Jachymiak: "Jedni ją wielbią, inni uważają za kicz. Ci nie byli w Nowym Targu..."

- Byliśmy też na kilku wystawach. Nic nadzwyczajnego. Postmodernistyczny marazm. Nie to co w WK Mieście! Tam, w urzędzie, wystawa o regionalnych strojach i obrzędach. Mega! Najbardziej regionalne jest zdjęcie podpisane „ze zbiorów Joanny Iskrzyńskiej Steg” - pisze Maciej Jachymiak, nowotarżanin, lekarz, były samorządowiec i polityk.
Przemykam ciasnymi uliczkami Barcelony… Wybraliśmy się tu z przyjaciółmi, choć czas nie ku temu. Ale cóż, planowaliśmy dawno. Putin nas nie zastraszył. A od czasu, jak za pomoc Ukrainie wziął się sam Sławosz, można już gdzieś ruszyć.

Odwiedziliśmy Czarną Panią z Montserrat. I poleźliśmy na meczyk Barcelony. Niestety, to już nie ten skład. Ale poprawił się doping, dawniej był marny. I stadion lekko podpicowali, bo zaczynał wyglądać jak lodowisko w innym wielgim mieście.

Na Nou Camp bez odniesień do wojny. Gdzie indziej też blado. Trudno się dziwić. Kilka lat temu było tu referendum, i uchwała parlamentu Katalonii. Postanowili pokojowo oderwać się od Hiszpanii. Ta zaraz zamknęła w pace kogo trzeba i się skończyło. Unia E ich nie wsparła. Wolność w Europie podlega reglamentacji. Na szczęście z Ukrainą może będzie inaczej… Piszę „może”, bo na razie sama musi walczyć z kacapską napaścią.

W Barcelonie smutny spokój. Ale jak podniosłem w barze toast „Free Catalunia!”, zaraz dostaliśmy z kolegą dwie lufki gratis.

Szwędaliśmy się oglądając katalońską architekturę czasów modernizmu. Wzbudzała zawsze kontrowersje. Jedni ją wielbią, inni uważają za kicz. Ci nie byli w Nowym Targu. Jakby zobaczyli Pałac Wstążki albo Przystań Latających Desek (nazewnictwo katalońskie), to by wiedzieliby, co to kicz.

Na marginesie - w przystani onej postawiono ostatnio kolejnego potworka. Wiatę Dwóch Dachów. Projektu znanego konstruktora Valdi’ego Maniany (piszą też Manioviany). Valdi, po tym jak sam poprzybijał deski, kazał jeszcze położyć nad wiatą dwa dachy. Żeby nikt w łeb nie oberwał. Widać, sam sobie nie ufa.

Kolejnych podobieństw dopatrzyliśmy się stojąc pod wielkim dziełem Joana Miro. Kobieta i Ptak. Ale się chłop namęczył! A wystarczył tylko kawałek pustej ściany, na który można było chlasnąć naklejkę z internetu. U nasz ludziska zadowolone.

Byliśmy też na kilku wystawach. Nic nadzwyczajnego. Postmodernistyczny marazm. Nie to co w WK Mieście! Tam, w urzędzie, wystawa o regionalnych strojach i obrzędach. Mega! Najbardziej regionalne jest zdjęcie podpisane „ze zbiorów Joanny Iskrzyńskiej Steg”. Absolutny top regionalizmu. Właścicielka bezcennych zbiorów ukazała siebie w całej krasie. Spódnica w kwiotki. Kosiulka bioło haftowano. Korale. Włosiy nasmarowane kurzym żółtkiem, piykny warkoc i złoty ząb dwójka. Są też wystawieni inni przedstawiciele Naszej Watahy, ale już nie tak piękni.

Jeszcze powłóczyliśmy się po knajpach. Pojedliśmy ośmiorniczek, jak przystało na przeciwników pisuaru. Ale to żadne tam halo, bo ośmiorniczki tu tańsze niż u nas pieczone oscypki. Mój portret z ośmiorniczką załączam.

Wystarczy. Jak na szybki wypad dużo. Wracamy do domu. Zawsze będziemy wracać do naszego Miasta. Choćby nie wiem, jakie ćwoki tam rządziły. Chyba, że…

Stare kacapskie przysłowie mówi: „Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica”…

Maciej Jachymiak

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 15.03.2022 08:48