Skarga na zachowanie dyrektor MOK uznana za zasadną. Radni nie byli jednomyślni (aktual.)

NOWY TARG. Głosowanie nad podjęciem uchwały o uznaniu skargi na dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury Barbarę Pachniowską, poprzedziła gwałtowna dyskusja. Po ponad godzinie usłuchano apelu, by się "nie kompromitować". W głosowaniu większość radnych była za uznaniem skargi.
Przypomnijmy, iż chodzi o sytuację z tegorocznego Jarmarku Podhalańskiego. Podczas imprezy nieznani sprawcy zniszczyli karuzelę należącą do jednego wystawców. Dziś twierdzi on, że gdy zgłosił szkodę dyrektor Barbarze Pachniowskiej (MOK był organizatorem jarmarku), ta miała zareagować oburzeniem i w nieelegancki sposób zbyć przedsiębiorcę mówiąc, że to nie jej sprawa. Przedsiębiorca twierdzi też, że nie otrzymał od dyrektor żadnej pomocy i nie dostał żadnej informacji, co zrobiła z jego zgłoszeniem.

O uznanie skargi wnioskował przewodniczący Rady Miasta Janusz Tarnowski. Decyzję tę poparł burmistrz Grzegorz Watycha. Dziś podczas sesji skarga na zachowanie dyr. MOK uznana została za zasadną. Radni nie byli jednomyślni.

"Przygotowanie projektu było moim obowiązkiem"

Projekt uchwały referował Janusz Tarnowski. Po odczytaniu przygotowanego dokumentu zdecydował się na dodatkowe wyjaśnienia, bo jak mówił " doszły do niego różne sygnały wskazujące, iż brakuje zrozumienia istoty sprawy". Jako Przewodniczący Rady Miasta byłem zobowiązany to przeprowadzenia postępowania w sprawie skargi jaka wpłynęła. Tak jak czynione jest to w każdym takim przypadku. /.../ Moim obowiązkiem było dopilnowanie, by przeprowadzone zostało postępowanie. Ten tryb nie różni się od innych skarg, jakie są składane - na przykład na burmistrza. Powtarzam: to nie jest ocena pracy dyrektor Pachniowskiej, tylko opinia, czy złożona skarga jest zasadna czy nie. Skarga wpłynęła do sekretariatu UM w poniedziałek 24 sierpnia, czyli na drugi dzień po zdarzeniu. I nie mówimy o zniszczeniu karuzeli, bo to się mogło zdarzyć, ale o zachowaniu pani dyrektor, opisanym w zgłoszeniu w tej sprawie - mówił przewodniczący Tarnowski.

Dyrektor się nie broni?

- Skarga do Biura Rady wpłynęła 31 sierpnia. Była to forma ustnego protokołu, podpisana przez dwie osoby: właściciela zniszczonej karuzeli i panią będącą jego opiekunem. Skarga dotyczy niewłaściwego potratowania ich przez dyr. Miejskiego Ośrodka Kultury. Oto cytaty ze skargi: "przedstawiliśmy jej naszą sytuację", "wyraziła swoje oburzenie", "powiedziała, że nie ma czasu i odeszła, zostawiła nas bez informacji co mamy robić", "przez cały dzień nie uzyskaliśmy informacji czy nadano sprawie bieg, czy możemy liczyć na odszkodowanie". Pisemnie poprosiłem dyrektor, by pisemnie ustosunkowanie się do skargi. Zwołana została Komisja Oświaty i Kultury, która miała wysłuchać wyjaśnień obu stron. Osoba składająca skargę podtrzymała ją. Była oburzona zachowaniem dyr MOK. Pani dyr. nie odpowiadała wprost na pytania, zasłaniała się niepamięcią. Tu nie chodzi o samo zniszczenie karuzeli, ale o sposób jak została przyjęta informacja o zniszczeniu i co dalej ci ludzie mają robić - powtarzał Janusz Tarnowski.

