie z budżetu państwa.

- Sam projekt to dziesiątki milionów złotych. A żeby rozpocząć formalne działania, potrzebujemy nie tylko koncepcji, ale też pełnej dokumentacji środowiskowej - zaznacza Bryjak.

Tymczasem mieszkańcy mają wrażenie, że inwestycja dzieje się obok nich - bez ich udziału i wiedzy.

Radni apelują: zacznijmy rozmawiać

W Radzie Miasta nie brak głosów nawołujących do dialogu z mieszkańcami już teraz - zanim projekt się sformalizuje i stanie się faktem dokonanym.

- Nieprawdą jest, że nie znamy śladu, w jakim ta droga ma przebiegać. Wielowariantowość służy właśnie temu, by ten przebieg opracować - mówi Zbigniew Szczerba, wiceprzewodniczący rady. - Ale jeśli nie zaczniemy rozmawiać z mieszkańcami teraz, to znów dojdzie do społecznego sprzeciwu. A przecież obwodnica jest miastu potrzebna.

Radni nie ukrywają, że to nie samorząd jest inwestorem, ale jako gospodarze Zakopanego chcą mieć wpływ na przebieg rozmów i relacje z mieszkańcami. Problem w tym, że wiele osób już czuje się pominiętych.

- Musimy wyciągnąć wnioski z przeszłości. Gdy zabraknie konsultacji, znów skończy się buntem"** - ostrzega Szczerba.

Mieszkańcy chcą wiedzieć, co ich czeka

Strach przed nieznanym jest dzisiaj największym problemem. Mieszkańcy nie są przeciwni budowie drogi jako takiej - ale chcą wiedzieć, czy to ich dom będzie musiał ustąpić miejsca nowej inwestycji.

- To nie są tylko budynki. To są czyjeś historie, rodziny, dorobek życia - mówi jeden z mieszkańców objętego obszaru. - Nie da się żyć normalnie, kiedy codziennie zastanawiasz się, czy twój dom zniknie z mapy.

Władze mówią, że decyzje jeszcze nie zapadły. Ale dla wielu osób sam brak informacji jest wystarczającym powodem do niepokoju.

em/r

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 03.06.2025 16:35