NOWY TARG. Wypadek na ul. Krzywej, gdy zawaliła się latarnia, o która oparł się jeden przechodniów zyskał rozgłos w całym kraju. Winnych wciąż nie ma.
- Kompromitujący materiał obejrzeliśmy w głównym wydaniu Polsatu, gdy wiceburmistrz Wojtaszek powiedział, że nie chce sprawy komentować, bo pracuje w ogrodzie. To jak Nowy Targ i władze miasta zostały przedstawione zakrawa na kpinę. Dlaczego pan żadnego oświadczenia nie wydał? - zwrócił się do burmistrza radny Maciej Tokarz podczas sesji. Radny prosił też o przedstawienie protokołu z kontroli latarni, która odbyła się rok temu.
Jednak burmistrz Grzegorz Watycha tłumaczy, że celowo nie było żadnej konferencji w tej sprawie, a do kontaktu z mediami został wytypowany Marcin Dziadkowiec, kierownik Referatu ds. Drogownictwa i Transportu. To ze względu na "najszerszą wiedzę, jeśli chodzi o kwestie techniczne".
- To były informacje w imieniu urzędu. Był przygotowany komunikat, było to wyjście naprzeciw dodatkowym pytaniom. Wiele więcej nie można było powiedzieć. To trzeba zbadać przez biegłych, postępowanie prowadzi policja - podkreślał burmistrz.
A jeśli chodzi o przeprosiny dla kobiety, na którą przewróciła się latarnia - burmistrz czeka na zaproszenie. Jak tłumaczy, udało się już dotrzeć do poszkodowanej dzięki prywatnym znajomościom jednego z urzędników.
- Dostaliśmy informacje co do stanu zdrowia, drogą telefoniczną ten kontakt utrzymujemy, czekamy na sygnał, kiedy będzie możliwe osobiste spotkanie z tą panią - podkreśla Grzegorz Watycha.
Pytany o odpowiedzialnych, zwraca uwagę, że za stan latarni odpowiada firma obsługująca oświetlenie w mieście.
- Czyli jako zarządca nie poczuwacie się do odpowiedzialności? - dopytywał Maciej Tokarz.
Pytany o nieujawniony protokół z zeszłorocznego przeglądu latarni, Marcin Dziadkowiec tłumaczy jedynie, że dotyczył on głównie pomiarów elektrycznych i nie ma w nim zapisów co do stanu każdego ze słupów.
- Tu nie potrzeba biegłego, wystarczyło mieć oczy. Gołym okiem widać tam ślady rdzy - uciął dywagacje Jan Sięka, przewodniczący rady miasta.
- Gdyby to było tak widoczne to na pewno ktoś by zainterweniował. Nie wiem, dlaczego nikt tego nie zauważył - tłumaczył się burmistrz.
Na pytanie Ewy Pawlikowskiej, że dwa tygodnie przed wypadkiem była zgłaszana interwencja w sprawie złego stanu latarni, kierownik przekonywał, że dotyczyła ona innej lampy.
- Latarnie były pod obserwacją, bo nie są one najnowsze. Ta, która się przewróciła była w lepszym stanie niż inne na tej ulicy.
fi/