NOWY TARG. Około 60 osób - w tym burmistrzowie, radni, urzędnicy, projektant i mieszkańcy miasta - wzięło udział w spotkaniu dotyczącym przebudowy ulicy Grel, przebudowy na którą nie chcą się zgodzić sami mieszkańcy Grela, blokując tym samym tę ważną dla miasta inwestycję.
Spotkanie z mieszkańcami ulicy Grel odbyło się w Urzędzie Miasta. Zorganizowano je, gdyż część mieszkańców tej ważnej nowotarskiej arterii nie wyraziło zgody na udostępnienie fragmentów swoich posesji na rozbudowę drogi i budowę chodnika. Tymczasem bez tych fragmentów działek nie ma mowy o modernizacji ulicy, a bez zgód mieszkańców, i to wszystkich, do których należą te działki, o uzyskanie pozwolenia na budowę.
Spotkanie, w którym wziął udział projektant drogi inż. Robert Duda, miało na celu wyjaśnienie mieszkańcom ulicy i właścicielom tychże działek wszystkich niejasności i przekonanie niezdecydowanych, że po pierwsze, rozbudowa nie odbędzie się ich kosztem, a po drugie, że inwestycja ta służy im samym, i kompromis jest tu niezbędny.
Nowa ulica Grel ma być drogą o szerokości 6 metrów, z dwumetrowym chodnikiem po obu stronach jezdni. Powstanie kilka zatoczek autobusowych z wiatami, modernizacja pociągnie też za sobą budowę wodociągu i kanalizacji deszczowej.
Bez ingerencji w prywatny grunt - podkreślał inż. Duda - nie ma możliwości modernizacji ulicy. Wcześniej burmistrz Marek Fryźlewicz zapowiedział nawet, że jeśli nie będzie zgody mieszkańców to "nikogo nie będzie uszczęśliwiał na siłę" i inwestycja zostanie odłożona w czasie (planowany termin jej rozpoczęcia to przyszły rok).
Spotkanie przebiegło w spokojnej atmosferze. Nie było awantury, protestów, pretensji. Mieszkańcy częściej słuchali, co mają do powiedzenia burmistrzowi, urzędnicy i projektant niż zadawali pytanie. Te, które padły, dotyczyły głównie indywidualnych spraw. Ktoś pytał np. czy lokalizowanie zatoki autobusowej w miejscu wjazdów do trzech posesji jest prawidłowe (projektant: tak), ktoś inny dopytywał czy konieczna jest budowa chodnika po obu stronach jezdni (projektant: tak, w celu zapewnienia komfortu i bezpieczeństwa), było też pytanie o to czy wiaty przystankowe będą ładne i profesjonalne (Wiceburmistrz Jan Kola: będą takie jak w Rynku) oraz czy stare, betonowe latarnie zostaną zastąpione nowymi (wiceburmistrz Kolasa: nie przewidujemy przebudowy oświetlenia, ale uzupełnienie obecnego).
Konkretne wyjaśniania dotyczyły spraw własnościowych. Jedna z mieszkanek zauważyła, że wielu mieszkańców nie wyraziło zgody na udostępnienie terenu, gdyż urząd wysłał im propozycje nie do zaakceptowania. Najpierw otrzymali oni bowiem informację o podziale ich działek (toczy się osobne postępowanie w sprawie wykupu fragmentów gruntów pod rozbudowę), a następnie oświadczenie do podpisania zgody na wejście w teren na całą działkę (nie uwzględniające wcześniej zaproponowanego podziału). Urzędnicy tłumaczyli, że te dwa postępowania choć prowadzone równolegle dotyczą innych spraw. A zgoda dotycząca wejścia na całą działkę (a nie na fragment wydzielony) wynika z tego, że w tej chwili mamy do czynienia z projektem podziału, a nie decyzją, dlatego oficjalnie wydzielone fragmenty działek jeszcze faktycznie nie istnieją.
Co także ważne, urzędnicy zapewnili mieszkańców, że tam, gdzie konieczne będzie wejście w teren i przesuniecie ogrodzenia, zostanie to wykonane na koszt miasta - jeśli ogrodzenie było z siatki, zostanie zamontowana nowa siatka, gdzie było z drewna, będzie nowe, z drewna.
Jak zauważył burmistrz Fryźlewicz, na spotkaniu nie byli obecni wszyscy mieszkańcy, stąd też jego apel, aby obecni przekazali wszystkie informacje ze spotkania szczególnie tym niezdecydowanym i tym, którzy nie zgadzają się wejście w teren.
Spotkanie zakończyło się w niespełna godzinę. Wielu mieszkańców zostało jednak na sali, żeby zadać pytanie w swojej sprawie projektantowi. Część - co jest chyba najbardziej wymiernym efektem spotkania - została podpisać oświadczenie o zgodzie na wejście w teren.
Jednak to, czy spotkanie było pełnym sukcesem okaże się za jakiś czas, wówczas, gdy zgodę na wejście w teren dadzą wszyscy mieszkańcy.
Robert Miśkowiec