Protest w Białce Tatrzańskiej. Zdesperowani mieszkańcy wyszli na ulicę (zdjęcia)

Mieszkańcy ulic Pod Grapą i Grapa wyszli na ulicę, żeby zaprotestować przeciwko kolejnemu łataniu dziur na gminnej drodze. Jak mówili, są zdesperowani i zmęczeni czekaniem od 30 lat na jej remont. Należy ona do najgorszych w gminie. Protest znalazł swój - oby szczęśliwy - finał. Mieszkańcy mają nadzieję, że doczekają się spełnienia deklaracji złożonych przez wójta.
Byliśmy na miejscu. Około godz. 11 na drodze zebrało się ponad 30 mieszkańców. Ich przedstawiciel mówił w rozmowie z reporterem Podhale24.pl, że czarę goryczy przelało kolejne łatanie dziur, które zaczęło się dziś rano. Droga przypomina ser szwajcarski. Gmina zleciła naprawę ubytków, a mieszkańcy zwracają uwagę, że prace zaczęły się przy padającym deszczu i deszczu ze śniegiem, i obawiają się, że za chwilę dziury wyjdą na nowo. Tak już było wiele razy.

Dziury mają po kilkanaście centymetrów głębokości, a przypadki urwania koła czy nawet tłumika nie należą tu do rzadkości. Najważniejszą dla nich sprawą jest jednak remont całej drogi. W fatalnym stanie jest nawierzchnia, ale nie ma też chodników ani oświetlenia, tymczasem to druga najważniejsza i najbardziej ruchliwa droga w Białce, biegnąca od drogi krajowej w kierunku Nowej Białej. Od lat słyszą, że najpierw gmina musi wykonać kanalizację, ale na obietnicach się kończy. Oni tymczasem chcą konkretów. Skarżą się, że nie są o niczym informowali. Chcą być informowani przez gminę, na jakim etapie jest sprawa remontu drogi i co gmina robi w tym kierunku. Przygotowali petycję do władz gminy, pod którą podpisało się ponad 150 osób.

- My na obecny stan rzeczy się już nie godzimy. Nie chcemy już czekać i słuchać kolejnych wymówek - mówią i domagają się od gminy działań.

Mieszkańcy przez prawie godzinę czekali licząc, że przyjedzie do nich ktoś z Urzędu Gminy w Bukowinie Tatrzańskiej, który poinformowali o proteście. Ale na miejscu nikt się nie zjawił, ani wójt Andrzej Pietrzyk, ani wicewójt Maria Kuruc, ani sołtys wsi Władysław Piszczek. Mieszkańcy poczuli się zignorowani, pojawił się nawet pomysł blokady drogi. Ostatecznie trzyosobowa delegacja pojechała do urzędu. Towarzyszyliśmy im przy rozmowie z wójtem Andrzejem Pietrzykiem.

Wójt był poirytowany faktem, że mieszkańcy próbują załatwić sprawę w ten sposób. - Chciałem zrobić wam dobrze, żebyście przez jakiś czas nie jeździli po dziurach, ale jak nie chcecie, to nie będziemy łatać dziur na siłę - powiedział. Dodał, że zdaje sobie sprawę, iż takie prowizoryczne łatanie niewiele da i nie posłuży na długo, ale mówił, że wolał to zrobić teraz, bo w przeciwnym wypadku mieszkańcy musieli by czekać do maja, czy czerwca, aż pogoda będzie na tyle dobra, żeby przeprowadzić skuteczne i trwałe łatanie. I przez ten czas jeździliby po dziurach.

- Możecie protestować, ile chcecie, ale i tak nic to nie da - powiedział wprost. - Wszyscy tu w gminie wiemy, że jest potrzeba remontu ulicy, ale żeby to zrobić, to musimy mieć na to środki, a tych na razie nie mamy. Nie trzeba nas mobilizować, bo jesteśmy zmobilizowani.

Wójt przekazał mieszańcom, że w związku z pandemią gmina zwolniła przedsiębiorców z podatków na kwotę ok. 3 milionów złotych. Teraz czeka, aż rząd spełni obietnicę i zwróci samorządowi większość tych pieniędzy, jak obiecywał to premier Mateusz Morawiecki. To z tych pieniędzy, gdy tylko pojawią się w kasie gminy, będzie finansowana budowa kanalizacji na tej ulicy, a po niej wykonany zostanie remont nawierzchni. Wójt zapewnił, że gmina jest gotowa na tę inwestycję, ma już pozwolenie na budowę, czeka już tylko na pieniądze. Kiedy to nastąpi - nie wiadomo. Wójt powiedział mieszkańcom, że muszą cierpliwie czekać.

r/ zdj. Robert Miśkowiec

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 15.03.2021 13:48