Kororonawirus zatrzymał skup jagniąt. Podhalańskie owczarstwo w kropce

To już przesądzone. W tym roku nie odbędzie się skup podhalańskich jagniąt do Włoch. Główną przyczyną jest pandemia koronawirusa.
Różnorakie problemy od lat „dobijały” tradycyjny, wiosenny skup jagniąt na Podhalu, które od kilkudziesięciu lat jechały na święta do Włoch, gdzie są wielkanocnym przysmakiem. Od lat ceny żywca spadały, pojawiła się też rosnąca konkurencją słowackich, rumuńskich i węgierskich hodowców oraz narastające protesty obrońców praw zwierząt. Do tej pory jakoś udawało się jednak przezwyciężać problemy. Tym razem młode owce przed Wielkanocą nie pojadą na Półwysep Apeniński po raz pierwszy od blisko 40 lat. Zatrzymała je pandemia.

- Pomimo licznych zabiegów w tym roku nie wyeksportujemy ani jednej sztuki – mówi Jan Janczy, dyrektor Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu. – Od kilku lat zwierzęta były kupowane przez prywatną firmę. Wiem jednak, że nie zgłosił się do niej żaden włoski kontrahent. Na Podhalu pozostanie ponad 20 tys. sztuk jagniąt. Szukamy rozwiązania. Jednym z nim ma być interwencyjny skup przeprowadzony przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju wsi, ale negocjacje trwają opornie.

Hodowcy liczą, że część zwierząt uda się sprzedać na rodzimym rynku. Jedyna jednak profesjonalna i dużą ubojnia znajduje się z dala od Podhala, bo aż w Lesku. Popyt też nie jest aż tak duży. Gazdowie załamują ręce. Wiosenne skupy dla każdego z nich były dużym zastrzykiem gotówki przed sezonem wypasowym.

- Kolejnym problemem wydaje się już też sama organizacja skupu - kontynuuje Janczy. - W jednym dniu w określonym miejscu musiałoby się pojawić co najmniej kilkudziesięciu hodowców i obsługi, które zajęłyby się ważeniem i załadunkiem jagniąt. Zgromadzenie większych skupisk ludności też jest zabronione. I ostatni problem też istotny. Kierowcy tirów zwyczajnie nie chcą jechać z żywcem do Włoch, do kraju, gdzie chorych jest tylu ludzi.

- Zawsze jeszcze ratunkiem byłyby nasze karczmy regionalne, gdzie serwowana jest jagnięcina. I ten pomysł upada, bo przecież nie ma na Podhalu w ogóle gości – podsumowuje Janczy. - Owczarstwo na Podhalu znalazło się tym razem w kropce.

Minister rolnictwa musi podjąć jak najszybciej decyzje, co z robić z górską jagnięciną. Bacowie nie są przygotowani do hodowli o wiele wyższej liczby zwierząt. Potrzebne są większe areały pod wypas i więcej rąk do pracy. A o znalezienie juhasa dzisiaj bardzo ciężko.

Józef Słowik

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 04.04.2020 10:02