Gabriel Wolski: Zaduma nad przydrożnym krzyżem

FELIETON. "Gdyby nie 7 października, pewnie jak wielu mieszkańców naszego miasta klął bym w samochodowych korkach i brnął w to „świąteczne szaleństwo”. Gdyby nie ten październikowy dzień pewnie kroiłbym razem z Mamą sałatkę i gaworzylibyśmy o wszystkim" - pisze Gabriel Wolski, dla którego te Święta naznaczone są poczuciem ogromnej straty.

Dookoła szaleństwo, zbrojenie sił i ładowanie emocji na świąteczny czas. Na klatce czuć wypieki, gotowaną kapustę. Za ścianą sąsiedzi z uśmiechem składają sobie życzenia, wyrażają uczucia. Raz w roku prawie w każdym domu jest miło i rodzinnie. Ludzie sobie wybaczają, na chwilę, lub na dłużej. Choinki migotają, walcząc, która jaśniej oświetli balkon, która mocniej da znać o wielkości świąt. Ja wróciłem do pustego domu. Wróciłem z Równi przy Sybiraków. Stałem tam pochylony nad krzyżem i wpatrywałem się w tlący ogień znicza. Stałem tam ze łzą w oku, która nie mogła wydostać się poza jego obręb. Z drżącymi ustami, które chciały krzyczeć. Gdyby nie 7 października, pewnie jak wielu mieszkańców naszego miasta klął bym w samochodowych korkach i brnął bym w to „świąteczne szaleństwo”. Gdyby nie ten październikowy dzień pewnie kroiłbym razem z Mamą sałatkę i gaworzylibyśmy o wszystkim. Tata trzepałby dywany i wyczekiwał na świąteczny kompot. Byłoby normalnie....rodzinnie... jak zawsze bywało w naszym domu. Siostra pewnie słałaby ciepłe sms-y z Anglii. Siedzielibyśmy objedzeni do wieczora z uśmiechem na twarzy i ze spokojem w sercach.

Tak tylko zostały smugi na niebie po dwóch spadających gwiazdach. Zostało wspomnienie po dwóch wspaniałych kobietach. Kobietach, które były światłem w naszej rodzinie. Wspomnienie po miłości i serdeczności. Wspomnienie po zawsze pomocnej dłoni. Wspomnienie po ukochanej Mamie i Siostrze, które zostały rozjechane na chodniku. Wracając ze sklepu zostały zmasakrowane przez człowieka, który w ciągu kilku sekund odebrał nam niemal wszystko. Zabrał nam przede wszystkim to, co zawsze dla mnie najważniejsze - normalność! Nie ma dziś w moim domu choinki, jest kawałek zielonej gałęzi, która bezładnie leży na stole kuchennym. Nie ma zapachu wspaniałych placków, nie ma żartów, uśmiechów. Opłatek leży opuszczony w barku wśród pustych butelek i szklanek.. Jest natomiast ogromna ilość rzeczy, które o Nich przypominają, które umierają w zaniedbaniu.

Nie pisze tego po to, by ukazywać cierpienie mojej rodziny, gdyż i tak tego większość nie poczuje. Piszę, gdyż chciałbym, aby w tym pędzącym świecie ludzie pomyśleli też o tych, których nie ma, o tych którzy zginęli w tym roku bezbronni, rozjechani przez morderców za kierownicą, których wciąż przybywa.

Żywię nadzieję, iż przyszły rok będzie czasem, gdzie nie będą ginęli ludzie na chodniku, na pasach, na poboczach, na przystankach. Żywię nadzieję, że nieodpowiedzialność tych ludzi, którzy jeżdżą po naszych drogach siejąc śmierć, będzie dzwonem bijącym na alarm. Że przyszły rok będzie bezpieczniejszy dla nas mieszkańców, pragnących spokoju i radości każdego dnia, a nie tylko w czasie tego krótkiego okresu świątecznego. Czego sobie, swoim bliskim i Wam Drodzy Nowotarżanie życzę.

Gabriel Wolski

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 25.12.2008 20:44