Decybele wolności - takiego koncertu jeszcze w Nowym Targu nie było (zdjęcia)

NOWY TARG. Znajdzie się pewnie wielu, którzy ten koncert skrytykują, bo nie mogli spać. Faktycznie, na jedną noc Nowy Targ zamienił się w Jarocin z lat 90. ubiegłego stulecia. Dla innych jednak, ta noc była podróżą wehikułem czasu, do tych lat, kiedy kształtowały się postawy, dążenie do wolności było czymś najważniejszym, niewymienialnym na pieniądze, dobra materialne, wygody. Walka o tę wartość najwyższą była obowiązkiem, ale też normalnością i przyjemnością.
W przeciwieństwie do innych ówczesnych „demoludów” mieliśmy w Polsce tę przewagę, że szalejąca cenzura albo przymykała oko, albo dawała się oszukać tworzącym rockowe teksty młodym, pełnym owego wolnościowego dążenia zespołom. I tak właśnie było z utworami „Rezerwatu” - rocznik 81., „Róż Europy” - 83., „Kobranocki” - 85., „Chłopców z Placu Broni” - 87.

Właśnie ta czwórka - oczywiście po reaktywacjach czy pokoleniowych wymianach części składów, dała w Nowym Targu koncert, podczas którego natężenie decybeli uszy jednych raniło, a u drugich wywoływało wspomnienia tych lat, kiedy palce układały się w kształt litery „V”. I odmładzał ich ten koncert.

Nie sposób wymienić wszystkich tytułów utworów, które zabrzmiały na nowotarskim rynku. Może więc tylko kilka - „I nikomu nie wolno się z tego śmiać”, „Wolność kocham i rozumiem”, „Jedwab”, „Stańcie przed lustrami”, „Rock’n’rollowcy”, „Ela”, „Jezioro szczęścia”, „Kocham Cię jak Irlandię, „Zaopiekuj się mną”, „Obserwator”, „Biedna pani”, „Kombinat” Grzegorza Ciechowskiego. Moje pokolenie przeżywało, a młodsze - szalało tak, jak na koncertach szaleć wypada. I chyba to pokonanie kalendarza najlepiej świadczy o jakości polskiego rocka lat 90.

Koncert miał wymiar wolnościowy, więc nie mogło zabraknąć podczas niego odniesień do obecnej władzy - w tym prym wiodła „Kobranocka”, dedykując jej m.in. „Wy kłamiecie, aby kupić nas”, a „Jarkowi z Warszawy”, który wczoraj obchodził swoje 73. urodziny - „Komendanta”.

Po czterech godzinach mocnego rocka nastąpiła dosyć karkołomna zmiana klimatu, ale ci którzy dotrwali do bluesa w wykonaniu świetnego australijskiego wokalisty i saksofonisty Billa Neal’a, w duecie z Piotrkiem „Lupim” Lubertowczem na pewno się nie zawiedli.

Nie było jeszcze w Nowym Targu takiego koncertu i takiego natężenia decybeli, to fakt. Piszącemu te słowa na gorąco, rankiem po nowotarskim „Przywitaniu lata”, te decybele nie tylko nie przeszkadzały, ale sprawiły, że niedziela jest dla niego słoneczna nie tylko za oknem.

Piotr Dobosz, zdj. Maciej Gębacz

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 19.06.2022 13:46