Maciej Jachymiak: "Przystąp do naszej kompaniji!"

"Tu w Dolomitach wiedzą o Bramie w Gorce, oni też tu mają takie cuda, co zabijają naturę… " - pisze w felietonie Maciej Jachymiak, nowotarżanin, lekarz, były samorządowiec i polityk.
Witam! Od trzech dni włóczę się po Europie, w drodze do Prowansji. Mam tam darmowy domek na tydzień, ale trza dojechać. Wiem, z jaką troską podchodzą do mojej poriomanii (przymus podróżowania) czytelnicy tych, pożal się Boże, felietonów. Jaką wyobraźnię te podróżne uwalniają. Że to za kradzione itd. Szczera prawda! Niemniej z różnych sposobów okradania - medycyna wydaje mi się nie najgorsza. Polecam wysyłać na nią dzieci… Będą sobie mogły podróżować. A może pisowski dobrobyt w końcu odpali i wtedy wszyscy będziemy mogli… jak w Hamaryce…

Dojechaliśmy w Dolomity. Nocleg nad jeziorkiem co na nim w 1956 w ramach zimowej olimpiady rozgrywano łyżwiarstwo szybkie. Takie były zimy. I w Mieście w tych czasach lód się mroził sam…

Wczas ruszyliśmy na trekking dookoła Trzech Sióstr (Tre Cime), najpiękniejszego masywu górskiego tu i nie tylko… Niedaleko za jeziorkiem droga zamknięta. Jeszcze nie sezon. Bramki opuszczone. A jakby ktoś chciał mimo to przejechać, siedzi z flintą… Stary Giovanni !!!

Uściskaliśmy się, ale auta nie wpuścił. Grapy się napił, ale ze swojej butelki. Mówi, że już z tyloma łachudrami pił, że wstyd. Smutny Giovanii. Mówi, że tu w Dolomitach wiedzą o Bramie w Gorce, i że oni też tu mają takie cuda, co zabijają naturę… A on, ostatni Mohikanin, jej broni.
Mówię mu, ty Giovanni się nie przejmuj, Gorce się podzieli, tak jak Dolomity. Będą takie i takie. Waksmund se buduje, a np. u nas w Mieście jeszcze długo nic się nie ruszy… Waksmundziany podobno to nawet złożyli aplikację do olimpiady. Nie wiem czy się im uda, ale zrobią to lepiej niż Zokopianie czy Krakusy…

No to jeszcze po grapce i w górę… do ostatniego, pustego parkingu. Ładnie pociągniętą ścieżką przez piargi i śniegi północnych zboczy Dolomitów Cortińsko Dampeckich. Od stóp Sióstr w prawo szeroka „traska dla bobaska”. Ale po kilometrze zaczynają się śniegi, podejście na przełęcz, i zejście na północ. Tam widoki zapierają dech. Potem przełęcz z drugiej strony i zejście. Cudowne widoki także na Dolomity Sexnerskie i Ampeckie. W sumie 17 kilometrów. 6 godzin. Można w 5.

Przy jeziorku na dole schronisko otwarte. Tam spotykamy wybitnego Nowotarżanina. Kiedyś było ich więcej, ale jeszcze są. Personaliów nie ujawniam, z wiadomych względów. Śpimy w schronisku. Jutro wio dalej.

A Giovanni gdzieś nam zniknął. Miły człowiek… ale nie wiem czy tak naprawdę mnie lubi. Chciałem mu rzec na pożegnanie – „porzuć Giovanni Watahę i przystąp do naszej kompaniji!”. Tekst zapożyczony od Zagłoby. Kompaniji jeszcze nie ma, ale myślę, że w odpowiedzi na watahowe bezhołowie coś powstanie..

A Giovanni pewnie poszedł zobaczyć ile szkód wyrządzili dzisiaj tzw. turyści…
Pozdrawiam

Wypaliło mi na czole granice czapeczki. Lepiej nosić daszek do przodu… Izabelkę też zjarało. Wygląda jak księżniczka Pocahontas…

Maciej Jachymiak

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 29.05.2022 10:51