Szara strefa w Zakopanem kwitnie. "Kontroluje się uczciwych przedsiębiorców"

Podczas gdy legalnie działające obiekty zostały zamknięte, te z szarej strefy nadal wynajmują pokoje. - Szara strefa kwitnie. Te nowe przepisy, to jest zielone światło dla szarej strefy i mówiąc kolokwialnie lewizny - mówi oburzony Łukasz Filipowicz z Ośrodka Fian w Zakopanem.
- Nie jest to dobre rozwiązanie, że legalne obiekty są zamykane, a szara strefa kwitnie - zaznacza Bartłomiej Bryjak z Willi Basieńka.

Legalnie działające obiekty hotelarskie zgodnie z obostrzeniami zostały zamknięte. Mimo iż prawo daje możliwość wynajmowania pokoi określonej grupie osób, to jest ich tak mało, że większość hoteli została zamknięta ze względu na brak gości.

- Są w rozporządzeniu pewne wyjątki, gdzie można wynająć. Służby mundurowe, medycy czy sportowcy, ale z nich nie ma szans się utrzymać. Są to śladowe ilości i nikt nie zapełni obiektów w Zakopanem - zaznacza Łukasz Filipowicz z Ośrodka Fian.

Większość obiektów noclegowych zamknęła się do 17 stycznia, zgodnie z obostrzeniami epidemiologicznymi. Mimo to w zamkniętych obiektach pojawiają się kontrole, co jeszcze bardziej irytuje hotelarzy.

- Kontroluje się uczciwych przedsiębiorców. Wiemy, że chodzą sanepid z policją, że są donosy od sąsiadów. Przykre jest to, że kontroluje się tych co uczciwie pracują – żali się Filipowicz.

Przedsiębiorcy uważają jednak, że kontrole nie odbywają się, w obiektach, które wynajmują pokoje nielegalnie. Przez to, że nie są zarejestrowane, nie trafia do nich żadna kontrola.

- Jeżeli jesteśmy równi wobec prawa to powinny być jakieś kontrole, zwłaszcza że znalezienie takich miejsc nie jest trudne, skoro ludzie wystarczy, że napiszą w sieci ogłoszenie i od razu znajdują nocleg - mówi Bartłomiej Bryjak z Willi Basieńka w Zakopanem. - Nie słyszałem, żeby choć jeden taki obiekt wynajmujący mimo zakazu dostał karę. Jest to niezrozumiałe - dodaje.

Takie działanie i luki w przepisach zdaniem hotelarzy spod Tatr, to wręcz zachęta do zawieszenia legalnej działalności i wejścia w szarą strefę.

- Szara strefa kwitnie. Te nowe przepisy, to jest zielone światło dla szarej strefy i mówiąc kolokwialnie lewizny – zaznacza Łukasz Filipowicz.

- Ludzie już teraz się buntują. Szara strefa rośnie w siłę i przybywa obiektów, które mimo zakazów wynajmują pokoje. Szczególnie są to apartamentowce – informuje Bryjak.

W przypadku apartamentowców wykrycie lokali wynajmowanych turystom jest dość problematyczne. Wszystko ze względu na to, iż w części apartamentów mieszkają stali mieszkańcy. Poza tym właścicielami zazwyczaj są osoby spoza Podhala, które także korzystają z noclegów we własnym lokum lub zapraszają na nocleg swoich znajomych. Dzięki takiemu rozwiązaniu właściciel apartamentu nie tylko nie płaci wyższego podatku od nieruchomości w związku z prowadzoną działalnością gospodarczą, ale także nie płaci podatku dochodowego, czy opłaty miejscowej odprowadzanej do kasy Urzędu Miasta.

Szara strefa nie tylko wpływa negatywnie na budżet samorządowy, ale także zaniża ceny na rynku i odbiera klientów legalnie działającym obiektom.

- Nawet nasi goście, którym byliśmy zmuszeni odwołać rezerwację w innym obiekcie szarej strefy znaleźli ten nocleg. Nie jest to dobre rozwiązanie, że legalne obiekty są zamykane, a szara strefa kwitnie – żali się Bartłomiej Bryjak.

Właściciele obiektów noclegowych z niepewnością patrzą w przyszłość. Obawiają się bowiem co będzie po 17 stycznia.

- Nie wiadomo co komu do głowy w Warszawie przyjdzie. Przez ostatnich kilka dni już dwa razy zamykaliśmy i otwieraliśmy stoki. Hotele też najpierw mogły być otwarte później nie. Teraz znowu były otwarte i ponownie zamykamy. Patrząc na ten chaos ludzie już nie wiedzą co będzie i co myśleć - mówi Łukasz Filipowicz. - Turyści też tą całą sytuacją są przestraszeni i nie dokonują rezerwacji, bo nie wiedzą, czy będą mogli przyjechać, czy nie - dodaje.

Przedstawiciele branży hotelarskiej przewidują, że przez przestój świąteczno – sylwestrowy wiele firm, może zbankrutować, co pociągnie za sobą falę zwolnień. Dalsza blokada możliwości prowadzenia działalności gospodarczej tylko pogłębi tą dramatyczną sytuację.

- Cały ten rok było małe obłożenie, a wiosną byliśmy całkowicie zamknięci. Skupialiśmy się, żeby minimalizować straty. To już jest tak rozpędzona kula, że ciężko będzie to zatrzymać. Hotelarze są zadłużeni, żeby utrzymać zatrudnienie i dostosować się do wymagań klientów. Raty kredytu też są nieubłagane – zaznacza Filipowicz. - Płacimy ZUS, płacimy za ogrzewanie obiektów, bo jest środek zimy. Te straty cały czas się pogłębiają - dodaje.

Marcin Szkodziński

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 05.01.2021 09:22