Czerwona strefa, ale nie na Krupówkach

Zakopiańskie Krupówki, pomimo obowiązywania w powiecie tatrzańskim czerwonej strefy, żyją swoim życiem.
Problemu ze znalezieniem noclegu w pensjonacie w Zakopanem nie ma żadnego. Większość dysponuje wolnymi miejscami. Na śniadaniu jedynie kilka osób. Są jednak nawet obcokrajowcy.

– Październik to jednak nie szczyt sezonu – pociesza się właściciel pensjonatu na Antałówce. – Trzeba przyznać jednak, że gości nie ma nawet 1/3 tego, co było w poprzednich latach o tej porze roku. Weekendy październikowe nazywamy czasami „dżemiarzy”, to bardziej studenci, którzy przyjeżdżają pochodzić po Tatrach. Nocują po prywatnych najtańszych kwaterach, z własnym prowiantem i robią na miejscu zakupy w Biedronce. Ten nawrót koronawirusa, to kolejny gwóźdź do trumny turystyki na Podhalu. Ja już zaczynam się bać o obłożenie na święta.

Jak mówi przedsiębiorca z Antałówki, w ubiegłym o tej porze miał rezerwację na cały obiekt. Obecnie zajętych ma kilka miejsc.

Pozostaje wieczorna wycieczka na Krupówki. One tradycyjnie jednak żyją swoim życiem, bez względu na kolor obowiązującej strefy. Młodzi ludzie „pod wpływem” oczywiście bez masek. Po pół godzinie poszukiwań i czekania przed drzwiami restauracji udaje się zdobyć upragnione wolne miejsce.

Jest wolny czteroosobowy stolik w jednej z najbardziej znanych restauracji na Krupówkach. Pierwsze pytanie kelnerki, czy na pewno jesteśmy rodziną, albo co najmniej zamieszkujemy razem, bo to upoważnia nas do wspólnego siedzenia przy jednym stoliku. Za nami pozostaje, co najmniej 10-osobowa kolejka. Udało się.

Szybkie zamówienie, bo jak przypomina kelnerka, czynne jedynie do godz. 22. Jest jednak góralska kapela, to najbardziej cieszy turystów. Niektórzy próbują uparcie wychodzić na parkiet, ale o pląsach nie ma mowy. Są natychmiast upominani przez obsługę. Maseczki, to chyba największe utrapienie dla samych kelnerek, które muszą je nosić. Przejeżdżający co jakiś czas policyjny patrol przypomina spacerowiczom o założeniu środków ochrony dróg oddechowych. Zaraz po odjeździe stróżów prawa z powrotem ściągają jednak przyłbice, szaliki i chusty.

Tuż przed godz. 22 kelnerki przypominają wszystkim klientom, że restauracja kończy swoją działalność. Nie przyjmują żadnych zamówień. – Nie ma szans już nic zamówić. Sprawdzani jesteśmy również przez policję, czy zamykamy o godz. 22, a właściciela raczej nie „swędzi” 20 tys. mandatu – mówi jedna z kelnerek.

Kapela spakowana. Koniec posiadów.

Nie ma miejsca w restauracji, pozostaje jeszcze nocny sklep. Kolejka aż na ulicę. Sprzedawczynie nie nadążają z upominaniem kolejnych klientów bez zasłoniętych twarzy. Stojących przed sklepem młodych ludzi pytamy, czemu nie noszą masek, czy się nie boją?

Odpowiedź jest jedna: – Zarazić możemy się wszędzie, a dla nas cały ten koronawirus, to jedynie wymysł. Nie wiemy tylko kogo bardziej, czy polityków, czy firm farmaceutycznych, które chcą zrobić niezły interes na ludzkiej panice, a zresztą, jak widać odkażamy się na bieżąco – mówi chłopak popijając wiśniówkę.

Szybko jednak chowa napitek widząc przejeżdżający policyjny patrol, a i twarz odwraca w drugą stronę, żeby policjanci nie zauważyli, że jest bez maski.

Zdyscyplinowani oczywiście bardziej są goście w podeszłym wieku, którzy wracają z kolacji z zasłoniętymi twarzami.
- Stoliki rezerwowaliśmy już dwa dni wcześniej, ale udało się, wieczór miło spędzony. Szkoda jednak, że jedynie było czynne do 22. Dziwimy się jednak młodym ludziom, że nie przestrzegają reżimu sanitarnego. Policja powinna jeszcze bardziej karać takie osoby – mówi para z Łodzi.

Roman Wieczorek, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem, informuje, że tylko w piątek na terenie powiatu tatrzańskiego wielu turystów niestety nie respektowało obowiązku zakrywania ust i nosa w przestrzeni publicznej. Policjanci interweniowali wobec 68 osób. 32 osoby ukarano mandatami karnymi, a w jednym przypadku sporządzono wniosek o ukaranie do sądu.

Barbara Cygoń, Józef Słowik

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 12.10.2020 10:28