Czerwona strefa dobija branżę weselną w powiecie nowotarskim. "Wszystko się załamało"

Wraz z wprowadzeniem na terenie powiatu nowotarskiego czerwonej, a tatrzańskiego żółtej strefy, coraz więcej przyszłych małżonków zastanawia się, czy się teraz pobierać. Wielu - z powodu ograniczeń związanych z epidemią - decyduje się przełożyć ożenek na przyszły, a nawet 2022 rok.
Reorganizacja wesela na kilka dni przed ślubem jest ogromnym wyzwaniem. Zgodnie z obowiązującymi obecnie przepisami, w powiecie nowotarskim na weselu może pojawić się nie więcej niż 50 osób. Niektórym niweczy to wielomiesięczne przygotowania. W ciągu jednego dnia, po wprowadzeniu czerwonej strefy, z ponad 130 zaproszonych osób ostatecznie trzeba wybrać 50., którzy pojawią się na weselu.

- Chcieliśmy, aby wesele było nie tylko dla nas wielkim wydarzeniem, ale żeby wraz z nami cieszyła się z naszego ślubu nie tylko rodzina, ale również znajomi i bliscy nam ludzie - mówi narzeczeni, którzy przełożyli uroczystości na sierpień w przyszłym roku.

Młodzi, na szczęście nie zainwestowali w organizacje imprezy dużych środków, oprócz zadatków i opłaty za ślub.
- Na wpłacone zadatki mamy podpisaną umowę z właścicielami domu weselnego, ciastkarni itd. tak więc nic nie powinno nam przepaść. Ale jak odmówić tym ludziom, którzy mieli przyjść na nasz ślub, nie chcę nawet myśleć - mówi niedoszła panna młoda.

Marek Wacławski, właściciel zakopiańskiej firmy, która organizuje imprezy weselne, potwierdza, że od wprowadzenia w marcu stanu epidemii, sytuacja na rynku zmieniła się diametralnie.

- Nie wszystkie, ale większość par przesunęło swoje wesela na 2021, a nawet 2022 rok – mówi Wacławski.
W samym Urzędzie Stanu Cywilnego w Szczawnicy liczba ślubów w porównaniu z ubiegłym rokiem spadła o 50%, przyznaje kierownik Joanna Stychno-Ciesielka. Do tej pory „tak” zdecydowało powiedzieć sobie 24 pary. Podczas, gdy w 2019 roku, było ich 50. – Dwa śluby w związku z panującą pandemią, nie odbyły się w ogóle – mówi kierownik szczawnickiego USC.

Podobnie jest w stolicy Podhala. - Od początku pandemii Ccovid-19 tj. od 14 marca w Nowym Targu udzielono 42 ślubów cywilnych – informuje Zbigniew Strama, sekretarz miasta Nowy Targ. - W tym okresie zaplanowano 54 śluby. Około 30 proc. par odwołało ceremonię lub przełożyło na przyszły rok.

Normalnie średnio rocznie USC w Nowym Targu rejestruje około 300 ślubów z czego 100 stanowią śluby cywilne. Są miesiące, w których odbywa się ich więcej z reguły to miesiące letnie. W tym roku jest całkowicie odmiennie.

Tomasz Dziurdzik, właściciel domu weselnego w Maniowach, jest przekonany, że wprowadzenie w powiecie nowotarskim czerwonej strefy, całkowicie dobiło branżę weselną. Pracy nie mają wszyscy ludzie związani z organizacją imprez weselnych.

– Lipiec był praktycznie jedynym miesiącem, kiedy wesela odbywały się w miarę normalnie, aż ponownie wszystko się załamało. W ciągu dwóch dni po wprowadzeniu strefy czerwonej – mówi Dziurdzik. – W czwartek ogłoszono wejście nowych przepisów, a para młoda musiała odmówić gości, którzy szykowali się na sobotnie wesele. Przede wszystkim najbardziej szkoda nowożeńców. To oni muszą wybrać kogo zaprosić. Ja muszę z kolei powiedzieć pracownikom, czy będą mieli pracę i jak jeszcze długo.

Dziurdzik przewiduje, że do tej pory nie odbyło się co najmniej 40 proc. wesel. Nie tylko pracy nie będą mieli jego pracownicy, ale również nie zarobią cukiernicy, orkiestry, dj-eje, kwiaciarnie. Młodzi nawet nie wiedzą obecnie, na jaki termin byłoby najlepiej przełożyć wesele. - Niektórzy czekali na nie nawet i ponad rok, a teraz mnie pytają, czy w listopadzie, to będzie już w miarę dobry czas. Sam nie wiem co im mam powiedzieć – mówi Dziurdzik.

Józef Słowik

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 29.08.2020 12:30