Nowy Targ: handlujący nie chcą zmiany lokalizacji targowicy

NOWY TARG. "Zwracamy się do Władz Miasta Nowego Targu o nie przenoszenie targowicy w inne miejsce, ale modernizację obecnie istniejącej" napisali w liście do burmistrza handlarze. - Ludzie boją się o miejsca pracy. Pod listem podpisało się mnóstwo osób, około 300 - mówi Danuta Szokalska-Stefaniak.
To na ręce radnej Szokalskiej-Stefaniak handlujący złożyli pismo. Czytamy w nim, że obawiają się oni utraty pracy, "a jest to dla większości rodzin jedyny zarobek na utrzymanie i wyżywienie. Nikt nie chce opuszczać miasta w poszukiwaniu pracy ani być zmuszonym do rejestracji w Urzędzie Pracy jako osoby bezrobotne. Prosimy o pozytywne rozpatrzenie naszego wniosku oraz o pomyślne jego rozwiązanie". Pismo publikujemy poniżej w galerii.

Od lat władze Miasta planują przenieść "targowicę" w nowe miejsce. To konieczne, bowiem przez teren obecnego jarmarku przy ul. Bereki przebiegać ma odkładana do realizacji, ale wciąż planowana tzw. "wschodnia obwodnica". Plan zagospodarowania terenu uchwalono 4 lata temu, a prace nad nim trwały ponad 3. W tym czasie rozważano m. in. możliwość umieszczenia placu targowego po drugiej stronie potoku Biały Dunajec. W 2012 r. spółka "Limba" zaproponowała teren starego tartaku przy ul. Kolejowej. W tym samym czasie spółka "Nowa Targowica" przedstawiła koncepcję wykorzystania w celu handlowym terenów przy oczyszczalni ścieków, czyli we wschodniej części miasta.

W listopadzie ubiegłego roku ówczesny burmistrz Marek Fryźlewicz podpisał umowę dzierżawy z prezesem spółki Nowa Targowica Januszem Chowańcem i członkiem zarządu Mieczysławem Guziakiem. Zaraz potem ruszyły prace budowlane. Na 11 hektarach powstaje plac targowy z parkingami i dwoma pawilonami handlowymi (5 hektarów spółka "Nowa Targowica" wydzierżawiła od miasta, ok. 6 hektarów należy do niej).

Spotkanie handlujących z radnymi z komisji gospodarki komunalnej, przestrzennej i inwestycji było bardzo emocjonalne. Argumenty, iż o przenosinach było wiadomo od dawna, że prace przy budowie nowej infrastruktury są już zaawansowane, że spółka "Nowa Targowica" obiecuje utrzymać ceny za stragany na obecnym poziomie, jednocześnie podnosząc standard straganów i całego otoczenia - nie trafiały części wzburzonych osób do przekonania. Pod adresem radnych padały zarzuty, iż handlujący zostali sprzedani, że pozbawia się ich zarobku, szansy na utrzymanie rodzin i w końcu - że obwodnica w tym miejscu nie jest potrzebna.

Radni tłumaczyli, że nie ma mowy o krzywdzeniu handlujących. - Miasto planując inwestycje znalazło miejsce dla nich. Było kilka koncepcji, ciągnęło się to latami. Wreszcie podjęto decyzję. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Jest nowa lokalizacja - czy ktoś skorzysta z niej, czy nie - to jego sprawa - mówi w rozmowie z Podhale24 Andrzej Rajski. Przewodniczący komisji dodaje, że handel nadal może odbywać się w rejonie gdzie obecnie jest prowadzony. - Chodzi o teren między osiedlem Bereki, a al. Tysiąclecia, po prawej i lewej stronie planowanej obwodnicy. Według planu są to tereny mieszkalno-usługowe, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby powstały tam pasaże handlowe. Ale to musi być jakiś sensowny pomysł zabudowy - podkreśla.

Zdecydowano, że wkrótce zorganizowane zostanie spotkanie władz Miasta, przedstawicieli "Nowej Targowicy" z handlującymi.

s/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 13.01.2015 20:58