Nowy Targ/Zakopane: policjanci nie przyszli do pracy. Brakuje ludzi do patroli czy obsługi wypadków

Tylko w Nowym Targu kilkudziesięciu policjantów przyniosło L4 i nie przyszło do pracy. Taka sytuacja może trwać jeszcze kilka dni, a liczba nieobecnych funkcjonariuszy będzie rosnąć. To ich protest przeciwko złym warunkom pracy i płacy.
Rzecznik małopolskiej policji mł. insp. Sebastian Gleń przyznaje, że sytuacja jest trudna, ale nie kryzysowa. - Liczba zwolnień rośnie i oczywiście odbiega od normy - mówi w rozmowie z Podhale24.pl. - Jesteśmy w trudnej sytuacji. W Małopolsce, w zależności od jednostki, liczba policjantów, którzy nie przyszli do pracy waha się od kilkunastu do ponad 40 %. Wymusza to przesunięcia. Policjanci ze stanowisk biurowych czy organizacyjnych, także kierownicy, są kierowani na patrole czy zdarzenia. Ciągłość służby jest jednak zapewniona, interwencje są prowadzone, zdarzenia obsługiwane i mieszkańcy nie muszą bać się o swoje bezpieczeństwo.

W Komendzie Powiatowej Policji w Nowym Targu, według nieoficjalnych informacji, liczba policjantów na L4 może dochodzić do 60. Najbardziej cierpią na tym służby prewencji i sekcja patrolowa. Nieobecności są również m.in. w drogówce i wśród policjantów kryminalnych. W efekcie kierownicy i tzw. policjanci biurkowi osobiście jeżdżą na patrole, bo nie ma kto tego robić. Podobnie jest w Zakopanem.

- Myślę, że komendanci w Nowym Targu i w Zakopanem nie będą mieli problemów, żeby zorganizować służby, bo jednak zdecydowana większość policjantów jest w pracy - dodaje Gleń. - Ale są też małe plusy takiej sytuacji, bo komendanci mogą dzięki temu przećwiczyć sytuację, jak sobie poradzić, gdy brakuje ludzi do pracy - dodaje rzecznik.

O co walczą policjanci? M.in. o lepsze zarobki, przywrócenie dawnych uprawnień emerytalnych, które pozwalały odejść ze służby po 15 latach pracy, czy waloryzację pensji. Protestują również przeciwko pogarszającej się sytuacji.

Policjanci z Nowego Targu skarżą się np. m.in. na tabor samochodowy. - Jeździmy coraz starszymi autami, kolejne są wycofywane z użytku, a nowych nie przybywa. Jesteśmy tymczasem największym powiatem w Małopolsce i nie wszędzie da się dojść pieszo. Gdyby nie pomoc samorządów, które od czasu do czasu kupują nam samochody, nie byłoby czym jeździć - mówi jeden z naszych rozmówców.

r/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 06.11.2018 11:48