Burmistrz mówi: "Sytuacja jest napięta, nie chcemy konfliktu z handlującymi" i proponuje inne stawki opłaty targowej

NOWY TARG. Trwa spór odnośnie pobierania opłaty targowej: strony zarzucają sobie kłamstwo, podjudzanie handlujących i złośliwe działanie. Jutro kolejny dzień targowy. Burmistrz ma nadzieję, że "nie będzie potrzeby angażowania policji".
Zgodnie z zapowiedzią, podczas popołudniowego posiedzenia Komisji Gospodarki Komunalnej, Przestrzennej i Inwestycji zajęto się "omówieniem kwestii opłaty targowej". Temat związany był z sobotnimi wydarzeniami przy ul. Ludźmierskiej, gdzie doszło do przepychanek z inkasentami, którym nie pozwolono wejść na plac i pobrać opłaty targowej.

Opłaty targowej nie pobrano

- Te wydarzenia ostatnich dni skłoniły mnie do podjęcia działań i przedstawienia radzie nowej propozycji pobierania opłat. Od 28 sierpnia na targowicy przy ul. Targowej - inkasenci związani ze spółką Nowa Targowica pobierają opłaty w wysokości 50 groszy za metr kwadratowy powierzchni zajętej pod handel. Inkasenci zatrudnieni z ramienia Urzędu Miasta pobierali opłaty do końca września - przypominał burmistrz i dodał, że "na dawnej zajezdni do końca września te opłaty pobierał pan Maksymilian Pyka" obecny na dzisiejszym posiedzeniu komisji.

- Od 1 października na terenach miejskich i na pozostałych gdzie prowadzony jest handel, pobieranie opłat przejęły osoby zatrudnione przez Zakład Zieleni. W sobotę udali się na plac przy Ludźmierskiej, gdzie spotkali się z oporem i brakiem zgody właściciela terenu na wejście. Opłata nie została pobrana przy Ludźmierskiej. Wezwano policje, była nerwowa atmosfera. Pracownicy odstąpili od prób siłowego wejścia na plac - tłumaczył Grzegorz Watycha.

Nowy projekt uchwały, nowe stawki opłat

Burmistrz przygotował projekt nowej uchwały, zmieniający stawki opłaty handlowej. - Przy ul. Targowej opłata bez zmian, czyli 50 groszy, przy ul. Ludźmierskiej handel zwierzętami bez zmian, a handel ze straganów, stolików czyli ten najczęściej realizowany - 5 zł za metr kwadratowy zajętej powierzchni. Pozostałe miejsca, np. ul. Krzywa, Plac Evry, Bereki - tu pozostaje 8 zł za metr kwadratowy. Sprzedaż kwiatów, owoców, warzyw i nabiału proponuję zryczałtować według wzoru: za stoisko do 10 m kw - 10 zł, za powierzchnię od 10 do 20 m kw - 15 zł, powyżej 20 metrów - 15 zł plus 2 zł za każdy metr ponad te 20 metrów. Uważam, że ten handel nie koliduje z placami targowymi i ma charakter tradycyjny. Mieszkańcy przyzwyczaili się że w określonych punktach Miasta mogą coś kupić od rolników i niech tak zostanie - tłumaczył burmistrz Watycha.

Brak inicjatywy radnych

Burmistrz mówił, że zdecydował się przedstawić własną propozycję także dlatego, że radni, którzy kilka miesięcy temu zawiązali grupę roboczą mającą za zadanie opracowanie nowej uchwały o opłacie targowej - nie zrobili nic.

- Radni nie podjęli wcześniej tematu w związku ze skargami złożonymi do SKO i WSA. Chcieliśmy poczekać na rozstrzygnięcie - tłumaczył Janusz Tarnowski.

- Skarga do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego złożona przez pełnomocnika pana Żarneckiego wpłynęła wczoraj - skwitował krótko burmistrz.

- Ale wcześniej były inne skargi i protesty - bronił się radny Tarnowski.

5 zł zamiast 8 zł

- Stawka 8 zł za metr kwadratowy powierzchni budzi opory. Odbywa się "gra z handlującymi" - opłaty pobierane są od małej powierzchni, a jak inkasent przejdzie to handlujący rozkłada się z towarem na większym obszarze. Proponuję tę stawkę obniżyć o prowizję pobieraną przez inkasentów, którzy teraz będą wykonywać swoje obowiązki w ramach swojej pracy i pensji - wyjaśniał burmistrz i kolejny raz tłumaczył: - Skąd to 6 zł? Mamy stawkę 8 zł i - w tzw. "martwym sezonie" czyli od stycznia do marca 6 zł. Z tych kwot, 25 procent trafiało do inkasentów, czyli do kasy miejskiej trafiało odpowiednio 6 zł lub 4,5 zł od metra kwadratowego powierzchni handlowej. Proponuję ujednolicenie tych stawek na 5 zł. Ta zmiana sprawi, że pobór będzie łatwiejszy, a i uszczelni sam system poboru opłat.

Handlujący płacili, czy nie?

- 10 lat byłem inkasentem z ramienia Urzędu Miasta - przedstawił się radnym Maksymilian Pyka. - Wiem jak wygląda sytuacja handlujących. Bywa tak, że handel nie idzie, nie ma utargu i osoba, od której chcę pobrać opłatę po prostu nie ma przy sobie ani grosza. I co zrobić? Tak się dzieje, takie sytuacje mają miejsce - tłumaczył były inkasent zawiłości systemu pobierania opłat, który to system - burmistrz chwilę wcześniej nazwał "nieszczelnym".