"To nie jest atak personalny"

- Pani dyrektor do dziś nie dosłała żadnych dodatkowych wyjaśnień, mimo że postępowanie było prowadzone. Jego celem był personalny atak na dyrektora MOK. Tego nie można traktować na tej płaszczyźnie, bo nie rozstrzygamy rzeczy, na które pani dyrektor wpływu nie miała. /.../ Jej niespójność wypowiedzi i zasłanianie się niepamięcią sprawił, że byłem zmuszony przygotować niniejszy projekt uchwały. Nie miałem argumentów, żeby napisać iż skarga jest bezzasadna. Przez brak jej wyjaśnień miałem wątpliwości, by móc sformułować projekt w brzmieniu, że "skarga jest bezzasadna". Dodatkowo pani dyrektor dała nadzieję poszkodowanemu na odszkodowanie. A okazało się, że nie będzie wypłaconego odszkodowania. Powiem więcej: poniekąd pani dyrektor uznała, że pora zakopać ten topór, że głupio wyszło, że to nauczka i doświadczenie na przyszłość czego nie robić. Pani wyszła z tymi osobami z sali i mam nadzieję, że wtedy te osoby zostały stosowną wypowiedzią potraktowane - kontynuował przewodniczący RM.

To radni mają zdecydować

Kolejny zarzut pod adresem Barbary Pachniowskiej dotyczył umowy zawartej z ubezpieczycielem i firmą ochroniarską. - Dyrektor MOK dała poszkodowanym nadzieję, a wiemy już, że firma odmówiła wypłaty odszkodowana. Po co taka umowa? Jakiej treści podpisana była umowa z firmą ochroniarską, że ona teraz nie płaci. I mimo mojej sugestii, by nie wypłacać firmie ochroniarskiej, skoro nie wywiązała się z obowiązków - wypłacono im. Przykre jest to, że niestety na kanwie tej sprawy zostało to do takiego kształtu rozdmuchane i sprowadzone. Żywię przekonanie, że na przyszłość sprawa zawierania umów i rozliczania usług ochroniarskich będzie należycie traktowana, bo jest z pieniędzy publicznych realizowane. To tyle z mojej strony. Bo sprawa budzi emocje - uważam że niesłusznie. Trzeba skupić się na istocie. I to nie przewodniczący Rady, nie pojedynczy radny, tylko cała Rada Miasta ma zdecydować - podsumował swoją wypowiedź.

Goście specjalni na specjalnych warunkach

Radny Andrzej Swałtek zapytał "czy pani Barbara Pachniowska, obecna na sali, zechce się ustosunkować do tych zarzutów". - Jako radny chciałbym to usłyszeć. Nie jestem członkiem komisji oświaty, więc nie wiem co się tam działo - argumentował.

- Dziękuję za tę możliwość. Faktycznie tylko część radnych była na tych dwóch posiedzeniach komisji - powiedziała dyr. MOK. Swoje wyjaśnienia rozpoczęła od słów: - W ramach zgłoszeń na Jarmark Podhalański, już po terminie i na prośbę pani wiceburmistrz wręczono nam zgłoszenia od trzech twórców ludowych. Ci państwo byli na szczególnych zasadach: przyjęci po terminie, mięli nowe warunki, czyli pełne wyżywienie i nocleg - na co nie mogli liczyć pozostali twórcy. Dwa z tych stoisk były bardzo ciekawe, trzecie było to pospolite stoisko z biżuterią. Na prezentowanym zdjęciu zgłoszenia widać było drewnianą karuzelę. To nas zainteresowało, ale zwróciliśmy uwagę pani wiceburmistrz, że lokalizacja przy Ratuszu jest niestosowna, że jest mało miejsca, że sprawy zabezpieczenia są pod znakiem zapytania i dobrze by było gdyby karuzela znalazła się na Placu Słowackiego. Tam jest więcej miejsca, są lepsze warunki, jest bezpieczniej dla dzieci bo jest trawka, a nie bruk. Poza tym karuzela nie wchodziłaby w ciąg pieszy. Pani wiceburmistrz dwukrotnie nam odmówiła. Stwierdziła, że karuzela bardziej widoczna będzie na Rynku. Będzie bardziej okazała - opowiadała dyr. Pachniowska.

