Teatr, który otwiera ranę, by ją uleczyć

Nowy spektakl - misterium Grzegorza Brala. Z Teatru Witkacego w Zakopanem wybrzmiała pieśń o przemocy, stracie i duchowym odrodzeniu.
13 i 14 czerwca publiczność Teatru im. Stanisława Ignacego Witkiewicza doświadczyła nie tyle spektaklu, co rytuału. "Eleusis" w reżyserii Grzegorza Brala to poruszająca reinterpretacja greckiego mitu o Demeter i Persefonie. To opowieść o bólu, który domaga się głosu i o nadziei, która rodzi się w jego cieniu.

- Nie robimy spektaklu. My odprawiamy misterium. I to jest inny rodzaj spotkania z widzem - mówił po premierze Grzegorz Bral, reżyser i założyciel Teatru Pieśni Kozła.
"Eleusis" to pierwsza odsłona spektaklu inspirowanego starożytnymi misteriami. Tym razem reżyser Bral i współscenarzystka Alicja Bral sięgnęli po mit o porwaniu Persefony przez Hadesa - ale przefiltrowali go przez współczesną wrażliwość.

- To nie tylko mit. To archetyp, który wciąż żyje - szczególnie w kobietach, które coś utraciły, które musiały zejść do własnego piekła, by się odrodzić - podkreśla Alicja Bral.

Wstrząs, który zostaje

Na scenie nie ma iluzji. Jest ciało, śpiew, obecność. Emocje są surowe, nienazwane, intensywne. Spektakl porusza temat przemocy seksualnej, traumy i milczenia, które tłumi głos ofiar.

Ewa Szczypińska - debiutująca w Zakopanem w głównej roli nie kryje, że przygotowania do roli Persefony były dla niej osobistą próbą.

- Nigdy wcześniej nie dotykałam tak bolesnych tematów. Musiałam się rozbroić, pozbyć się ochronnych masek, by naprawdę poczuć, co znaczy być złamaną i jednocześnie próbować się podnieść. Publiczność czuje, kiedy mówisz prawdę - mówiła po spektaklu Ewa Szczypińska.

Muzyka, która leczy

Integralną częścią "Eleusis" jest muzyka - wielogłosowa, pierwotna, przejmująca. Pieśni skomponowane przez Jean-Claude?a Acquavivę, nie są dodatkiem - to dusza przedstawienia.

- Śpiew w tym spektaklu to coś więcej niż forma wyrazu. To energia, która przemienia. Czasem publiczność płacze nie dlatego, że coś zrozumiała, ale dlatego, że coś poczuła pod skórą - mówił w trakcie spotkania z widzami po premierze Grzegorz Bral.

Zespół aktorski porusza się w przestrzeni niemal tanecznie - rytualnie. Ruchy są zsynchronizowane z rytmem oddechu i emocji, a każde wejście postaci przypomina wejście do świętego kręgu.

Zakopane jako przestrzeń inicjacji

Nie bez znaczenia jest miejsce narodzin spektaklu. Teatr Witkacego w Zakopanem - z jego atmosferą duchowości - okazał się idealnym laboratorium artystycznym.

- Andrzej Dziuk powiedział mi: nie rób spektaklu, zrób swoją pracę. To było zaproszenie do czegoś, czego dziś teatr bardzo potrzebuje - głębi, szczerości i odwagi" - wspomina reżyser Bral.

Alicja Bral dodaje: - Zakopane dało nam czas, ciszę i schronienie. To było jak artystyczna pustelnia, w której można było usłyszeć siebie - i innych.

Sztuka jako misterium

Nie ma tu linearnej fabuły, klasycznych dialogów ani wyraźnego katharsis. A jednak widzowie wychodzą odmienieni. Spektakl działa jak rytuał przejścia - zabiera w podróż przez ból, by ostatecznie otworzyć na światło.

- Chcieliśmy, żeby teatr znów stał się miejscem wspólnego przeżycia. Czymś więcej, może nawet rodzajem uzdrawiającego lamentu. Bo czasem trzeba się razem wypłakać, żeby coś mogło się narodzić na nowo" - mówi reżyser.

Co dalej?

Spektakl nie kończy się na premierze. Jesienią "Eleusis" wróci do Zakopanego, planowane są również pokazy w Polsce i za granicą. Twórcy zapowiadają kolejne części - być może inspirowane Orfeuszem i Dionizosem.

Dla widzów to dobra wiadomość. "Eleusis" to bowiem teatr, który zostaje z człowiekiem na długo. Nie z powodu efektów, ale z powodu prawdy.

- To spektakl, który wchodzi głęboko. Nie daje się łatwo zapomnieć. I chyba właśnie taki powinien być teatr w tych czasach - podsumowuje Andrzej Dziuk.

em/r

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 18.06.2025 12:30