"Otwórz oczy, patrz!". Palace (film)

"Ulica Chałubińskiego w Zakopanem. Za okupacji nazywała się Tatra Strasse. Przez chwilę staliśmy na chodniku przyglądając się przechodzącym turystom. W głębi obszernego podwórka masywna sylwetka kilkupiętrowego budynku" - piszą we wprowadzeniu do filmu członkowie grupy "Otwórz oczy, patrz".
Większość z przechodniów radosna i roześmiana. Ale był taki czas, kiedy lepiej to miejsce było omijać szerokim łukiem. Jego ponura sława sięgała daleko poza Zakopane.

Muzeum. Kilka pomieszczeń w piwnicy. Panuje w nich miłe ciepło. Na zewnątrz akurat przechodzi śnieżyca. Na ścianach zdjęcia ludzi, zdjęcia list zawierających nazwiska. Jeden pan jest tak pochłonięty czytaniem, że nie zwraca na nas uwagi. Jego obecność nas rozprasza. Okazuje się, że to wnuk dawnego więźnia placówki Gestapo w Zakopanem. Nie trzeba go specjalnie namawiać, żeby przed kamerą opowiedział o swoim przodku. Widać, że jest dumny ze swojego dziadka.

Budynek główny. Panuje w nim gęsty mrok. Żarówki pod sufitem nie dają zbyt wiele światła. W świetle latarek od razu w oczy rzucają się drewniane schody. Masywne i przy tym świetle wyglądają złowrogo. Gdzieś w wyobraźni słychać na nich stukot podkutych gwoździami wojskowych butów.

Kilka stopni w dół wejście do piwnicy. Tam były cele, gdzie przetrzymywano więźniów. Schodzimy na dół. Panuje cisza, jedynie słychać nasze własne kroki.


Niewielkie pomieszczenie. Dosłownie kilka metrów kwadratowych. Białe ściany, jak w wielu piwnicach na Podhalu. Tylko te ściany są pokryte napisami, mniej lub bardziej wyraźnymi. Wstrząsający zapis ludzkiego życia. Imię i nazwisko, data osadzenia, miejscowość.

Raz, dwa, trzy … pionowe kreski – ktoś znaczył tu swój pobyt. Sześć, siedem. Co było później?
Czas mija szybko. Jesteśmy tu już przeszło godzinę. A wydaje się nam jakby nie wiele ponad kilka minut. Maciek cicho czyta: Mirecka Aleksandra…, gdzieś w zakątkach pamięci to nazwisko już się pojawiło tylko gdzie? Zdjęcie trzech młodych i atrakcyjnych kobiet z biało-czerwonymi opaskami na rękach. Wszystkie trzy uśmiechnięte, szczęśliwe. Tylko czy to zdjęcie należy łączyć z Olą Mirecką?

Cisza. W budynku panuje przejmująca cisza. Jedynie w oddali słychać syrenę jadącej karetki czy straży pożarnej. Przez okno widzimy grupkę ludzi, którzy w sąsiednim pensjonacie na balkonie dobrze się bawią. Trudno pozbyć się takiej natrętnej myśli, że te gruby mury wiele lat temu tłumiły ludzkie krzyki i jęki. Były niemymi świadkami ludzkiego bestialstwa.


Ludzie. Ci którzy tutaj byli osadzeni już odeszli. Zostali w pamięci swoich bliskich i ludzi, którzy pasjonują się historią. Ci ludzie są bezcenni dla tworzonego w tym miejscu Muzeum.

Weszliśmy do Palace dzięki uprzejmości pracowników Muzeum Tatrzańskiego. Cierpliwie odpowiadali na nasze pytania, sugestie i wątpliwości. W naszej pracy najcenniejsze jest spotkanie z drugim człowiekiem i rozmowa z nim. Tym pracownikom naprawdę zależy. Podczas naszego spotkania ani razu nie spojrzeli na zegarek. Na dzwoniący w kieszeni telefon też nie zareagowali. Byli wiarygodni i godni zaufania. Pewnie dlatego Michałowi Maciaszkowi udało się przekonać pewnych ludzi do przekazania lustra, które wisiało podczas okupacji w tym budynku.

Emocje. Kiedy będziecie oglądać ten film to może zwrócicie uwagę, że czasem wątek się nam sypie. Trudno w takim miejscu coś wyreżyserować. Natłok myśli robi swoje. Napisała do nas jedna pani, że była w tym budynku trzy razy jako gość pensjonatu. Korzystała z sauny, która została zlokalizowana w dawnej celi kobiecej. Pomimo, że była w niej ze swoim mężem to czuli się dziwnie. Jak to określiła – nieswojo. I druga opowieść zasłyszana w czwartek. Kobieta i mężczyzna. On górnik dołowy – twardy gość. Mieszkali jako goście pensjonatu. Co noc mężczyzna budził się z krzykiem. Nawiedzały go koszmary…


Otwórz oczy, patrz!

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 18.02.2022 18:11