Dziennikarze pytają - Paweł Liszka odpowiada

NOWY TARG. Prezentacja programu wyborczego kandydata na burmistrza Pawła Liszki była też okazją do zadania mu przez dziennikarzy kilku pytań.
Zawarł Pan w swoim programie "modernizację Miejskiej Hali Lodowej". A co z budową Centrum Sportów Zimowych? Nie wierzy Pan w tę inwestycje?

- My pokazując elementy naszego programu pokazujemy konkretne rzeczy, które są do zrealizowania w tej kadencji, w perspektywie kilkunastu lat do przodu. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Kwota, o której była mowa w projekcie obecnego burmistrza to było ok. 170 mln zł. W momencie jak był tutaj minister sportu Stawarski to wyraźnie powiedział, że nie możemy liczyć na zbyt wysokie dofinansowanie, maksymalnie w okolicach 30 mln. I to będzie i tak wielki sukces, bo nawet Stadion Narodowy nie dostał takiego wielkiego dofinansowania, o jakie my tutaj jako miasto wnioskujemy. Ja uważam, że trzeba już dzisiaj poprawić warunki do uprawiania hokeja i to co jesteśmy w stanie zrobić za dużo mniejsze pieniądze - to jest zmodernizowanie hali lodowej. Przykładem może być hala lodowa w Tychach, gdzie wyremontowano obiekt, który świetnie funkcjonuje - za 16 mln. Więc zamiast 160 mln możemy wydać 16 mln i pozostałą kwotę przeznaczyć na realizację innych inwestycji, które są bardzo potrzebne w naszym mieście.

Ma sens rozpoczynanie dużej i kosztownej modernizacji MOK przy braku - w przewidywalnym okresie - gwarancji finansowania?

- Modernizacja MOK jest potrzebna. Ale, co istotne - ta modernizacja, która została opracowana opiewa na 20 mln zł. Nasuwa się pytanie, czy to jest ostateczna kwota. Bo najpierw mówiono o 15 mln, potem 24, a teraz jest 20 mln. I tak na prawdę nie wiemy na jakiej kwocie się to skończy. Mamy propozycję przebudowy sali widowiskowej MOK - i tutaj chciałbym złożyć apel do obecnego pana burmistrza, aby w tym okresie wyborczym, czyli w ostatnim miesiącu nie rozstrzygał przetargu, nie podejmował decyzji, tylko dał szansę nowej Radzie Miasta, by zapoznała się z projektem i zatwierdziła - czy robimy to w takiej postaci jak to zostało zaprojektowane, czy modyfikujemy.

Proponuje Pan utworzenie nowego parku przy osiedlach mieszkaniowych. Gdzie?

- Mamy tzw. dróżki, czyli miasteczko komunikacyjne, natomiast brakuje takiego miejsca w okolicy Podtatrzańskiej, Sikorskiego czy Podhalańskiej. Jest tam Strefa Relaksu i chcemy poszerzyć ten teren, zagospodarować zieleń i stworzyć taki mini park, gdzie mieszkańcy bloków będą mieli bliżej do terenu parkowego. Chcemy też zrobić tzw. "siłownie pod chmurką" na terenach wspólnych spółdzielni mieszkaniowej i Miasta.

Padła zapowiedź "udrożnienia ulicy Ludźmierskiej". Zechce Pan to rozwinąć?

- Jest to ciężki temat, ale musimy podjąć działania z władzami wojewódzkimi i centralnymi, związane z tym przejazdem kolejowym. Są możliwe dwa rozwiązania: albo takie obniżenie, że pociąg będzie zjeżdżał w dół, czyli tunel, albo na przykład - wiadukt. Ale dopóki nie zajmiemy się tematem, nie podejmiemy rozmów z władzami, odpowiedzialnymi za drogę, to nic się tam nie poprawi. Jest też możliwość spróbowania zrobienia przejazdu w innym miejscu, by rozładować ruch na Kolejowej i Ludźmierskiej. Na przykład są tereny byłego tartaku, gdzie już na koniec poprzedniej kadencji został opracowany model komunikacyjny, który odciążyłby ulicę Ludźmierską, a przy okazji otwarlibyśmy piękne, nowe tereny związane z działalnością gospodarczą.

Zapowiada Pan utworzenie "obwodnicy gorczańskiej". Czy projekt obejmuje także budowę nowych tras narciarskich? Czy mowa jest o Dziubasówkach?

- Nazwaliśmy to "otwarciem na Gorce". Chcielibyśmy tak na prawdę stworzyć dojazd do terenów rekreacyjnych w Gorcach. To jest projekt wieloletni. W "otwarciu na Gorce" mówimy o stworzeniu oferty całorocznej: ścieżek pieszo-rowerowych i tras narciarskich, które zachęcą i mieszkańców i turystów, by z tych atrakcji korzystali. Wiem, że tworzony jest inny projekt przez przedsiębiorców, którzy będą chcieli zbudować taras widokowy. Tutaj trzeba wspierać wszystkich przedsiębiorców, którzy będą chcieli zainwestować pieniądze i stworzyć stację narciarką. A wiem, że są takie osoby, które są w stanie tu zainwestować.

Próbowano przez wiele lat. Potrafi sobie Pan poradzić z oporem właścicieli terenów?

