Jacek Sowa: "Smog jak smok"

"Bacznie śledzę antysmogową batalię na łamach prasy i regionalnych mediów społecznościowych, myśląc sobie bez satysfakcji, że opuszczenie jeszcze w tamtym stuleciu Miasta, w którym przeżyłem pół wieku, było krokiem słusznym i rozsądnym" - pisze w felietonie Jacek Sowa, pochodzący z Nowego Targu dziennikarz, pisarz i publicysta.
Smog jak smok

Gdy na chwilę zelżał podhalański smog, unoszony oparami alkoholu kibiców wracających spod Krokwi, podwyższony temperaturą internetowej dyskusji i na końcu wywiany jedynym sprawiedliwym zarządcą klimatycznym czyli halnym wiatrem, zasiadłem do klawiatury, aby przyłączyć się do chóru mieszczan, pomstujących na tysiąckrotne przekroczenie normy czystego powietrza w moim ukochanym, choć od dawna już nie bardzo umiłowanym, Mieście.

Bacznie śledzę antysmogową batalię na łamach prasy i regionalnych mediów społecznościowych, myśląc sobie bez satysfakcji, że opuszczenie jeszcze w tamtym stuleciu Miasta, w którym przeżyłem pół wieku, było krokiem słusznym i rozsądnym, w przeciwieństwie do mojego kolegi z nowotarskiej piaskownicy, Marka Domańskiego, który po 35 latach swojego american dream zamienił American Windy City na First Polish Smog City i teraz musi się przedstawiać hejterom, kim zacz on jest. (Chodzi opublikowany przez nas apel Marka Domańskiego o podpisywanie petycji do władz Miasta w sprawie podjęcia skutecznych działań na rzecz poprawy jakości powietrze. Piszemy o tej sprawie w artykule Żądamy radykalnych i skutecznych działań w celu likwidacji smogu" - przyp. red.)

Ano syn tego miasta wywodzi się z matki Bełtowskiej, a jego ojciec Włodzimierz w połowie ubiegłego wieku bynajmniej nie był pupilem ówczesnych władz, z racji prywatnej praktyki lekarskiej, posiadania Wartburga combi i nie do końca dla nich przejrzystej, wysokiej wygranej w totolotka.

Otóż stanął Marek, współczesny repatriant do walki z obecną, miejscową władzą, uzbrojony w argumenty, pozyskane z rozmów ze zwykłymi ludźmi z klatki schodowej bloku gdzie mieszka, przy ulicy noszącej imię Augustyna Suskiego, patrona Konfederacji Tatrzańskiej, ruchu równie patriotycznego, co skazanego na niepowodzenie wobec siły przeciwnika. Jego marzeniem jest czyste powietrze w Nowym Targu.

Sięgam zatem po program wyborczy obecnego (od sześciu już lat!) burmistrza, którego nie znam osobiście, który jest w wieku mojego syna i tak naprawdę prywatnie nic do niego nie mam.

Najważniejszym wyborczym priorytetem stawianym przez Grzegorza Watychę jest również czyste powietrze.
- Była decyzja postawienia stacji monitoringu powietrza w mieście, urządzenia, które pokazałoby skalę problemu smogu. Zamiast stacji jest …przystanek.
- Miał być kontynuowany program dopłat do wymiany pieców, jako popularyzacja rządowego programu dociepleń. Jak to wygląda na dziś? Ano w tej kadencji wymieniano średnio 2 piece miesięcznie, więc docelowo akcja zakończy się gdzieś w okolicach 2120 roku, biorąc pod uwagę, że te, już wymienione, w międzyczasie ulegną dekapitalizacji…
- Rozwój sieci MPEC - czy jest to słuszna droga w lokalnym wydaniu? Za kilka miesięcy zaczną się schody, kiedy skończy się ważność unijnych opłat emisyjnych, które przezornie poprzedni, bardzo kompetentny kierownik MPEC, wykupił na zapas. A dziś wiceburmistrz jest w radzie nadzorczej za trzy tysiące miesięcznie, więc zmiany chyba nie są jego prywatnym interesie…
- Kierunek geotermia, która ma być bezpieczną alternatywą dla drożejących paliw? Nic bardziej mylnego; ta opcja nie będzie funkcjonowała jeszcze przez najbliższe kilka lat. Wszystko jest w stadium projektowym, prognozy odwiertów nie są optymistyczne (muszą być co najmniej trzy razy głębsze, koszt linii przesyłowej na dziś to co najmniej 3,5 mln/km, zaś straty cieplne spowodują, że na wyjściu ciepło będzie na poziomie 60 stopni Celsjusza (trzydzieści lat temu podobny problem przerabiała ta miejska kotłownia np. z osiedlem Witosa). I na koniec niech nikt nie sądzi, że ciepło z geotermii będzie za darmo… A na marginesie: jak na razie drożeje prąd i węgiel ze względu na koszty jego uzyskania; paliwa płynne utrzymują stabilny poziom i tak będzie jeszcze przez wiele lat; po pierwsze: globalne ocieplenie, po drugie: szejkowie lubią swoje jachty i samochody, więc mogą sobie pozwolić na wieloletnią promocję, bo u nich jest zawsze ciepło. No i jeszcze jeden argument: geotermii będzie bronić burmistrz jak własnego dziecka, wszakże jest tam w radzie nadzorczej, nie za darmo zapewne…

Ludzie w mieście o tym mówią, ale większość boi się mówić o tym głośno. Plątanina układów w trzydziestotysięcznej społeczności jest tak gęsta, że nie wiadomo, kto za kim stoi. Mnie tam nie zależy, moją rodzinę odwiedzam już tylko na Zaciszu, na cmentarzu, starając się nie oddychać zbyt głęboko. Trochę się jednak martwię o tych, co w tym mieście jeszcze żyją, o kolegów, których paru jeszcze mi zostało, o ich dzieci, a więc też i o dzieci burmistrza….

Jacek Sowa

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 29.01.2020 08:24