Radni podzieleni w sprawie porządkowania handlu. Burmistrz przypomina, że "interes Miasta jest najważniejszy"

NOWY TARG. Projekt uchwały o zmianie planu zagospodarowania przestrzennego w rejonie targowicy nie znalazł się w porządku obrad dzisiejszej sesji. - Ta uchwała dawała możliwość usankcjonowania handlu - skomentował decyzję radnych burmistrz Grzegorz Watycha. Zasugerował też, że radni którzy są przeciwko uchwale w nowym brzmieniu - bynajmniej nie zabiegają o interes Miasta.
Projekt uchwały zgłoszony przez burmistrza pojawił się już wiosną tego roku. Radni uznali wtedy, że muszą mieć więcej czasu do namysłu i odsunęli w czasie podjęcie decyzji. Minęło blisko pół roku i projekt wrócił - najpierw na Komisję Finansów, Gospodarki Komunalnej i Rozwoju. Ta - po burzliwej dyskusji i wysłuchaniu argumentów obecnego na spotkaniu prezesa spółki Nowa Targowica Janusza Chowańca - zdecydowała, że czas aby cała Rada Miasta zajęła się problemem placu targowego.

A problem jest wielowątkowy, bo chodzi tu zarówno o ustalanie opłat targowych (ile i dla kogo), rozmieszczania stoisk, czy wręcz "rozlewania się handlu daleko poza wskazany teren, zajmowania chodników, opłat pobieranych przez spółkę od handlujących, a także sporu spółki Nowa Targowica z właścicielami terenów przylegających do głównego placu. Symbolem owego sporu jest postawiony kilka tygodni temu płot, który skutecznie podzielił plac targowy.

Radny Marek Mozdyniewicz proponując radnym, by zając się wreszcie zagadnieniem powiedział, że propozycja burmistrza "w sposób właściwy definiuje przeznaczenie tego terenu". W skrócie chodzi o to, że w planie zagospodarowania przestrzennego miałoby być zapisane, iż teren ten przeznaczony jest na działalność usługową - szczególnie handlową. Ale wbrew oczekiwaniom spółki Nowa Targowica - burmistrz nie określił w swojej propozycji, że teren targowiska zamyka się w obrębie działek, którymi zawiaduje spółka.

Spółka protestuje, odwołuje się do obietnic składanych przez władze Nowego Targu, zapewnień iż "Miasto będzie spółkę wspierać". Przedstawiciele Nowej Targowicy skarżą się, że ich sąsiedzi prowadzą "działalność pasożytniczą", żerując na tym co spółka wypracowała i opłaciła. Pisaliśmy o tym kilkakrotnie.

Dziś na sesji radny Paweł Liszka przypomniał, że spółka weszła na drogę sądową z właścicielami sąsiednich nieruchomości i zaproponował, by poczekać z procedowaniem uchwały do czasu rozstrzygnięcia sporu.

O tym, że projekt burmistrza nie trafił dziś pod obrady zdecydował jeden głos.

Gościem na sesji była Grażyna Kowalska. Kobieta mówiła w imieniu kupców, którzy swoje stoiska mają na ziemi należącej do właścicieli, będących w sporze ze spółką. - Stoimy na placu, na terenie pana Kolasy i Legutki od dwóch lat, a od roku zmagamy się ze stresem - "co dalej będzie". Zostały nam przypisane przez biuro Nowej Targowicy te miejsca. Przydzielono nas tam, a teraz postawiono nam płot, który nie tylko utrudnia nam handel, ale i kontakty z innymi ludźmi. Musimy wychodzić po drabinie jak chcemy porozmawiać z koleżankami po drugiej stronie płotu. To nawet zabawne, ale w razie potrzeby wezwania karetki dostęp do potrzebującej osoby jest utrudniony. Prosimy o pomoc w rozwiązaniu sprawy. Oczekujemy, że Miasto coś zdecyduje, bo ta sytuacja zniechęca nas do pracy. Jest bałagan na placu. My, handlarze dajemy wpływy do Miasta. Dlatego oczekujemy na korzystne decyzje władz. Prosimy o pomoc - apelowała Grażyna Kowalska.


Pod koniec sesji głos w tej sprawie zabrał Grzegorz Watycha. Najpierw wytknął radnym, że mimo jego prośby do całej Rady, tylko jeden klub "Nasze Miasto" przygotował stanowisko w sprawie dalszych kroków (także prawnych) w stosunku do spółki Nowa Targowica. - Z innych klubów nic do mnie nie dotarło. Interes mieszkańców Miasta jest najważniejszy, priorytetowy. Ta uchwała dawała możliwość usankcjonowania handlu. Dzisiaj ten plac funkcjonuje tak, jak kiedyś ten na placu Bereki. Spychanie tematu - tej sprawy nie rozwiąże. A szkoda, bo tracą na tym kupujący, a i na zewnątrz idzie o targowicy zła informacja - mówił burmistrz.

Dodał, że jasno widać kto szczególnie martwi się i zabiega o to, by jak najlepszy interes miała w tym układzie spółka Nowa Targowica, a "obserwatorzy wystąpień poszczególnych radnych na sesjach, czy komisjach sami sobie wyciągną wnioski".

Odnosząc się do wypowiedzi mieszkanki i jej apelu o pomoc, burmistrz powiedział, że stara się szukać rozwiązań. - Zadałem pytanie komendantowi Państwowej Straży Pożarnej, czy płot nie zagraża bezpieczeństwu i komendant odpowiedział, że nie. Problemu nie widzi też i nie zamierza interweniować Nadzór Budowlany. Tymczasem handlujący oczekują jakichś cywilizowanych warunków do pracy - mówił.

Z kolei odpowiadając na uwagę jednego z radnych, o możliwości zakupu udziałów od spółki Nowa Targowica (taka propozycja padła z ust prezesa Janusza Chowańca), burmistrz odparł, że zamierza przystąpić do takich negocjacji, bo dzięki temu będzie miał dostęp do informacji, które chciałby zweryfikować. - Może nareszcie się dowiemy, ile się na tym handlu zarabia, ile są faktycznie warte te opowieści o milionowych nakładach ponoszonych przez spółkę - przekonywał.

Na koniec zwracając się do radnych powiedział: - Oczekuję, że ten plan zagospodarowania przestrzennego przemyślicie i temat jeszcze w tej kadencji uda się uchwalić. Raz został zdjęty z porządku obrad, dziś nie został wprowadzony. Do trzech razy sztuka - podsumował Grzegorz Watycha.

s/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 10.09.2018 21:52