Dwie rodziny z Sieniawy w szoku, po tym jak pomylono zwłoki ich najbliższych. Zobaczyli sąsiada ubranego w kobiecy strój

W kaplicy w Rabie Wyżnej chcieli w niedzielę podczas modlitwy pożegnać się z mamą i babcią. Gdy otwarto trumnę, zobaczyli sąsiada ubranego w kobiecy strój. W strój do ostatniej podróży ich krewnej. Szok nie minął do dziś.
68-letnia Krystyna Kuros zmarła w miniony piątek w szpitalu w Nowym Targu. Sprawą pochówku zajął się zakład pogrzebowy „Charon” Grzegorza Sojki z Raby Wyżnej. Modlitwy przy zmarłej trwały najpierw w sobotę, potem w niedzielę - wtedy też rodzina zdecydowała o otwarciu trumny. Tego, co zobaczyła, pewnie nigdy nie zapomni. Zamiast krewnej, ubrany w jej odzież, leżał mężczyzna.

- Przez dwa dni modliliśmy się przy mamie, to znaczy - myśleliśmy, że przy mamie - opowiada roztrzęsiona Maria Żółtek, córka zmarłej. - Tymczasem mama cały czas leżała w prosektorium w Nowym Targu, a my modliliśmy się przy zwłokach kogoś innego. Otwarcie tej trumny to był szok. Potem okazało się, że leżał w niej nasz sąsiad, który zmarł w szpitalu tego samego dnia, co mama, że pomylono zwłoki. Jak można pomylić kobietę z mężczyzną? Nie miał nogi, miał tatuaż na ręce. Moja mama z tatuażem na ręce? Gdybyśmy nie otworzyli tej trumny, on zostałby pochowany jako Krystyna Kuros. W rajstopach, w spódnicy.

Słowo przeciw słowu

Powiadomiony o makabrycznej pomyłce właściciel zakładu pogrzebowego natychmiast zabrał ciało z powrotem do prosektorium w Nowym Targu i bardzo szybko przywiózł zwłoki pani Krystyny, przebrane w jej ubranie, zdjęte z mężczyzny. Jej pogrzeb odbył się w poniedziałek. Pytany o sprawę przez Podhale24 nie ma sobie nic do zarzucenia.

- My, jako zakład pogrzebowy, jeździmy do prosektorium do Nowego Targu. Przez jego pracownika ciało jest ubierane i wydawane. Ja zawiozłem tylko ubranie, a usługa ubierania i wydawania zwłok wykonywana jest w prosektorium. To tam doszło do pomyłki - mówi Grzegorz Sojka, właściciel „Charona”.

Dyrektor nowotarskiego szpitala Marek Wierzba podkreśla, że sprawa ze szpitalem nie ma nic wspólnego. - To problem, który zaistniał na styku firmy pogrzebowej i osoby prowadzącej działalność prosektorium, opartego tylko o naszą infrastrukturę szpitalną. I tam trzeba szukać wytłumaczenia makabrycznej pomyłki - mówi.

Pytany przez nas o sprawę Zbigniew Hajnos - odpowiedzialny za nowotarskie prosektorium - zaprzecza słowom Grzegorza Sojki, właściciela zakładu pogrzebowego z Raby Wyżnej.

- Musi się wybielić, bo prowadzi zakład i mu to zaszkodzi - mówi o tłumaczeniu Grzegorza Sojki. I przedstawia swoją wersję. - W sobotę mamy dzień gospodarczy, dlatego zakład pogrzebowy sam przygotowuje ciało. A że ten pan miał dwa ciała z tej samej miejscowości, to najwidoczniej je pomylił. On robił wszystko sam, podpisał w książce identyfikację zwłok i odbiór. Mnie zawołał tylko po to, by pomóc mu do auta włożyć zamkniętą trumnę. W niedzielę zatelefonował do mnie przerażony pomyłką, przyjechał szybko, jak nigdy. Wyciągnęliśmy ciało z trumny, przebrałem. I na tym się skończyło. To był ewidentny błąd zakładu pogrzebowego.

Mimo oskarżeń Grzegorza Sojki, Zbigniew Hajnos stara się go tłumaczyć. - Postura tego mężczyzny i tej kobiety były bardzo podobne, poza tym, że ten pan nie miał jednej nogi. A ciało nie było całkiem obnażone, dolną garderobę zakłada się często na pieluchę. Moją jedyną winą jest to, że nie dopilnowałem, że zajmowałem się wtedy porządkowaniem prosektorium. Że zaufałem, ale znamy się przecież lata. A teraz są dwie prawdy - jego i nasza, słowo przeciwko słowu. Ale jest też jego podpis, jako osoby identyfikującej i odbierającej zwłoki. Niektórzy ludzie chyba nie powinni pracować w niektórych zawodach. Zwalił winę na nas i może po sądach będziemy się włóczyć, a prawda jest przecież inna.

Szok drugiej rodziny

W Sieniawie od dwóch dni chodziły pogłoski o zajściu w rabiańskiej kaplicy, Agnieszka Dydziak-Wieczorek, córka pochowanego wczoraj - czyli dzień po pogrzebie pani Krystyny - 72-letniego Józefa Dydziaka dopiero jednak od Podhale24 dowiaduje się o szczegółach. Nikt jej o niczym nie powiadomił, jak mówi - nie wiedziała wcześniej, że niedzielne wydarzenia miały związek z jej tatą. Jest wstrząśnięta, przerażona, że jej ojciec mógł zostać w poniedziałek pochowany jako Krystyna Kuros. Zaskoczona informacją, nie wie, co ma powiedzieć, co myśleć, co robić dalej.

Godzinę później telefonuje do nas jej mąż, Adam Wieczorek. Obie rodziny skontaktowały się już z sobą i zapowiadają, że nie odpuszczą. - Nie, takie rzeczy nie mają prawa się zdarzać…

Piotr Dobosz

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 30.03.2022 21:24