FELIETON. "Działalność statutową parków reguluje mentalnie przestarzała, nieprecyzyjna, a fragmentami wręcz nieporadna ustawa" - pisze w felietonie Andrzej Gruszczyk leśnik, były dyr. Gorczańskiego Parku Narodowego, członek Zarządu Głównego Związku Podhalan.
Onegdaj w telewizji ogłoszono, że odchodzi Główny Konserwator Przyrody pan Maciej Trzeciak. Przyczyna? Nie spamiętałem, ale nie związana ze sprawowaniem urzędu. Przy tej okazji przypomniało mi się owych iluś tam Głównych Konserwatorów Przyrody zaistniałych w ponad trzech dekadach mojego związku z tym resortem i co po nich zostało, czyli...prawie nic.
Oczywiście to nie jest zarzut, bo sprawowanie tej funkcji nie oznacza posiadania takiego zakresu władzy, którym by można coś istotnie zmienić w jakości ochrony przyrody w Polsce. Ochrona przyrody to budżetowa część resortu, a jak widać od lat - budżet ten systematycznie maleje i raczej ogranicza, niż dopinguje do działania. Do tego dochodzą różne ograniczenia ustawowe nie pozwalające choćby dokonywać skutecznych reorganizacji (np.ustawa o związkach zawodowych), a gdy jeszcze co poniektórzy urzędnicy mimo tych ograniczeń wykażą się jakąś osobistą inicjatywą i zadziałają samodzielnie w tym wąskim do zadziałania zakresie jaki jest, to i mamy to, co jest. Bo co mogą zrobić? Ano zlikwidować coś, co zrobili poprzednicy i przesunąć środki na coś, co wymyślili sami. I tyle.
A co z tego jest? To co jest zdefiniowałbym jako permanentną, czyli trwałą prowizorkę. Zerknijmy na to na przykładzie najwyższej prawnej formy ochrony przyrody, czyli parków narodowych.
Na plus trzeba zaliczyć, że od nastania prawdziwej demokracji ich wyraziście przybyło. To fakt. Niestety po stronie pozytywnych chyba jedyny. Działalność statutową parków reguluje mentalnie przestarzała, nieprecyzyjna, a fragmentami wręcz nieporadna ustawa. Poszczególne parki nie mają indywidualnych programów ochronnych bo te, niedługo po ich bardzo kosztownym sporządzeniu, unieważniono pod pretekstem nowelizacji ustawy. Miały służyć przez 20 lat, a służyły przez 2 lub 3. I co? I nic!
Teraz co roku ustala się doraźnie zadania roczne tak, żeby się zmieścić w chudnącym budżecie, nie narazić wszechmocnym związkom zawodowym i dołożyć „udział własny” do tego, co się akurat udało pozyskać z różnych funduszy zewnętrznych. Filozofia i efekty owego pozyskiwania środków to osobny temat.
Część parków nie jest w stanie realizować zadań ochronnych, bo nie obejmuje swoimi granicami całości przewidzianych do ochrony ekosystemów, a chronienie kawałka jakiejś przyrodniczej całości daje efekty absurdalne, a czasem nawet szkodliwe społecznie. Samo chronienie też bywa w praktyce nielogiczne, bo np. z konsekwentnym uporem usiłuje się chronić drzewostany świerkowe przed ich naturalnym lokatorami, jakimi są owady kornikowate naturalnie związane z tym gatunkiem drzewa. Jest to więc ochrona ekosystemu przed jego naturalnym i aktywnym elementem. Czemu? To znowu duży osobny temat.
Generalnie nie akceptujemy naturalnych zmian w ekosystemach, jeżeli nie „pasują” do obowiązujących poglądów naukowych. Przyglądając się temu wszystkiemu w trakcie ponad 30 lat pracy w tym resorcie doznałem wrażeń od zaskoczenia, poprzez zadziwienie - aż po rozbawienie, które jest chyba wrażeniem już w mej karierze zawodowej ostatnim. I Bogu dzięki!
Andrzej Gruszczyk