Radni oskarżają się o choroby, a nawet wyciągają sprawy rodzinne

Kłótnie, wypominanie błędów poprzedniej kadencji i osobiste wycieczki, a nawet diagnozowanie bliżej nieokreślonych chorób – tak w skrócie można opisać ostatnią sesję Rady Gminy w Ochotnicy Dolnej.
Trudno znaleźć w niej chociażby godzinę merytorycznej dyskusji na temat przyjmowanych projektów uchwał. Chociaż Maciej Mikołajczyk, przewodniczący rady gminy, apelował do radnych o merytoryczną dyskusję, sam przestał panować w pewnym momencie nad porządkiem obrad.

Radni wypowiadali się luźno nie szczędząc sobie uszczypliwości. Spotkanie radnych miało charakter nadzwyczajny, gdyż jak twierdził wójt Tadeusz Królczyk, niezbędne było przeorganizowaniu tegorocznych planów wydatków. Jak argumentował wraz ze skarbnikiem wójt Królczyk, dzięki przesunięciom kwoty ok. 440 tys. pomiędzy konkretnymi działami, Ochotnica będzie w stanie pozyskać dofinansowania na realizację inwestycji z różnych programów.

Od samego początku w stronę wójta oraz przewodniczącego sypały się zarzuty, że organizują nadzwyczajną sesję, aby z radnych zrobić w jedynie maszynki do głosowania. Według niektórych członków rady robi im się „wrzutki”. Tym sposobem nie mają wystarczająco dużo czasu na zaznajomienie się projektami.

- Czy to będzie już takim zwyczajem, a takie wielkie przesunięcia będą pojawiały się często w budżecie – pytał radny Tadeusz Hebda. - Komisja budżetowa nie miała czasu na zapoznanie się dokładnie z tymi zmianami. Jeśli na każdym kroku mówi się oszczędnościach związanych z koronawirusem, to czy trzeba robić te remonty sceny w Wiejskim Ośrodku Kultury i czy wydanie płyty orkiestry dętej jest niezbędne.

Wójt Tadeusz Królczyk jak lew bronił swojego wniosku o zwołanie sesji. Oczywiście podparł się przykładami z kadencji byłego wójta Stanisława Jurkowskiego.

- Przesunięcia w budżecie były robione w trybie sesji nadzwyczajnych również w poprzednich kadencjach – przekonywał radnych, zwłaszcza obecnej opozycji Tadeusz Królczyk. - Mamy możliwość otrzymania środków w ramach usuwania szkód powodziowych. Do WOK-u została zakupiona nowa kurtyna, niezbędny jest jednak remont sceny. Należy z tego skorzystać. Dlatego umowy na wykonanie i ogłoszenie przetargów należy przygotować wcześniej. Gdybyśmy żyli w świecie doskonałym nie trzeba byłoby pewnie w ogóle trybu nadzwyczajnego obrad.

I Królczyk powoływał się również na powrót koronawirusa. Zwłaszcza na fakt, że nie wiadomo, jakie będą tegoroczne wpływy do budżetu. Trudno zatem - według niego - planować wydatki nie znając dochodów.

Szybko jednak nadeszła riposta ze strony radnego Jana Franczyka. - Pan pamięta, jak wyglądały sesje w poprzedniej kadencji. Na pewno wtedy, by pan głośno krzyczał. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – ganił wójta Królczyka radny.

Szybko wobec Jana Franczyka pojawiły się zarzuty, że a dźwiękiem przychodzących do niego sms-ów płynie instruktaż, jak ma głosować i jakie pytania stawiać.

Sesyjny chaos panował nadal. Przewodniczący Mikołajczyk próbował dyscyplinować swoich kolegów. Jerzemu Udzieli przypominał, że to on, jako przewodniczący rady gminy, udziela głosu. On miał jednak to za nic zarzucając ustawicznie brak odpowiedniego przygotowania technicznego sesji.

Popierający wójta Andrzej Runger zarzucił jednemu ze swoich kolegów, że cierpi on bliżej nieokreśloną chorobę. Ten nie będąc mu dłużnym przypomniał jedno z wydarzeń rodzinnych.

W miarę upływu sesji, przewodniczący pytał radnych, czy mają zapytania dotyczące projektów uchwał, czy chcą uskuteczniać dalej swoje uszczypliwości. Chociaż ci na wstępie zapewniali, że chcą się dowiedzieć czegoś o planowanych zadaniach, szybko przypominali swoim kolegom poprzednie kadencję i ich zachowania w ich trakcie. Radny Andrzej Runger wrócił nawet 10 lat do tyłu, przypominając, brak reakcji na jedną z jego interpelacji.

Po trzech godzinach przewodniczący Mikołajczyk ogłosił koniec sesji i wyłączył mikrofony przekrzykującym się nadal radnym. Ostatecznie wszystkie zaproponowane uchwały zostały przyjęte przez radę.

Według niego byłaby to sesja krótka, gdyby nie przegadywania, kłótnie, dogadywania się i czepiania się innych. - Żyjemy w takich czasach, w telewizji się wszyscy kłócą. Czy nawet tutaj musimy wbijać szpile - pytał retorycznie na sam koniec przewodniczący Mikołajczyk, zdając sobie chyba sprawę z tego, że nad najbliższymi obradami musi bardziej zapanować.

Józef Słowik

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 24.08.2020 11:04