Jastrzębski: Większość z nas odwraca głowę, kiedy widzi cierpienie dziecka

"Jak karać rodziców pastwiących się nad dziećmi, wykorzystujących je seksualnie czy też katujących swoje dzieci na śmierć? Poza karą pozbawienia wolności jest możliwość odebranie im praw rodzicielskich. Ale za rok, czy też dwa te osoby mają już nowe „zabawki” do bicia. I co wtedy?" - pyta w felietonie Radosław Jastrzębski komendant nowotarskich "maltańczyków".

Pijani rodzice wyrzucają małe dziecko z okien drugiego piętra swojego mieszkania, ojczym tłucze po ścianach kilkumiesięcznym dzieckiem, bo płakało. Młoda matka wyrzuca niechciany efekt udanego sexu do kosza na śmieci. Niespełna roczne dziecko pozostawione samemu sobie w łóżeczku na kilka dni bez jedzenia i wody przez osoby, które ciężko nazwać nawet opiekunami, a co dopiero rodzicami. Rodzic bijący dziecko dopóki nie przestanie płakać… na zawsze.

Takie oto dramaty spotykają dzieci w XXI wieku w Polsce, kraju leżącym ponoć w Europie, gdzie ponad 90% narodu deklaruje, że jest katolikami. Bzdury opowiadane w biały dzień! Winni tych dramatów to nie tylko rodzice, ale także sąsiedzi, najbliższa rodzina! Ciągle pokutuje u nas zasada, że w wychowanie dzieci nie należy się wtrącać! Owszem, ale są granice, po przekroczeniu których każdy z nas powinien interweniować! Ale większość z nas odwraca głowę w drugą stronę, kiedy widzi cierpienie dziecka mówiąc, że od tego są odpowiednie służby. Tylko jak te służby mają pomóc, skoro nikt ich nie informuje??

Podaje drastyczne przypadki gdzieś z Polski? Proszę bardzo przykład z Nowego Targu. Za półtora, może góra dwuletnim dzieckiem po chodniku biegnie kobieta. Dziecko wpada pod koła nadjeżdżającego samochodu. Czujność kierowcy ratuje mu życie. Samochód zatrzymuje się na kilkanaście centymetrów przed dzieckiem. Kobieta zabiera dziecko z drogi. Myślicie, że to nieuważna matka, której uciekł synek? Nic mylnego, to obca kobieta, która próbowała ratować dziecko. A gdzie są rodzice? Tego nie wiadomo. Maluch był pod opieką swojej siostrzyczki, na oko mającej pięć lat. To jej uciekł. Zakopane: matka z rocznym dzieckiem spaceruje chodnikiem. Pcha pusty wózek i zagadana przez telefon komórkowy - nie patrzy co robi jej dziecko. A ono idąc jakieś 5 metrów za matką zainteresowało się czymś na drugiej stronie ulicy. Mój klakson i kilka mocnych słów pod adresem matki być może zapobiegło kolejnemu dramatowi.

Daleki jestem od stwierdzenia, iż każdy nieszczęśliwy wypadek dziecka to zaniedbanie rodziców. Sam mam dziecko i wiem jak ciężko je upilnować, chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe. Dlatego rozumiem, że nie da się ochronić dziecka przed każdym wypadkiem. Ale każdego z nas obowiązują chociaż podstawowe zasady! Brak zainteresowania rocznym dzieckiem idącym za rodzicem po chodniku, pozostawienie dwuletniego dziecka samego na placu zabaw przy ruchliwej ulicy, czy też wysłanie na spacer dwóch małych dzieci to jednak już zbyt duża beztroska ze strony rodziców, czy opiekunów. Na beztroskie zachowanie rodziców może podziałają słowa krytyki, ze strony osób będących świadkiem takiego zachowania. Pozostaje pytanie - jak karać rodziców pastwiących się nad dziećmi, wykorzystujących je seksualnie czy też katujących swoje dzieci na śmierć? Podstawowym narzędziem poza karą pozbawienia wolności jest odebranie praw rodzicielskich, ale niejednokrotnie za rok, czy też dwa te osoby mają już nowe „zabawki” do bicia. I co wtedy?

Żyjemy w XXI wieku, zdobywamy kosmos, badamy dno morskie, a nie potrafimy jednoznacznie i ostatecznie zapewnić bezpieczeństwa największemu skarbowi jaki posiadamy, którym jest następne pokolenie – nasze dzieci. Kiedy próbuje się zabezpieczyć prawnie bezpieczeństwo dzieci zaczynają się pojawiać skrajności. Całkowity zakaz bicia – jeden klaps i już rodzic ląduje przed sądem. Uczniowie w szkołach mają więcej praw, niż nauczyciele, a poczucie szacunku i respektu przed dorosłymi zamienia się w pogardę dla nich. Z drugiej strony - kary chemicznej kastracji dla pedofilów wywołują ogólne oburzenie, że są za surowe (chemiczna kastracja jest odwracalna). Rodzice katujący swoje dzieci dostają tylko dozór prokuratorski.

Jak rozwiązać tak postawiony problem? Ciągle trwają debaty, a my jesteśmy co jakiś czas informowani przez media o następnym dramacie kolejnego dziecka. Ale każdy taki dramat, cierpienie tych małych, czasem bezbronnych istot, obciąża sumienia tych, którzy mu nie zapobiegli, cichych świadków, którzy nie interweniowali, lub nie słyszeli i nie widzieli bo nie chcieli ani słyszeć ani widzieć….

Radosław Jastrzębski

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 02.08.2008 16:33