Opowiadania Andrzeja Finkelstina na Podhale24.pl: "CV, czyli kilka słów o nudnym bohaterze, szpetnej żonie i minionym czasie"

Z urodzenia nowotarżanin, od 30 lat zakopiańczyk. Na Podhale24.pl zakończyliśmy publikację powieści Andrzeja Finkelstina pt. "Melina Lenina, czyli o tym jak Wacek odrabiał wojsko w Poroninie". Wraz z autorem, zachęceni reakcją czytelników, publikujemy kolejne utwory Andrzeja Finkelstina - wybrane opowiadania z tomów pt. "Nokaut" i "Moje podróże autobusikiem". Są to swobodne opowieści i spostrzeżenia na różne tematy społeczne i psychologiczne w formie opowiadań, często czarno-humorystycznych, zazwyczaj mające drugie dno i morał. Kolejne opowiadania publikujemy co wtorek na Podhale24.pl. Dziś "CV, czyli kilka słów o nudnym bohaterze, szpetnej żonie i minionym czasie".
CV, czyli kilka słów o nudnym bohaterze, szpetnej żonie i minionym czasie
/Fantástico Chico Blanco/

Po wyjściu z biura koledzy zaprosili mnie na jednego, ale mawiał klasyk, kieliszek łatwo się rozmnaża. Było więc więcej niż jeden. Nie miałem do nich o to pretensji, bo nie śpieszyło mi się do domu. Żeby mnie zrozumieć, trzeba było widzieć w jakiej żyłem traumie w tamtym okresie. Niektórzy mężczyźni poślubiają kobietę dlatego, że ucieleśnia ich ideał urody, inni dlatego, że jest bogata, jeszcze inni dlatego, że wydaje im się inteligentna, a reszta po prostu boi się samotności, więc uznają, że lepszy rydz niż nic. Ale żaden z tych przypadków nie był moim. Byłem sam. Po pięciu latach nieudanego małżeństwa samotność wydała mi się tysiąc razy lepsza niż towarzystwo mojej żony. Zeszpecone takim potworem, życie stawało się znośne dopiero po kilku głębszych. Dlatego rozstaliśmy się, nie chciałem zostać alkoholikiem. Ale i tak zostałem.

Tymczasem otwarłem drzwi, rzuciłem się do barku i odkręciłem butelkę whisky, żeby upodlić się do reszty. Czy jestem aż tak nieszczęśliwy? Zadałem sobie to pytanie, ale nawet nie próbowałem odpowiadać. Znałem scenariusz swojego dramatu na pamięć. Całą noc będą mnie męczyć koszmarne sny a rankiem będę umierał. Otwarta butelka wypełniona była bourbonem. Zazwyczaj pijałem tylko szkocką, jest mniej słodka, mimo to nalałem sobie pełną szklaneczkę i jednym haustem wypiłem. Alkohol miło rozgrzał mi trzewia. Szybko poczułem wir.

- Myślisz, że to dobre życie dla kobiety? Siedzieć w domu i czekać, aż jej zalany mąż wróci po nocy? Myślisz, że to jest życie?

Ja pie***lę! Odwróciłem się gwałtownie, by zobaczyć, kim jest ta, która do mnie przemówiła. Tak, szumiało mi w głowie. Już prawie od dziesięciu lat nie byłem żonaty, mieszkałem sam, czyj to więc był to głos i skąd się wziął w moim mieszkaniu? Tak więc odwróciłem się i zamarłem z rozdziawionymi ustami, zaś pusta szklanka wypadła mi z rąk i roztrzaskała się o podłogę.

- No, co? Czemu wytrzeszczasz oczy? Nigdy mnie nie widziałeś?

Przetarłem powieki. Nie, zjawa nie zniknęła. Była nią, niegdyś potwornie nieatrakcyjna i nieciekawa, moja ex żona. Dopiero po chwili udało mi się coś powiedzieć.

- Ależ... Jaka jesteś piękna!

Skrzywiła się i zalała łzami. Przyglądałem się jej z ciekawością. Nawet w stanie mojego, nazwijmy to, średniego upojenia była piękna, że aż dech zapierało. Perły spadały z jej oczu, wargi pulsowały, piersi unosiły się rozkosznie a burza rudych loków okalała twarz jaśniejącą aureolą. Zakręciło mi się w głowie. Musiałem usiąść. Spojrzała na mnie oczami pełnymi wyrzutu.

