Maciej Jachymiak strofuje lekarzy i związkowców: "Mam coraz większy problem z nazwaniem moich byłych kolegów lekarzami"

NOWY TARG. "Konflikt w Nowym Targu wszedł w wyjątkowo plugawą fazę. /.../ Chcący pracować w szpitalu musieli zderzyć się - od bełkotu o braku zawodowej solidarności, poprzez groźby, szantaże czy wulgarne wyzwiska./.../ Teraz działacze OZZL zaczęli donosić na innych lekarzy" - pisze Maciej Jachymiak w felietonie opublikowanym na portalu Medycyny Praktycznej mp.pl.
Na mp.pl, w tekście zatytułowanym "Lekoterroryści" wyjaśnia: "Absurdalność kilku ostatnich tekstów opublikowanych w mp.pl skłoniła mnie, żebym zabrał głos. Szczególnie, że poruszany jest w nich temat szpitala w Nowym Targu. Co dziwne, przez ludzi, którzy do tej pory nie zadali sobie trudu, żeby do Nowego Targu przyjechać, spotkać się z lekarzami, władzami szpitala czy powiatu. W głowie nie może mi się pomieścić, jak bez tych podstawowych czynności można się wypowiadać. Jak widać jednak – można."

Lek. med. specjalista psychiatra, wicestarosta nowotarski dodaje: "Zachowania działaczy związkowych wytłumaczyć da się tylko tym, że konflikt, który toczy się głównie w internecie, przebiega w sposób inny niż chcieli. W szpitalu sytuacja jest w miarę spokojna. Planowany przez OZZL paraliż poradni kardiologicznej zupełnie nie wyszedł, paraliż oddziałów internistycznych też się nie udał. Kontrakt jest wykonywany, choć pracującym lekarzom nie jest łatwo. Jest ich mniej, a tzw. koledzy z OZZL wylewają na nich przysłowiowe pomyje.

Za to w międzyczasie jeden z oddziałów został wyremontowany. Przeniesiona została tam neurologia, z 4 dodatkowymi łóżkami udarowymi. Obie interny są teraz na jednym piętrze, co wg OZZL jest wbrew dobrej medycynie, ale jakoś funkcjonuje. Został też wyremontowany SOR, z rozdziałem chirurgii i interny, co ułatwi pracę. W zimie szpital nowotarski jak co roku zaleje fala narciarzy i innych turystów, także z sąsiednich powiatów. I ponownie zostaną zatrudnieni dodatkowi chirurdzy, mimo, że nie wymaga tego kontrakt, tylko po to, by chorym ułatwić życie. Cały czas liczba pacjentów, mimo zaklęć OZZL, nie chce w szpitalu zmaleć. Można przyjechać i się przekonać. Żaden związkowy kacyk jednak tego nie zrobi...

Techniki, które zastosował OZZL w tym konflikcie, są różne. Od straszenia katastrofą, po dziesiątki przekłamań i donosów. Nawet do ministra zdrowia, którego tak poza tym związkowcy wysłaliby na białe niedźwiedzie. Nie akceptuję tego, ale staram się zrozumieć. Sytuacja liderów związkowych nie jest łatwa. Po latach walki o poprawę płac ich działalność straciła podstawy. Znaczna część lekarzy zarabia już nieźle. Stąd m.in. zupełna klapa zapowiadanej przez dr Bukiela akcji „dziękujemy odchodzimy”. Udanego (podobno) protestu zza południowej granicy nie dało się przenieść do Polski.

Stąd inne niż materialne przyczyny protestów, które teraz wznieca OZZL. Przy okazji łamiąc ustawę o związkach zawodowych. Pewnie nikt nie uwierzy po tych wszystkich łzawych felietonach dr Bukiela, ale do dzisiaj nie wpłynęło do dyrekcji szpitala w Nowym Targu nawet jedno pismo z OZZL, w którym związek występowałby z jakąś formą protestu czy domagał się wynikających z praw związkowych negocjacji. OZZL według mnie szuka obecnie swojej drogi, niestety po omacku. Czuję się w obowiązku zwrócić na to uwagę, bo jak tak dalej pójdzie, to związek niedługo podłoży pod jakiś szpital bombę i stwierdzi, że to dla dobra chorych.

W Małopolsce mamy jeszcze dodatkowe nieszczęście. Tutejszy lider OZZL to typ działacza Samoobrony. Bez tytułu specjalisty, ale głośny i bezczelny. Śmiało potrafi powiedzieć, że rezydent to wybitny specjalista, a doświadczony lekarz z doktoratem to zero, bo nie słucha związku. Ze zdziwieniem stwierdzam, że są tacy, co idą na tę retorykę. Nasz lider jest też niezwykle praktyczny, bo za swoje usługi pobiera opłaty (nie kłamię!!!). Stąd jest wyjątkowo zainteresowany ruchem w interesie. W takim Nowym Targu np. lekarze, którzy odeszli, zmuszani byli do złożenia pokaźnego finansowego depozytu. Na wypadek, jakby zaczęli myśleć samodzielnie. Świadczy to jednak o profesjonalizacji działalności związkowej, ale z punktu widzenia etycznego jest dwuznaczne.

A właśnie o etyce chciałem coś jeszcze powiedzieć. Konflikt w Nowym Targu wszedł bowiem w wyjątkowo plugawą fazę. Już na jego początku, gdy OZZL zaczął występować z listami do pacjentów, było to niemoralne. Lekarz powinien chorego chronić, a nie wkręcać w swoje sprawy, nawet jeśli są słuszne. Potem doszedł nowy element. Chcący pracować w Nowym Targu musieli zderzyć się – od bełkotu o braku zawodowej solidarności, poprzez groźby, szantaże czy wulgarne wyzwiska. Żeby nie być gołosłownym – zapraszam na stronę internetową OZZL, oddział małopolski. Choć najgorsze wpisy zostały usunięte, cały czas jest co poczytać. Ale i to nie jest najgorsze. Teraz działacze OZZL zaczęli donosić na innych lekarzy, opisując w mediach błędy medyczne tych, co podpadli związkowi.

Mam coraz większy problem z nazwaniem moich byłych kolegów lekarzami. Być lekarzem to coś więcej, niż skończyć studia. Ktoś, kto nie wie, że błędów w sztuce nie omawia się w gazetach, nie zasługuje na miano lekarza. Ma taką dziurę w wiedzy medycznej, jakby np. nie wiedział, gdzie leży wątroba./.../

Sytuacja w pewnym sensie sięgnęła dna, ale nie chciałbym dramatyzować. Większość lekarzy w kraju nie opuściła na studiach zajęć z deontologii i zachowuje zdrowy dystans do szaleństw OZZL. Szkoda mi tylko, że dotknęły one szpitala, gdzie przez lata pracowałem i gdzie większość lekarzy to naprawdę rozsądni ludzie". /.../

s/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 22.11.2013 18:17