Na szczycie Kasprowego Wierchu, najprawdopodobniej po upadku, kobieta zjechała po zboczu do Kotła Gąsienicowego. Jadąca bezwładnie głową w dół kobietę próbowali złapać narciarze, jednak prędkość była zbyt duża. Dopiero na wypłaszczeniu, gdy prędkość się zmniejszyła udało się kobietę złapać.
Na miejscu szybko pojawili się ratownicy TOPR, którzy w topoganie zwieźli ranną.
U góry na Kasprowym Wierchu zostało roztrzęsione dziecko, które wołało mamę.
To wydarzenie nie zrobiło jednak wrażenia na turystach, którzy na plecach zjeżdżają spod obserwatorium do stacji PKL.