- Kpisz sobie ze mnie? Bawi cię to? Miej trochę litości.
- Ależ, ja wcale nie żartuję. Zapewniam cię, że mam teraz przed sobą najpiękniejszą kobietę, jaką w życiu widziałem. Jesteś piękna, nie masz pojęcia, jaka piękna! Chciałoby się zobaczyć cię i umrzeć!

Przyglądała mi się z niepokojem. Ja zaś nie rozumiałem tej niezwykłej metamorfozy.

- Dobrze się czujesz? Aż tyle wypiłeś? Nie zdawałam sobie sprawy. Chcesz się położyć?
- Nie! Czuję się całkiem dobrze! Wprost cudownie!

***
Poranne przebudzenie przypłaciłem zabójczym kacem. Jezu! Nie powinien tyle pić. Nie od razu przypominałem sobie, co minionej nocy tu zaszło. Potrzebowałem chwili na przetasowanie pamięci. Była tu, ta jędza, moja była żona i rozmawiałem z nią. Ale, o dziwo, nie była ani brzydka, ani wredna. Nie miała tych swoich grubych rysów, kulfoniastego nosa, wyblakłych włosów i obwisłych piersi. Nie miała też tłustego cielska bez grama wdzięku. Była odmieniona i szczerze martwiła się o mnie. Zaklinaczka snów, czy co? Rozejrzałem się w nadziei, że jeszcze tu będzie, ale na próżno. Sprawiło mi to wielki ból. Byłem nadal sam, jeszcze bardziej samotny niż kiedykolwiek. Czknąłem z żalu i trzymając się za usta, pobiegłem do łazienki. Więc to był tylko piękny sen! Złudzenie wywołane nadmiarem alkoholu.

Jak byłem mały mówiono mi, że szczęście jest kluczem do życia. Kiedy poszedłem do szkoły, a później do pracy i wreszcie kiedy wszedłem na szlak dorosłego życia, wiedziałem, że chcę tylko być szczęśliwy. I to nieustanne dążenie do szczęścia sprawiło, że pogubiłem się.

Tego dnia, przez cały czas jego trwania, rozmyślałem o tym, co się w nocy wydarzyło, czy też nie wydarzyło. Na wszelki wypadek nie wziąłem do ust ani kropli etanolu. Dotarło do mnie, że muszę z tym skończyć, to jest definitywnie zerwać z piciem. Miałem już omamy i to jakie realistyczne, jakieś cholerne delirium. I tak zrobiłem. Postanowiłem jako syn marnotrawny powrócić na łono trzeźwości. Nie było to łatwe.

***

Minęło już trochę czasu od tego zdarzenia. Co u mnie? Można powiedzieć, że nie jest źle. Od paru lat nie piję, nie jestem już ścigany przez prawo, a byłem, więc nieco ochłonąłem i może ciut lepiej sypiam. Doznaję ulgi, kiedy mijam prokuraturę i uzmysłowiam sobie, że ten jąkający się i zakompleksiony maluczki człowieczek, złośliwy i niekompetentny Hobbit w tanim garniturze, który chciał mnie zapuszkować wyłącznie dla zbudowania swojej kariery, odczepił się ode mnie i przerzucił swoją uwagę na inną ofiarę. Żal mi ich. Pracuję, ale niedługo mają zlikwidować moje biuro i chociaż termin likwidacji nie jest ustalony, nie martwię się. Może zaoferują mi pracę w nowym tworze, a może nie. Mówią, że ma być dobrze. Zobaczymy, jednak nie ma co być naiwnym. Wiem jedno, jeszcze nikt w nie zrobił reformy, żeby populacja miała lepiej. Reformę robi się dla tych, którzy mają z niej zysk, a nie dla plebsu. Jak to mawiał Bismarck, "ludzie nie powinni wiedzieć, jak się robi kiełbasę i politykę". I jest w tym sporo prawdy. Jak się jest mrówką w kopcu, to należy dymać podobnie jak inne mrówki, nie narzekać i nie dociekać. I tak przyjdzie nam kiedyś zanieść własnego trupa do utylizacji. "Sorry, taki mamy klimat" albo "to się mam po prostu należy", jak powiedziałyby klasyczki. Doświadczenie podpowiada mi, że każda praca ma swojego złego ducha, nawet ta najlepsza i wymarzona. Grunt to się mu nie dać. I jestem zdania, że ludzie in­te­ligen­tni są bar­dziej nie­szczęśli­wi, bo mają oczy otwarte. A żona? Kwitnie albo wegetuje u boku innego, równie nieciekawego jak ona. Świetnie się brzydale dobrali. I dobrze, bo tylko na jawie i po alkoholu była piękna i dobra. Zawsze uważała się za niezastąpioną i była przekonana, że sa­ma mogłaby zastąpić bez tru­du każdą inną. Cóż, małżeństwo jest tylko układem, w którym obie strony są pewne, że robią jakiś interes, choć nie zawsze zdają sobie z tego sprawę. Czas próżniej weryfikuje tę kwestię i zawsze jest ktoś w d**ie. Już dawno doszedłem do wniosku, że wzięcie ślubu, jest porównywalne do kradzieży klaksonu z samochodu a karą za to jest odkupienie całego pojazdu.