Przypomniała, że za stoiska na JP odpowiadają ich właściciele. - Odpowiadają sami za ich bezpieczeństwo. Handlowcy mają to bezpośrednio wpisane w kartę zgłoszenia. Jeśli coś pozostawiają na placu - to jest ich sprawa. Spośród licznego grona twórców ludowych - a było ich w tym roku ponad ponad 60, to jedno stoisko-karuzela pana Bednara zostało uszkodzone. To znaczy, że wszyscy twórcy sprzątali swoje stoiska i nie pozostawali niczego na noc. Nasze doświadczenie uczy, że tłum ludzi jest nie do opanowania przez żadną liczbę ochroniarzy - dodała.

Słowak sam sobie winny?

Odnosząc się do firmy ochroniarskiej tłumaczyła: - W godzinach nocnych nie ma już tak ostrych przepisów co do ilości ochroniarzy. Pozostawało ich pięciu. Dwóch pilnowało sceny, pozostali w ramach patrolu mieli obchód. Nie chcę być posądzana, że chcę ochronić firmę, nie o to chodzi. Ale w latach 2006-2014 nie doszło podczas Jarmarków Podhalańskich do żadnych zniszczeń stoisk. Nie dlatego, że firma ich strzegła lepiej, ani nie dlatego że Opatrzność Boska nad nimi czuwała, ale dlatego, że wystawcy stosowali się do zaleceń organizatora JP, czyli sprzątali stoiska.

- Po zdarzeniu w nocy z 22/23 sierpnia - rano dostałam informacje, że zniszczona jest karuzela. Pani Widomskiej (współautorce skargi - przyp. red.) powiedziałam rzeczywiście, że to nie jest sprawa MOK.

Umowę podpisało Miasto

- Pan przewodniczący Tarnowski pyta "jakie to było ubezpieczenie, jaką to umowę MOK podpisał". Otóż panie przewodniczący, umowę o ochronę podpisało miasto Mowy Targ. Wszystkie jednostki mają wspólną polisę i mają wspólne OC. Więc to nie MOK decydował. Ta umowa niczym nie różni się od innych, jest standardowa. Oczywiste, że ubezpieczyciel stara się nie wypłacić odszkodowania, ale to już nasza sprawa by to załatwić. Tak, dałam tym ludziom nadzieję, że zwrócone zostaną im koszty i tę nadzieję spełniłam - podsumowała B. Pachniowska.

- Wcześniej na komisjach nie było słowa na ten temat - dziwił się Janusz Tarnowski. - Ale gdyby osoby poszkodowane zostały poinformowane we właściwy sposób - nie byłoby powodu skargi zgłaszać. To co pani mówi o pani wiceburmistrz... trzeba się było nie zgadzać. Skoro zgłoszenie było po czasie trzeba było odmówić. Proszę Państwa - nie prowadziliśmy śledztwa. Chcieliśmy zebrać wiedzę by stwierdzić czy miało miejsce nieeleganckie postępowanie czy nie. Dalsza polemika na sesji jest niepotrzebna. Nie jest przyjemna ani dla pani dyrektor, ani dla mnie, ani dla Rady.

Czy Słowak w ogóle wiedział co podpisuje?

Takie pytanie zadał Lesław Mikołajski. - Siedziałem na komisji koło pana Bednarka. On był zażenowany tą skarga. W ogóle się dziwił, że to się takim dochodzeniem skończyło.

Tu nastąpiło zastanawianie się, czy Słowak faktycznie mógł wnieść skargę i rozumiał co podpisuje. - Mam wrażenie, że chyba nie wiedział. Takie mam odczucie - stwierdził radny Swałtek.

Radcę prawną pytano czy w sytuacji gdy dokument podpisuje obcokrajowiec nie powinien tegoż dokumentu przetłumaczyć mu tłumacz - biegły sądowy. I kim jest kobieta która wespół ze Słowakiem skargę podpisała. Teresa Ludzia uznała, że "w tej sytuacji, jeśli pani Agata Widomska przedstawia się jako opiekun Słowaka powinno być do skargi dołączone pełnomocnictwo".

- Sprawa jest delikatna i bardzo trudna. To nie może być lincz publiczny na pani dyrektor. To niestosowne. Będę głosować przeciwko tej uchwale - zadeklarowała radna Danuta Wojdyła.

