Sadze na Kopernika. Dlaczego strażacy czekali pod bramą kotłowni?

NOWY TARG. Ciąg dalszy sprawy zanieczyszczenia powietrza sadzami na Al. Kopernika w nocy z czwartku na piątek. Po zgłoszeniu, że z komina kotłowni wydobywa się dużo dymu i sadzy, na miejsce pojechały dwa zastępy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej. Ale strażacy czekali kilka minut pod bramą, zanim zostali wpuszczeni przez pracowników. Dlaczego?
Mieszkańcy mają swoją teorię. Ich zdaniem, stało się tak dlatego, bo pracownicy kotłowni chcieli ukryć fakt, że podczas rozruchu pieców lub czyszczeni filtrów, z komina zaczął lecieć gęsty dym, roznosząc po całej okolice wielkie płaty sadzy. Oblepiła ona auta, drzewa, trawniki, ławki. To mieszkańcy zadzwonili z interwencją w tej sprawie na numer alarmowy 112.

St. kpt. Krzysztof Batkiewicz, zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Komendy Powiatowej PSP w Nowym Targu informuje, że strażacy dostali wezwanie około godz. 23.50. Zgłoszenie przyszło z Centrum Powiadamiania Ratunkowego, co oznacza, że ktoś zadzwonił na numer alarmowy 112. Zgłoszenie dotyczyło huku oraz dużej ilości dymu i sadzy wydobywających się z kotłowni. Na miejsce pojechały dwa zastępcy JRG. - Nie stwierdziliśmy pożaru, ani innego zagrożenia. Od brygadzisty uzyskaliśmy informację, że zadymienie jest związane z rozpalaniem pieca. Nie było konieczności interwencji - wyjaśnia.

Na zarzuty mieszkańców, że strażacy nie zostali wpuszczeni od razu na zakład, tylko czekali kilka minut, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Nowym Targu Grzegorz Ratter odpowiada: - Oczywiście, była zwłoka, ale ludzie tam pracowali, więc to trwało. Na nocnej zmianie pracowały tylko 4 osoby. Poza tym byli przekonani, że zdarzył się jakiś wypadek na pobliskim skrzyżowaniu i dlatego strażacy zostali wpuszczeni z kilkuminutową zwłoką.

r/

copyright 2007 podhale24.plData publikacji: 25.07.2022 18:56