Powodowany lenistwem oraz prośbami tych co plują sobie w brodę, ze nie wzięli udziału w ostatniej Biesiadzie Nowotarskiej, zamieszczam bajkę. Została napisana, bo my tu w powiecie wyznajemy zasadę - bajki to my, ale nie nam. Poza tym chciałem przypomnieć prawdę o której wie prawie każde dziecko, a zapominają dorośli. Że największym filozofem XX wieku był Kubuś Puchatek. Z całym szacunkiem dla profesorów Kołakowskich, Tischnerów i innych. Dlatego też zachęcam do lektury. Na przykład raz na dwa tygodnie zamiast truć się spalinami sekretarza ZP, można by przeczytać jeden rozdzialik z Kubusia – pisze wicestarosta nowotarski Maciej Jachymiak.
Liczę, że swoje teksty opublikuje też Miasto, bo wbrew moim nadziejom, że położymy partnera na łopatki mam teraz mieszane uczucia. Choć nie bardzo już wiem czy hołd składał potomek Bolesława Wstydliwego książętom powiatowym czy na odwrót, to przyznam, że tekst był niezły. Inne też, nawet jak autorzy nie wiedzieli, że w jeziorze Titicaca nie da się zanurzyć pewnej części ciała, bo by odpadła z zimna, a indianki Ajmara z Los Uros są wyjątkowo mało urodziwe, a w związku z tym nie warte grzechu. A propos Losu, to z biesiady wynieść można było, że nad nami czuwa. Bo czy kto pomyślał, co by było, gdyby wypalił ten wiosenny miejsko-powiatowy hit transferowy? Całkiem by się nam Pan Jagła w DPS-ie zmarnował.
Opowieść Wigilijna
Bajka dla dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 1
oraz wszystkich innych, które pozbawiono oświaty…
Krzysiu w tym roku był bardzo smutny. Idą święta, a on nie dostanie prezentu. Rada Lasu zamknęła szkołę i nie będzie wizyty Mikołaja. A na dworze tak ładnie… Pada śnieg, świeci księżyc.
Krzysiu kładł się spać. Drobne łzy płynęły mu powoli na poduszkę… Do pokoju weszła ciocia Wandzia. Opowiedziała Krzysiowi bajkę, poczytała mu wiersze, które sama dla niego napisała i zawsze tak się z nich cieszył. Ale nie teraz. Krzysiu był smutny. Ciocia Wandzia widząc, ze nic nie wskóra, w końcu odrzekła:
- Powiedz Krzysiu paciorek i idź spać, a pomódl się dzisiaj do świętego Dominika, może ci jakieś sny wesołe przyśni…
Krzysiu pomodlił się i za chwilę już zasnął. Ale łezki nadal płynęły mu na poduszkę.
Tymczasem w domu Zajączka zwołano naradę. Zajączek zawsze o wszystkim wie i zawsze znajdzie jakieś wyjście. Nie inaczej tym razem. Wszystko rozrysował. Plan jest prosty. Prosiaczek przebierze się za Mikołaja i wjedzie przez komin. Sanie pociągnie reniferek. Reniferkiem będzie Puchatek, a sanki się pożyczy z urzędu. Trochę są zużyte od ciągłego jeżdżenia do Wiednia, ale jeszcze dadzą radę. Prezenty jakieś każdy przyniesie. Krzysiu nie może by smutny!
- A, A, A, Ale Zajączku… ja nie mogę być Mikołajem… powiedział Prosiaczek. Boję się! A co będzie jak się Krzysiu zorientuje… ja się już boję troszeczkę, a potem się będę bał jeszcze bardziej, no i co ludzie powiedzą jak się nie uda…? Za 20 lat jeszcze się będą ze mnie śmiali…
- Ależ to nic trudnego, będziesz tam razem z Puchatkiem, na pewno ci pomoże, a poza tym Prosiaczku nie po to cię wybraliśmy na burmistrza, żebyś się bał!
- Ale ja się boję…
- Uhuhuhu! Krzyknął Tygrysek. Ja będę Mikołajem Zajączku! Możecie mnie wybrać! Jestem najlepszym Mikołajem na świecie!
- Ale Tygrysku, nie pamiętasz że ostatnio znowu nawaliłeś, a poza tym nie możemy cię wybrać, nie mamy przewagi…
- Uhuhuhu! Nie martw się Zajączku będzie super! Przyprowadzę wam jeszcze dwa tygryski, zrobimy klub tygrysków i wygramy, będę najlepszym Mikołajem!
- No dobrze, dobrze, niech będzie…
Reniferek ciągnął sanki leniwie.
- Strasznie są ciężkie Tygrysku, może powinniśmy wrócić po miodek, już nie mam siły… stękał Reniferek
- Nie narzekaj Reniferku! krzyknął Tygrysek. Jeszcze tylko dach i już jesteśmy w kominie!
I wskoczyli do komina. Pierwszy Tygrysek. Przeleciał bez problemu i wylądował prosto w piecu. Z Reniferkiem znacznie gorzej. Utknął na dobre w kominie. Brzuszek nie puścił. Za dużo miodku!
