Prawnik przestrzega radnych: "Granice są przekraczane", "Wasze wystąpienia nie mogą naruszać dóbr osobistych"

NOWY TARG. W trakcie ostatniej sesji Rady Miasta głos zabrał Artur Pustówka. Prawnik zwrócił się do radnych z prośbą o trzymanie się litery prawa i wzajemny szacunek. Nie pomogło. Pod koniec sesji doszło do małej awantury zakończonej wyłączeniem radnemu mikrofonu.
Chodziło o zgłaszane przez radnych interpelacje i zapytania. Już w 2019 roku, przewodniczący Rady Miasta na spotkaniu z przewodniczącymi klubów radnych ustalił, iż w trakcie sesji sygnalizowane będą jedynie tematy zgłaszanych spraw, a całość - na piśmie - przekazywana będzie do Biura Rady. Jedynym, który nie zgodził się na takie rozwiązanie był Paweł Liszka. Przewodniczący klubu "Dobra Zmiana w Mieście" uparcie czyta całe swoje wystąpienia. Początkowo także Ewa Pawlikowska (z tego samego klubu) nie respektowała ustaleń większości radnych, ale z biegiem czasu tylko przewodniczący klubu niewzruszenie, mimo napomnień i przerywania - czyta całość swoich interpelacji. A jest ich na każdej sesji co najmniej kilka.

"Najważniejsze jest zrobić show"

- Ustawa i statut Miasta stwierdza, że interpelacje mają być na piśmie. Porządek obrad sesji przewiduje taki punkt, ale jako zasygnalizowanie problemu. Nie ma zapisu, że ma to być w formie ustnej. W "interpelacjach" chodzi o sprawy istotne i ważne dla gminy. Większość tego, co państwo zgłaszacie to "odgrzewane" sprawy sprzed lat i "grzanie tematu", a powinny dotyczyć bieżących problemów i spraw. To ma służyć polepszenie sytuacji w mieście, a nie oblewanie się pomyjami - w formie zarzutów. Za chwilę będziemy się zajmować tymi zapytaniami, ale w formie postępowania sądowego. Wasze wystąpienia nie mogą naruszać dóbr osobistych - przestrzegał adwokat, prosząc o miarkowanie się w sposobie formułowania zapytań do burmistrza.

- Pojawia się interpelacja, robi się głośno, a potem nie ma już nagłośnionej odpowiedzi. Przykładem jest prawa byłej pracownicy. Ta sprawa została przez UM wygrana w sądzie, kwestie dokumentacji w sprawie organizacji imprez - kolejna wygrana w sądzie. Tu strona pozywająca nie umiała nawet przedstawić dokumentów. Nigdy prawda nie zostaje nagłośniona, tak jak jest to robione podczas sesji w formie publicznego zapytania. Każdy powie "no przecież ja się tylko pytam czy ktoś nie zabił". Zajmujemy się udowadnianiem, że "nie jesteśmy wielbłądem". Interpelacje mają pomóc w sprawnym funkcjonowaniu Rady, czy Urzędu - a nie ma to być wojna polityczna, bo "najważniejsze jest zrobić show" i zadać pytania, które pomawiają, czy znieważają. Po to składacie państwo swoje interpelacje na piśmie, żeby urzędnik miał możliwość ustosunkowania się merytorycznie do problemu. Jak do tego podejdziecie - zależy od państwa. Ale mam wrażenie, że pewne granice są przekraczane i zmierza to w złym kierunku. Proszę żeby szanować się wzajemnie i trzymać litery prawa - zaapelował Artur Pustówka.

"Mam prawo zadawać pytania i nikt nie ma prawa mi przerywać"

- Umówiliśmy się, że interpelacje będą prezentowane na sesji tylko w formie tytułu. Skoro większość radnych tak może, to tego się będziemy trzymać. Jak ktoś zacznie czytać całą interpelację - odbiorę mu głos. Jak ktoś ma problem z zrobieniem skrótu - to proszę mi ją dać, jak to przeczytam i podam tytuł - zaoferował się Marek Mozdyniewicz.

- Nie ma pan prawa mi odbierać głosu - zareagował Paweł Liszka. - Proszę mi wskazać przepis, że nie wolno mi czytać całości - zareagował Paweł Liszka. Po czym zaczął odczytywać swoje interpelacje. Na wniosek wiceprzewodniczącego Rady Miasta Marka Mozdyniewicza - radnemu wyłączono mikrofon.

Po chwili znów zgłosił się do głosu i powiedział: - To państwo zgłosiliście zmiany w statucie, ale wy macie większość i jak sami tego nie zrobicie, to nie zostanie to zmienione. Pan mecenas mówi, że powtarzane są w kółko te same tematy . Tak. Dlatego, że nie są udzielane odpowiedzi, albo w odpowiedziach to my jesteśmy obrażani. Po to jest sesja, żeby zadawać pytania. Nie każdy ma obowiązek uczestniczenia w posiedzeniach komisjach, ale jako radny mam prawo zadawać pytania i nikt nie ma prawa mi przerywać.

Pawła Liszkę poparł Bartłomiej Garbacz mówiąc, że "na część interpelacji odpowiedzi są pełne i precyzyjne, a na część - nie.

- To najczęściej odpowiedzi na pytania Ewy Pawlikowskiej i Pawła Liszki są takie, że nic z nich nie wynika. Powinny te odpowiedzi być udzielane w pełnej formie, a nie jako - odsyłanie do Urzędu, by radni sami zapoznali się z dokumentami. To niewiele daje, a mieszkańcy może też chcą się dowiedzieć o szczegóły zgłaszanych spraw. Ja, jako mieszkaniec - chcę - skwitował radny.

s/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 16.05.2021 20:03