Życie tymczasem wypełniają godziny liczone od poniedziałku do piątku ze szczęśliwymi weekendami, świętami i wolnymi popołudniami. Bez alkoholu. Tak odliczam czas, odcinam kupony z życia, starzeję się i świetnie się z tym czuję. Lubię, kiedy mam wolne. Aby żyć spokojnie, najgłówniejszym warunkiem jest nie kochać nikogo, nie przywiązywać się do niczego, ani do rzeczy, ani do miejsca, ani do przechadzek. A tu d**a, żadnego z tych warunków do końca nie spełniam.

Sporadycznie mam odrobinkę jakiegoś ruchu. Zazwyczaj czytam albo coś oglądam lub po prostu delektuję się muzyką spoglądając na góry lub sufit nad łóżkiem. Lubię też jak coś, co połechta moje podniebienie i lekki szum w głowie wywołany słodkościami. Dobrym mięskiem też nie pogardzę. Wtedy wszystko wydaje się lepsze i ładniejsze. Gdyby tak jeszcze trochę więcej kasy...

Kobiety, owszem wydają się mi atrakcyjne. Przy czym kluczowym stwierdzeniem jest "wydają się". Atrakcyjnieją z wiekiem. Moim wiekiem oczywiście. I jak to ktoś kiedyś zauważył, dzielą się one na dwie podstawowe kategorie. Na te, co się oddają i na te, co ci się nie oddają. Te, co się nie oddają tobie, oddają się innym. Cóż? Kobiety moralnie zdeformowali mężczyźni. Gdyby nie to, cały problem miłości byłby rozstrzygnięty. Wpadałoby się parę razy w tygodniu do doświadczonej funkcjonariuszki zmysłów, szafarki upojeń, i nie znosiło się już zatargów z żoną, komplikacji domowych lub zgryzot z kochanką.

Samochód, wystarczy dobry i nowy. Nie zaszkodzi jak będzie ładny, nie musi być sportowy, byleby wdrapał się na krawężnik i nie zajmował zbyt dużo miejsca w ciasnej rzeczywistości. No i jeszcze żeby nie drenował portfela ciągłymi usterkami.

Przez jakiś czas miałem sporo wolnego, bo jako uczestnik niewielkiej kraksy, oczywiście z udziałem kobiet, odniosłem dramatyczną kontuzję i niewykluczone, że ledwie uszedłem z życiem. Będę ponosił tego konsekwencje do końca życia. Dwie baby puknęły mnie samochodem. Było to gorsze od spotkania z czarnym Behemotem. Skończyło się na trzech operacjach, sześciu stalowych grotach, rekonstrukcji stawu i ohydnej bliźnie. Od dwóch lat jestem częściowo niepełnosprawny i ciągle mnie ten staw nap******a. Jednak ważne jest to, że żyję i że nie jeżdżę na wózku inwalidzkim. Pozwala mi to mieć nadzieję i marzenia w to, że może jeszcze kiedyś osiągnę jakiś sukces sportowy, chociażby w grupie siedemdziesięciolatków, bo z młodszymi już nie mam szans. Jak widać więc u mnie obecnie jest ok i prę do przodu, czuję progres. I nie ześwirowałem, chociaż być może ten tekst sugeruje zgoła coś innego. I wiecie co myślę, być może to nie Bóg stworzył człowieka, tylko człowiek Boga. Otóż i całe moje dzisiejsze epitafium.

***

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 24.06.2025 07:54