- Jeżeli ktoś nie próbuje i nie podejmuje rozmów z mieszkańcami to nic się stworzyć nie da. Trzeba rozmawiać i próbować negocjować z właścicielami gruntów. Nic na sile. Co jest moim marzeniem? By tu, w Nowy Targu, w Gorcach też stworzyć kompleks - sieć komunikacyjną, wyciągi narciarskie, stacje. Wtedy bardzo pięknie możemy połączyć z Klikuszową, gdzie jest już kompleks tras narciarskich.

Ma Pan poparcie PiS, ale tworzy własny komitet. Jednak nawet jego nazwa "dobra zmiana" nawiązuje do Prawa i Sprawiedliwości. Dlaczego po prostu nie wystartował Pan z listy PiS?

- Jestem członkiem Prawa i Sprawiedliwości. Jako kandydat na burmistrza mam poparcie PiS. Natomiast nasz komitet jest otwarty na wszystkie osoby, które chcą działać na rzecz miasta. Część kandydatów ma poparcie PiS a część jest apolityczna i nie chciała tego poparcia. Oczywiście te osoby mają zbliżone poglądy do moich. Poza tym, to że mam poparcie PiS to jest wielki plus. Bo to partia rządząca w Polsce, rząd który dotrzymuje słowa i wykonuje konkretne działania. Mój program również jest oparty na konkretnych działaniach, z których będzie nas można rozliczyć.

Proszę podsumować swoją pracę jako radnego w tej upływającej kadencji.

- Te lata były czasem gdy byłem w opozycji. Byliśmy w mniejszości (na 21 radnych kluby PiS ma 3 mandaty - przyp. red.). Byliśmy w mniejszości i jakiekolwiek moje próby wskazywania poprawek, czy pomysłów - niestety nie miały uznania wśród obecnie rządzących. Trudno realizować konkretne projekty nie mając większości w Radzie Miasta.

Powiedział Pan przed chwilą, że trzeba z innymi rozmawiać. Nie umiał Pan porozumieć się z innymi radnymi, by ich przekonać do swoich projektów?

- Trzeba rozmawiać. Natomiast rozmawiać, to znaczy przedstawiać swoje argumenty i racje, a nie oznacza to, że będę ślepo akceptować czyjeś poglądy. Możemy się pięknie różnić, ale ja mam swoje stanowisko. Jeśli jednak nie jest ono uwzględniane w różnego typu projektach - to nic na to nie poradzę.

Trudno było Panu skompletować listy kandydatów do Rady Miasta?

- Nie. Przede wszystkim chciałem mieć różnorodność na listach. By były na nich zarówno osoby młodsze, jak i starsze, posiadające wielkie doświadczenie zawodowe, społeczne, bycia radnym. Jak państwo patrzycie na rozkład kandydatów, to widzicie, że są to osoby z każdej części miasta. Chodzi o to, by każdy mieszkaniec miał niedaleko siebie swojego reprezentanta.

Obowiązek parytetów, czyli udział kobiet w wyborach - to dobry pomysł? A może sprawił Panu kłopot?

- Nie będę dyskutować o tym, czy to dobry pomysł, bo nie my stanowimy prawo, jeśli chodzi o kodeks wyborczy. A parytet wywalczyły sobie kobiety. Ale - tak, utrudniło to każdemu z komitetów zadanie stworzenia list, bo większość kobiet woli ognisko domowe, niż działalność społeczną. Dlatego bardzo doceniam, cieszę się i dziękuję wszystkim, który chcą się zaangażować w życie społeczne. Bo bycie radnym to duże wyzwanie.

Jaką widzi Pan możliwość rozwiązania sporu "Miasto - targowica"?

- Trzeba rozmawiać, podjąć mediacje. Konflikt, który tam zaistniał to spór pomiędzy współwłaścicielami działek. I to oni muszą konflikt rozwiązać. Natomiast alternatywą jest podjęcie negocjacji w zakresie przejęcia spółki Nowa Targowica przez Miasto. Ale zawsze najlepiej będzie zarządzał prywatny przedsiębiorca, który zadba o to, by była dobra reklama, niż urzędnik, który przyjdzie tylko i zbierze opłaty. Jestem za tym, by zarządzanie było w rękach prywatnych. Mam nadzieję, że uda się ten konflikt zażegnać.

Skoro tak, to czy sprzeda Pan telewizję kablową?

- Nie mam takich planów.

Jak będzie styl Pańskiej kampanii?

- To będzie kampania pozytywna.

Komitet ma 27 kandydatów, walka idzie o 21 mandatów. Ile mandatów przewiduje Pan zdobyć?

- O tym zdecydują wyborcy przy urnach. Mam nadzieję... takie jest moje marzenie, żebyśmy mieli większość w Radzie Miasta, by ci kandydaci, którzy będą mnie reprezentować zdobyli mandaty, byśmy nasz program, który jest bardzo konkretny - zrealizowali. Oczywiście, jeżeli uzyskamy mniejszą liczbę mandatów, to będziemy rozmawiać z innymi komitetami w celu stworzenia większości w Radzie.

Ma Pan już "przygotowanych" zastępców?

- Są. Nie będzie poszukiwań. Mam ich w głowie. Wiem, że zaraz zapytacie mnie o nazwiska, ale jest za wcześnie, by mówić o personaliach. Bedą to na pewno osoby wykształcone, które mają kompetencje i są gwarantami realizacji programu, który dzisiaj przedstawiliśmy.

not. Sabina Palka

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 19.09.2018 22:48