Na Podhalu jest praca, ale mało płatna

Sezon turystyczny za pasem, a w branży gastronomiczno-noclegowej brakuje rąk do pracy. Pilnie poszukiwane są zwłaszcza kelnerki, barmani, kucharze, pokojówki oraz recepcjoniści. Przedstawiciele branży przekonują, że jest bardzo duży problem ze znalezieniem pracownika. Powodem, jak się okazuje, są niskie stawki, brak umów i ciężka, wielogodzinna praca.
Nie tylko witryny lokali na Krupówkach, ale również lokalna prasa zapełniła się ogłoszeniami, w których oferowana jest praca w pensjonatach, hotelach, restauracjach i barach. - Średnia stawka u mnie dla kelnera to 10 złotych, mniej o 2 złote zarobi osoba sprzątająca stoliki, ale czasami trzeba pracować nawet i 14 godzin. Oczywiście do tego dochodzą napiwki – mówi nam zakopiański przedsiębiorca, autor jednego z ogłoszeń z prasie. – Ze studentami przyznam może być problem, bo nie przyzwyczajeni są do tak długiej pracy i szybko rezygnują, ale podejrzewam, że w tym roku będę na nich wręcz „skazany”.

Kolejne ogłoszenie: „Pilnie poszukiwana osoba do zmywaka”. Oferta całkiem kusząca: zatrudnienie na umowę o pracę, ale pensja to najniższa krajowa -1355 zł. - Jest też możliwość bez umowy – sugeruje kobieta, której głos słychać w słuchawce. – Wtedy płacimy 7 złotych za godzinę.

Jeden z najbardziej znanych zakopiańskich restauratorów mówi wprost: - Przecież mi dzisiaj nie przyjdzie na zmywak żadna kobieta, nawet za 1500 złotych, jak siedząc w domu przy trójce dzieci „zarobi” też 1,5 tysiąca z tego całego 500+. Wiele osób uczy to nieróbstwa – uważa.

Sprzątaczki w pensjonatach i hotelach mają nieco lepiej. Za godzinę pracy dostają ok.10 złotych na rękę. Sprzedawca pamiątek pod Gubałówką, czy na Krupówkach otrzyma najniższą krajową plus prowizja - średnio 7 proc. Opiekunka kolonijna ze skończonym kursem wychowawcy może liczyć na 900 złotych. Tzw. chodząca reklama 8 zł za godzinę. Mimo iż stawki nie wydają się głodowe, chętnych do pracy brakuje.

Józef Słowik

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 10.06.2016 10:53