Zapłacono za szkody

Radni chcieli poznać wysokość strat i chcieli się upewnić co znaczą słowa dyr. MOK, że "spełniła nadzieje poszkodowanych na zwrot pieniędzy". - Wycena to 700 euro zapłacone z budżetu MOK. Kwota została wypłacona, bo trwają próby odzyskania pieniędzy od ubezpieczyciela i firmy ochroniarskiej. Ponieważ minął już miesiąc - podjęłam decyzję o wypłacie z budżetu MOK - wyjaśniła B. Pachniowska.

- Jak formułujemy tak tę sytuacje, to na jakiej podstawie wypłacono panu Frantiszkowi te pieniądze? Skoro MOK wypłacił, to znaczy, że uznał swoją winę? - dopytywał Janusz Tarnowski Ale odpowiedzi nie otrzymał.

Radny Pustówka oświadcza

Błędy w postępowaniu Barbary Pachniowskiej wymieniał Leszek Pustówka. - Moim zdaniem pani dyrektor popełniła błąd nie informując Policji o zdarzeniu rano w niedzielę powiedział przewodniczący Komisji Oświaty i Kultury. Po czym wygłosił oświadczenie: "Nie interesuje mnie stanowisko dyrektora Miejskiego Ośrodka Kultury. Jak to mówią "nie wchodzi się drugi raz do tej samej rzek". Trzeba mieć dystans do ludzi i nie po to zostałem radnym, by załatwiać swoje prywatne sprawy. Chciałbym rozczarować autorkę felietonu Sabinę Palkę, która powołuje się na plotki - co nie świadczy zbyt dobrze o tej pani i jest dalece niestosowne, zwłaszcza, że znamy się ładne parę lat."

Stawiam wniosek, by się nie kompromitować

Radny Paweł Liszka miał wątpliwości "czy faktycznie powinniśmy podejmować tę uchwałę, nie do końca jestem przekonany czy ta skarga jest zasadna". Radny Gabriel Samolej zaproponował głosowanie imienne.

- Nie kompromitujmy się dalej. To doszło do takiego stanu... nawet nie ma na sali radcy prawnego, który opiniował tę uchwałę. Skarga jest wniesiona przez panią Widomską i mimo próby manipulacji z waszej strony nie ma sensu cała ta farsa którą uprawiamy. Od samego początku można było mieć wątpliwości co do jednej rzeczy - nie byłoby tej sprawy gdyby pani Widomska była we właściwy sposób poinformowana. Policja pierwotnie nawet nie przyjęła tego zgłoszenia jako wniosku do podjęcia postępowania - mówił radny Tarnowski.

To zdenerwowało Andrzeja Swałtka. - Wypraszam sobie. My nie manipulujemy. Pan przewodniczący nie może twierdzić, że ma zawsze rację. My sobie wypraszamy takie słowa, bo nie manipulujemy! Jesteśmy od głosowania, ale żeby głosować, trzeba wysłuchać obie strony by mieć wiedzę na ten temat. Poznaliśmy teraz szczegóły i dla nas była to wiadomość pozytywna. Niech pan nie insynuuje takich rzeczy, że my coś manipulujemy - irytował się radny.

- Stawiam wniosek, by się nie kompromitować - oświadczył radny Jacenty Rajski.

Głosowano w zwykły sposób, nie imienny. Skargę na dyr. MOK uznano za zasadną 10 głosami. 8 radnych było przeciw, 3 wstrzymało się od głosu.

Komentarz

Radnego Pustówkę zabolało jedno zdanie z mojego felietonu, iż są "pogłoski, że nie miałby on nic przeciwko powrotowi na dyrektorski fotel w MOK." W jego opinii to karygodna nierzetelność z mojej strony.

Jego dzisiejsza deklaracja, że nie ma zamiaru starać się o stanowisko dyrektora MOK jest cenna. Staje w kontrze do opinii jakich wysłuchałam nie tylko od radnych z jego własnego ugrupowania, ale i pracowników Urzędu Miasta.

Radny ma rację, znamy się od lat. Dzięki czemu pamiętam okoliczności, jakie towarzyszyły odejściu ze stanowiska szefa MOK Antoniego Nowaka. Tamte wydarzenia bardzo przypominają to, co obecnie dzieje się wokół Miejskiego Ośrodka Kultury.

Sabina Palka

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 19.10.2015 21:33