Słowa Maksymiliana Pyki zabrzmiały tak, jakby to od decyzji i dobrej woli inkasenta zależało czy handlujący płacili, czy też nie - i jakie to były stawki.

- Jak ktoś przyjeżdża na plac targowy, zna warunki prowadzenia handlu i nie ma przy sobie pieniędzy na opłatę targową, to jest niepoważny - skwitował radny Paweł Liszka.

- Sytuacja jest napięta. Nie chcemy wchodzić w konflikty z handlującymi, niepotrzebnie robi się ferment - uspokajał burmistrz Watycha.

Kto daje więcej?

- A ja chciałbym wiedzieć, ile wpłynęło pieniędzy do kasy miasta z nowej targowicy, a ile z zajezdni? Dlaczego o tym się nie mówi? - dopytywał się Tomasz Żarnecki.

Właściciel targowiska na starej zajezdni PKS przy ulicy Ludźmierskiej kilkakrotnie domagał się podania kwot, bo jak twierdził " ludzie w mieście nie wiedzą ile miasto ma wpływu z zajezdni, a jest tego bardzo dużo, a ile pieniędzy spływa z nowej targowicy, która zapowiadała milionowe wpływy".

Na pytanie radnych skąd wie o tych "milionowych wpływach" - Tomasz Żarnecki wyjaśnił, że "czytał o tym w gazecie".

- Za jeden miesiąc z nowej targowicy wpłynęło 69 tysięcy zł. A z placu przy Ludźmierskiej za miesiące od czerwca do września - 230 tysięcy - poinformowała Barbara Kryj Mozdyniewicz, naczelnik Wydziału Podatków i Opłat.

- No i co panie Żarnecki, kto wpłacił więcej? Miało być więcej i to drastycznie więcej od pana, i co? - podsumował radny Lesław Mikołajski.


"To się nadaje do filmu"

- Proszę mi powiedzieć panie Żarnecki, co się stało? Wcześniej zezwalał pan inkasentom na pobieranie opłat u siebie. Dlaczego w sobotę pan ich nie wpuścił - zapytał Paweł Liszka.

- Bo Urząd Miasta chce podnieść opłaty. Teraz niby obniża o 25 procent, ale to będzie podwyżka. Poza tym ludzie, którzy przyszli pobierać u mnie opłaty - mają swoje stoiska na nowej targowicy. Jak konkurencja może być wyznaczona do pobierania opłat na innym placu? To się nadaje do filmu - odpowiedział właściciel terenu byłej zajezdni.

- Zakład Zieleni nie ma stoisk handlowych, więc o jakiej konkurencji pan mówi? - zdziwił się Michał Rubiś dyr. ZGiR. - Wśród inkasentów były dwie osoby z Urzędu Miasta. Która z nich ma stoisko handlowe? - wtórowała mu naczelnik Wydziału Podatków i Opłat.

- Ci ludzie szli i mówili jakie tu jest dziadostwo, iż żeby się ludzie przenosili na nową targowicę. Tak było - upierał się Tomasz Żarnecki.

- To kłamstwo. Nikt nie mówił takich rzeczy i nikogo do niczego nie namawiał. Poza tym jak mieli to robić nasi inkasenci skoro ich pan nie wpuścił na plac. To jak mieli "chodzić i namawiać" - dopytywał Rubiś.

- Nie znam nazwiska tego co tak mówił. Taki grubszy. Znam go tylko z widzenia. Poza tym ja tego nie słyszałem, ludzie mi powiedzieli. I to nie jedna osoba mi mówiła, ale dwadzieścia. Dlaczego miałyby mi kłamać? - odpowiedział T. Żarnecki.

- Wiemy kim byli kontrolujący z Urzędu Miasta. I nic mi nie wiadomo, by te osoby prowadziły działalność gospodarczą i miały stragany na konkurencyjnym placu - dodał burmistrz.

Inkasenci i złomiarze

- Jutro jest dzień targowy i inkasenci pojawią się na placu. Mam nadzieję, że nie będzie potrzeby angażowania policji i nie będzie kłopotów z wpuszczeniem inkasentów - kontynuował burmistrz.

- To nie ja nie wpuściłem inkasentów. To ludzie nie chcieli ich wpuścić... - zaczął Tomasz Żarnecki.

- Jak to nie pan? To pan zwołał to zgromadzenie, jeszcze pan posłał Jacka Deje, żeby zwołał te sto, czy dwieście osób, żeby przyszły, żeby była eskalacja konfliktu - zaoponował Michał Rubiś.

Biznesmen opuścił posiedzenie komisji.

Pod koniec obrad pojawił się na moment temat dawnego placu handlowego. - Chodzi mi o Bereki. Tam bieda przejechać. I jeszcze te śmieci - zagaił Jan Łapsa. - Trzeba raz jeszcze powiadomić ludzi, że daje się im miesiąc na uporządkowanie placu, a potem wpuścić złomiarzy żeby to wyczyścili - dodał radny.

- Może nadzór budowlany zacznie działać - podsumował ten wątek burmistrz.

Sabina Palka

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 05.10.2016 21:05