- No patrzcie na tego Mikołaja, tak mnie zostawić… jęczał Reniferek
Bo Puchatek myślał że jak będzie reniferkiem to będzie najważniejszy i dostanie potem dużo miodku, a teraz Mikołaj go zostawił i misiu musi siedzieć w kominie. Po chwili jednak zmienił zdanie.
„A tu jest tak cieplutko i spokojnie w tym kominie, posiedzę sobie, pofilozofuję”, pomyślał Puchatek. Bo misiu jest przecież znanym filozofem. „W końcu przecież schudnę i wpadnę do pieca, a wtedy dostanę tyle miodku ile będę chciał…”
Tymczasem Tygrysek wpadł do pokoju Krzysia.
- Uhuhuhu! Krzysiu wstawaj! To ja Mikołaj Mikołajski! Największy czarodziej na świecie! Raz jestem tu, a raz jestem tam! Uhuhuhu! A najlepiej Krzysiu lubię być świętym Mikołajem!
Krzysiu przetarł oczka i zapytał
- Tygrysku, a co ty tu robisz?
- Nie jestem Tygryskiem, wczoraj byłem, dzisiaj jestem Mikołajem, a kuku! Przyniosłem ci prezenty Krzysiu!
- Och jak to miło że pamiętałeś Tygrysku, a co przyniosłeś?
Tygrysek otworzył worek i zaczął wyciągać prezenty. Najpierw wyciągnął ptaszka skarbonkę
- A co to jest Tygrysku?, spytał Krzysiu
- A to jest taki rajski ptaszek. Popatrz Krzysiu jaki ma piękny chromowany dziobek, przez który wpadają pieniążki i duży brzuszek, a w brzuszku dużo pieniążków!
Po chwili Tygrysek wyciągnął dwie bombki. Jedna duża, druga mała.
- A to Krzysiu masz bombki na choinkę. Pamiętaj, jak będziesz wieszał to powieś je koło siebie, bo ta duża bez małej jest bardzo smutna!
I Tygrysek wyciągał dalej. Była tam szmaciana piłka, na której napisane było „1962 pele”, stare łyżwy, pas karate, dyktafon, ciasteczka, książeczka z wierszykami i dużo, dużo innych prezentów… Wszyscy mieszkańcy Stumilowego Lasu włożyli coś do worka.
Krzysiu był taki szczęśliwy. Spał teraz spokojnie, łzy nie płynęły mu już na poduszkę, spał uśmiechnięty.
Następnego dnia u Zajączka odbyła się kolejna narada.
- Uhuhuhu! Krzyknął Tygrysek, A mówiłem że się uda!
- No tak Tygrysku, ale gdzie jest Puchatek?, zapytał Zajączek.
W tym momencie do domku Zajączka wszedł Puchatek. Z potarganą koszulką, cały w sadzach.
- Tygrysku! Już nigdy nie pójdę razem z tobą!, powiedział Puchatek. Tak mnie zostawić!
- Nie martw się Puchatku, następnym razem na pewno się uda!, pocieszył go Tygrysek.
- No właśnie!, powiedział Zajączek. Zebraliśmy się tutaj, bo zbliżają się wybory. Mam plan! W tym roku wystartują Prosiaczek, Lisek i Puchatek! Ktoś z lasu musi w końcu wygrać!
- Ale ja się boję…, powiedział Prosiaczek
- Prosiaczku, w końcu trzeba się zdecydować!, Zajączek był stanowczy.
- Ale ja się boję…, a jak przegram..?
- A ty Puchatku?, zapytał Zajączek
- No nie wiem, chyba ciocia Hania się nie zgodzi…
Zebranie trwało bardzo długo. W końcu ustalono że zamiast Prosiaczka wystartuje jego krewny - POsiaczek, a poza tym LiSek i PiSklaczek. Pieniądze na kampanię pożyczą od Krzysia. Za to dostanie następnym razem dużo prezentów.
Ale Zajączek nie był zadowolony. Miał taki dobry plan, a nie wszystko wyszło. A jest jeszcze tyle problemów…
Jutro w Stumilowym Lesie znowu zebranie.
Krzysiu mówi, że trzeba coś zrobić z tym drzewkiem, na którym młode ptaszki uczą się śpiewać. Podobno Związek Termitów tak je ogryzł, że niedługo samo się przewróci.
Poza tym mieszkańcy z sąsiedztwa alarmują, że rzeka płynąca między lasami jest chyba zatruta, bo rybki pływają brzuszkami do góry. Sąsiedzi chcą coś wspólnie zrobić. Gofer i inne bobry obiecują, że pomogą wybudować tamę.
Zajączek się zastanawia: „a może by tak zrobili sami…”.
Prosiaczek troszeczkę się boi: „a jak ta tama nas wszystkich zaleje…”.
Tygrysek raz mówi, że trzeba robić, a raz, że nie.
Puchatek od wczoraj siedzi przy miodku, liże łapkę i mówi:
- Tak, tak Zajączku, demokracja to taka trudna sprawa…
Maciej Jachymiak