Branża narciarska chce pomocy od rządu (na żywo)

- Bez dodatkowego wsparcia rządu my możemy nie przetrwać w takiej kondycji, by rozpocząć następny sezon - powiedział Tomasz Paturej, prezes Kotelnicy Białczańskiej, podczas konferencji prasowej branży narciarskiej podsumowującej "sezon covidowy".
Organizatorem konferencji “Zima 2022 bez stoków narciarskich” były Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne, organizacja zrzeszająca 89 ośrodków narciarskich w Polsce.

Jak mówił Paturej, sezon narciarski zwykle trwa 100-110 dni. W tym sezonie ograniczył się do ok. 50 dni. - Wywołało to różnego rodzaju konsekwencje - podkreślił. - Przez te 100 dni musimy zarobić także na pozostałą część roku. Przychody w tym sezonie są bardzo znikome w stosunku do poprzednich lat. W mojej firmie to ok. 35% tego, co było w zeszłym roku. Przepadł nam Nowy Rok, ferie, czyli te okresy, kiedy jest szczyt sezonu i kiedy przychody są największe.

W wielu przypadkach dochody nie pokryją kosztów utrzymania. - Ciężko będzie, żeby bez wsparcia państwa zaplanować nadchodzący sezon i sensownie go rozpocząć. W ramach dwóch tarcz, w pierwszej ze wsparcia skorzystało 60% stacji skorzystała, z drugiej 35% stacji - mówił i podkreślał, że zasady wsparcia są nieklarowne i nie wiadomo, czy niektóre stacje nie będą musiały go zwracać.

- Rząd skupił się w znacznej mierze na ochronie miejsc pracy, pomijając naszą specyfikę, czyli sezonowość - mówił, zwracając uwagę, że były problemy z wypełnianiem wniosków. - Rząd nie uwzględnił tego, że jesteśmy firmami sezonowymi. Założenia były skierowane do firm całorocznych. Problematyczny był m.in. warunek wykazania 30% strat.

Paturej podkreślił, że branża będzie apelować do rządu o pomoc. - Bez dodatkowego wsparcia rządu my możemy nie przetrwać w takiej kondycji, by rozpocząć następny sezon. I o to będziemy wnioskować, żeby nam udzielone wsparcie było rozgrzeszone, a pewne aspekty uwzględnione - dodał.

Jak Walkosz Polany Szymoszkowej mówił, że rząd pięciokrotnie zamykał wyciągi narciarskie. Za każdym razem podawano termin wprowadzenia obostrzeń, ale nie ich zakończenia. - Utrzymywaliśmy stoki w gotowości i zatrudnienie pracowników wierząc, że niedługo stacje zostaną otwarte - mówił. - Koszty ponosiliśmy podobne jak w latach poprzedni, ale przychody były bardzo obniżone. W przypadku mojej stacji mówimy o spadku dochodów na poziomie 74% w stosunku do poprzedniego roku.



r/zdj. Piotr Korczak

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 17.03.2021 13:33