Przez prawie tydzień karmili strażaków, wolontariuszy, mieszkańców i pogorzelców z Nowej Białej (zdjęcia)

- Momentami pracowało przy pożarze ok. 600 osób. Trzeba było ich nakarmić. To była ogromna akcja, wydawaliśmy dziennie ok. 2000 posiłków - opowiada Maciej Koźlakowski z Nowego Targu (na zdjęciu).
Już w niedzielę rano, dzień po pożarze, nowotarżanin Maciej Koźlakowski wraz z przyjaciółmi zorganizowali zbiórkę żywności dla pogorzelców. - Nie spodziewałem się, że odzew będzie tak wielki. Jak wstawiłem posta, że zbieramy dary, w 10 minut auto zapełniło się pod sufit - opowiada.

Fot. Szymon Pyzowski

Tego, co zobaczył po przyjeździe do Nowej Białej, jak mówi nie zapomni nigdy. - Kto tam nie był, kto tego nie widział na własne oczy, nie zrozumienie ogromnej tragedii tych ludzi, którzy stracili domy i gospodarstwa - przekonuje.



Punkt zbiórki żywności ulokowano w remizie OSP, drugi punkt, gastronomiczny, w garażu w centrum wsi. - W ciągu zaledwie jednej doby z remizy zrobiła się wielka hurtownia – opowiada. Maciej wraz przyjaciółmi, wolontariuszami i chętnymi do pomocy, szybko zorganizowali zabezpieczenie gastronomiczne. - Zaczęliśmy organizować jedzenie i rozwozić je po ludziach, do poszkodowanych, strażaków, ludzi pracujących na pogorzelisku, ratowników, Momentami było to ok. 600 osób. Ktoś ich musiał nakarmić. To była ogromna akcja, bo wydawaliśmy dziennie ok. 2000 posiłków, które były serwowane cztery razy dziennie. Ciężko to było ogarnąć - przyznaje. - Takiej fali pomocy, jaka spływała do Nowej Białej, nigdy w życiu nie widziałem. Towar, pieczywo, wędliny na kanapki, obiady, napoje, woda, to jest nie do uwierzenia, jak ludzie się zaangażowali. Niczego nam nie brakowało. W pewnym momencie miałem 350 wiadomości na komunikatorze z ofertą różnego rodzaju pomocy. Wszystkie okoliczne restauracje woziły jedzenie, piekarnie dostarczały towar, sklepy - trudno kogokolwiek wymieniać, tak duża to była pomoc.

Fot. Archiwum Macieja Koźlakowskiego

Maciej mówi, że strażacy z Nowej Białej i mieszkańcy harowali od świtu do nocy, przy porządkowaniu, pomaganiu i w przygotowywaniu oraz dostarczaniu posiłków. Do tego wolontariusze, strażacy z innych jednostek, żołnierze, a także mieszańcy sąsiednich wsi, którzy przyjeżdżali, żeby pomóc. - To poruszające jak dobrzy się okazali ludzie. Zrobili robotę za milion dolarów - mówi.

Zdjęcia. Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego

Maciek uważa, że po tym wszystkim czuje jednak pewien niedosyt. Jego zdaniem, zawiodło państwo, władze. Ta pierwsza pomoc, żywieniowa, porządkowa, psychologiczna, powinna być zapewniona i zorganizowana przed urzędników i służby państwowe, wojsko. - A tak naprawdę, choć była to katastrofa, przyjechał premier, wojewoda, zapewniając o pomocy, to wszystko zostało na barkach ludzi – mówi. - Nie było takiej realnej pomocy.



Na Facebooku opublikował krytycznego posta - list do premiera - który odbił się szerokim echem. - Przyjechaliście tutaj. Naobiecywaliście. Zrobiliście swoją szopkę. I co ??? No i oczywiście nic!!! Codziennie około 500 wolontariuszy plus mieszkańcy bez dachu nad głową pracują od świtu do zmierzchu, aby wieś postawić na nogi aby wrócić do domu i czuć się bezpiecznie. Codziennie to samo ponad 500 osób musi jeść kila razy dziennie. Codziennie to 500 osób karmione jest zupełnie za darmo przez restauratorów z całego Podhala i nie tylko (…) Ja się pytam gdzie jest jakiś sztab kryzysowy? Gdzie jest jakaś logistyka gdzie są jakieś dostawy kuchnia polowa jakakolwiek realna pomoc na miejscu ? Gdzieeee!!! - pytał w liście otwartym do premiera Mateusza Morawieckiego.




Odpowiedział mu sam Wojewoda Małopolski Łukasz Kmita. - Jestem oburzony twierdzeniami zawartymi w tych materiałach. Są nieprawdziwe i przede wszystkim niepoparte żadnymi faktami. Obrażają służby, które pracują nieprzerwanie na miejscu. Obrażają wszystkie jednostki, które są zaangażowane w działania. Nie sposób nawet ich wszystkich zliczyć. Ktoś, kto rozpowszechnia takie fake newsy, nie zdaje sobie sprawy z tego, co się działo i co trzeba było zrobić. Bo nie chodzi tylko o to, by posprzątać teren, zapewnić właściwe procedury odbudowy, ale też o to, by na miejscu pomóc rolnikowi wyrejestrować zwierzęta, by zorganizować ortofotomapy, by przywieźć osuszacze, by przeprocedować przekazanie zasiłków dla poszkodowanych czy choćby przygotować kolonie dla dzieci. Autor listu opublikowanego na Facebooku – nawet jeśli jest prawdziwie zaangażowany w pomoc poszkodowanym – nie ma pojęcia, na czym polegają zadania państwa i co się teraz na nie składa. Jesteśmy cały czas z mieszkańcami Nowej Białej. W każdym aspekcie. Stanowczo proszę o zaprzestanie szerzenia twierdzeń, które są nieprawdziwe i uderzają we wszystkie podmioty, które są zaangażowane w odbudowę Nowej Białej. Nie słowa, a czyny – stwierdził wojewoda.

Fot. Archiwum Macieja Koźakowskiego

Fot. Szymon Pyzowski

r/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 28.06.2021 11:40