68 Rocznica Ostatniej Walki i Śmierci mjr Józefa Kurasia „Ognia” i jego podkomendnych

W Waksmundzie tradycyjnie obchodzono Rocznicę Ostatniej Walki i Śmierci mjr. Józefa Kurasia „Orła” „Ognia”. W tym roku to 68. rocznica oraz setna urodzin „Ognia”(ur. 23 X 1915r.).
Ksiądz profesor Józef Tischner wielokrotnie powracając do problemu związanego z Kurasiem pisał: „Jestem głęboko przekonany, że kto nie pozna historii Józefa Kurasia 'Ognia' i jego oddziału, ten nie zrozumie, czym był komunizm i w jaki sposób wchodził w polski organizm społeczny. W historii tej niczym w soczewce odbija się ówczesna sytuacja Polski”.

---

Wtorek 21 lutego 1947 roku o godz. 1100 do Ostrowska, wsi oddalonej kilka kilometrów od Nowego Targu, przyjechało kilku funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa oraz żołnierze KBW. Dzień wcześniej przybył tam rankiem słynny Partyzant z Podhala – Józef Kuraś „Ogień” z najwierniejszymi swoimi żołnierzami: Stanisławem Ludzią „Harnasiem”, Janem Kolasą „Powichrem”, Kazimierzem Kurasiem „Krukiem”, Stanisławem Sralem ”Zimnym”, Ireną Olszewską „Hanką”. Wzmożone polowanie na „Ognia” trwało już od kilku dni. To była już 160 obławy na Kurasia od początku jego konfliktu z nową komunistyczną władzą.

O jego zejściu z gór do Ostrowska donieśli do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego agenci „Śmiały” i „Orientacyjny”.

Jan Kolasa „Powicher”, zastępca Kurasia, najbliższy i zaufany jego współpracownik, mówił: „swój nas zdradził. Góral”. Obiecywało wysokie nagrody pieniężne za pomoc w ujęciu nieuchwytnego „Ognia”.

Podczas toczącej się nierównej walki zginęli samobójczą śmiercią Kazimierz Kuraś „Kruk” oraz Stanisław Sral „Zimny”. Żołnierze KBW podpalili dom, z którego niepostrzeżenie wydostał się Kuraś wraz ze swoją łączniczką Ireną Olszewską „Hanką” i przeskoczyli do sąsiedniej chaty . Ukryli się na strychu, „Ogień” zdawał sobie sprawę, że dom jest otoczony i walka jest przegrana. Żołnierze wzywali Kurasia do poddania się. Wyszła tylko „Hanka”, oświadczając że zaraz pojawi się też „Ogień. ” Dowódca jednak nie zszedł około godziny 14 rozległ się jeden strzał.

Józef Dyśko, który brał udział w tej akcji wspominał: „Czterej żołnierze, którzy po samobójczym strzale watażki wdarli się na strych ujrzeli 'Ognia' w agonii, z rozwaloną skronią, z odkrytym mózgiem. Jego ręka uzbrojona w pistolet podnosiła się raz po raz konwulsyjnie (…) Rozgrzani walką żołnierze zrzucili go po schodach, a my, doceniając w pełni wagę życia przywódcy bandy, jako źródła informacji, za wszelką cenę chcieliśmy go ocalić”. Ciężko rannego Kurasia żołnierze położyli na ciężarówce, na pytanie „Jak się czuje” miał odpowiedzieć „Jak w ruskiej niewoli”.

Odwieziono go do szpitala w Nowym Targu. Szpital dla bezpieczeństwa otoczono szczelnie kordonem żołnierzy, także w środku budynku funkcjonariusze MO i UB strzegli umierającego.

Funkcjonariusz UB z Nowego Targu Kazimierz Jaworski tak zapisał ostatnie chwile życia Kurasia: „Do dziś widzę jak mózg nieprzytomnego 'Ognia' pulsował, jak zatroskane siostry zakonne krzątały się wokół rannego, pomagając dyrektorowi szpitala (…), który osobiście opatrywał Kurasia. Jego prawa ręka co pewien czas konwulsyjnie podnosiła się do oddania strzału. Od czasu do czasu powtarzał: 'Dajcie mi go. Strzelaj. Szybciej. Bierz go'. Po opatrunku siostry zakonne przeniosły Kurasia na salę chorych, a myśmy go nie opuszczali na krok. Usiłowałem się dowiedzieć o rannego. Zadawałem pytania o ludzi, o dokumenty, o słynną zaginioną walizkę z dokumentami, dolarami i precjozami, ale daremnie. Na moich oczach i trzech towarzyszy ze ścisłej ochrony oraz w obecności sióstr zakonnych 'Ogień' umarł o północy”.

Józef Kuraś zmarł w nowotarskim szpitalu 20 minut po północy 22 lutego 1947 roku, do umierającego zdążył jeszcze ksiądz, który udzielił mu ostatniego namaszczenia. Od razu zdecydowano, że Kuraś nie zostanie pochowany w okolicy, bano się manifestacji podczas pogrzebu oraz pielgrzymek do grobu góralskiego męczennika. Ciało „Ognia” jeszcze tego samego dnia wywieziono do Krakowa, gdzie złożono je na zamkniętym i strzeżonym dziedzińcu Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa. Następnego dnia jego ciało jako zwłoki nieznanego mężczyzny przewieziono na Wydział Lekarski Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie prawdopodobnie przekazano je do zakładu anatomii do ćwiczeń dla studentów.

Władza ludowa bała się by grób Kurasia nie powstał na jego ojczystej ziemi. Tak ten fakt skomentował ks. Józef Tischner: „Ciało w dziwny sposób zniknęło. Dlaczego miał nie mieć grobu? Jeśli był bandytą, niech ludzie plują na grób bandyty. Widać jednak nie. W tym życiu i śmierci musiało tkwić coś autentycznego, co było groźne. Trup mógł pewnego dnia ożyć”.

Obecnie grób Kurasia stoi pusty w jego rodzinnej wsi Waksmund oddalonej 2 km od Nowego Targu.

Ksiądz Tischner wnikając w powikłane życie Józefa Kurasia w swoich notatkach zapisał: „Czasem trzeba tworzyć mitologie. Wbrew sobie... Uważam, że słusznie broniłem. Czułem pewne zobowiązanie wobec kolegów, którzy byli w partyzantce „Ognia”... Mówiłem, że świat to nie czarne-czarne, białe-białe. Ale dziś uważam, że biali by pewnych rzeczy nie robili.

PGRH ZP „Błyskawica”, www.ludzieognia.rabka-et.pl, zdj. organizatora

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 25.02.2015 00:19